Grobowa atmosfera

701 59 36
                                    

Harley patrzył z troską na pogrążoną we śnie twarz. Odsunął delikatnie czarne kosmyki z czoła, odsłaniając bliznę symbolizującą ruch ręki przy użyciu zaklęcia uśmiercającego, tudzież pierwsze spotkanie młodego Zbawcy Świata z Czarnym Panem. Złożył delikatny, niemal matczyny pocałunek na zniewalającym jego wybory znaku, po czym wstał i ignorując konsternację Vincenta opuścił swój pokój.

Jego ciche kroki roznosiły się echem po korytarzyku. Gdy podszedł do odpowiednich drzwi, przybrał maskę obojętności, zakrywającą mściwą satysfakcję Zastukał pięścią w drewno, trzykrotnie, donośnie i pewnie. Drzwi uchyliły się, a jego oczom ukazał się nawet przystojny rówieśnik o nienaturalnie jasnych włosach i chłodnych, stalowych oczach.

- Cześć, białasie. Wejdziesz?

- Nie trzeba, dziękuję.

Młody Malfoy przyjrzał mu się podejrzliwie, posępniejąc i tracąc po części swój dobry humor.

- Coś się stało?

Harley spuścił na chwilę wzrok, ukrywając radosne iskierki swojego spojrzenia.

- Owszem.- Uniósł spojrzenie, ukazując smutek najlepiej, jak tylko potrafił.- Twoja ciotka... Oh, Draco. Bellatrix nie żyje. Tak mi przykro przyjacielu...

Widząc zbierające się w oczach chłopaka łzy, pogratulował sobie dobrego dobrania strategii, jak i zapisał w pamięci, aby nie informować, jak i przez wzgląd na co zginęła. Nim się spostrzegł, drugi Ślizgon zawiesił się na nim, miażdżąc go w pełnym żałości uścisku. I choć ciężko mu było oddychać, a śmierć Śmierciożerczyni uważał za jak najbardziej słuszną i potrzebną, nie miał serca odmówić mu tak prostej formy przyjacielskiego wsparcia.

W końcu, od czego ma się przyjaciół?

- No już. Wszystko będzie dobrze. Wszystko się jakoś ułoży, wężyku...

Chłopak pociągnął jeszcze kilka razy nosem, aż w końcu odsunął się delikatnie, patrząc z bliska w lazurowe, świetliste oczy.

- Hai...?

- Tak?

- Mogę mieć prośbę?

Potter skinął głową, nie będąc do końca pewien, czego się spodziewać.

- Pocałujesz mnie?

Białe brwi powędrowały w górę z prędkością światła. Myślałem, że już to przerabialiśmy. Westchnął cierpiętniczo, lecz uznał, że nic takiego nie może się stać. I już miał się nachylić do lekko spierzchniętych ust, lecz w porę się opanował. Byłby hipokrytą. Wyszedłby na gorszego, niż Voldemort. W końcu, ochrzanił go i jakby nie patrzeć chciał zabić za zdradę jego małego braciszka, a sam prawie zachował się tak w stosunku do Severusa. I choć nie byli parą, był pewien, że to aż nazbyt by go zabolało. Zamiast kontynuować stanie w niezręcznej ciszy, przyciągnął blondyna do kolejnego empatycznego uścisku. Gdy się odsunęli, zrobił duży krok w tył.

- Wybacz, wężyku. Nie mogę. To byłoby nie fair.

- Jak to?

Przewrócił oczami z delikatnym uśmiechem, obserwując niepewność i zażenowanie Dracona.

- Mój partner mógłby się poczuć dotknięty.

- Nie musi wiedzieć.

I Draco podszedł do niego.

I objął jego szyję rękami.

I zbliżył się.

Lecz nie zdążył go pocałować. Niebieskooki delikatnie, acz stanowczo odsunął go od siebie.

- Nie musi. Ale to in tak nie w porządku. Godność nie pozwoliłaby mi tak nadużyć jego zaufania. Nie powierza go byle komu, i nie chcę go zawieść, nawet, jeżeli obejmowałoby to jedynie moje wyrzuty sumienia. Wybacz mi przyjacielu. Nie mogę ci w ten sposób pomóc.

- Co tu się dzieje? Panie Malfoy, proszę wrócić do pokoju. Potter, zapraszam do gabinetu.

Obaj zastygli na chłód w głosie mistrza eliksirów.  Harley już czuł zimną dłoń bólu, zgniatającą jego drobne, kruche serce.

Zaczynają się schody.

No to jedzie ksiądz na karuzeli. Żyje się raz.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz