Cegiełka do nienormalności

528 43 24
                                    


Severus patrzył wyczekująco na Pottera.

- Co to miało być?

Chłód w jego głosie pasował do nauczyciela, lecz nie do kochanka. Zadziwiające, co ten mężczyzna wyprawiał z strunami głosowymi.

- Spokojnie, Sev.

Brunet skrzywił się, lecz nic nie powiedział, czekając na wyjaśnienia.

- Zadziwiające, że akurat ty przepytujesz mnie z kontaktów z innymi mężczyznami,nie sądzisz?

Spotkał się jedynie z uniesieniem brwi i brakiem odpowiedzi. Tak przypuszczał. Po co starszy miałby w ogóle się tym przejąć? Przecież jest tylko durnym dzieciakiem, czymże więc są jego uczucia jak nie nic niewartym aspektem? Westchnął ciężko, z trudem utrzymując swoją kpiącą maskę. Miał ochotę spuścić wzrok i się rozpłakać. Jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał być silny. Musiał być obojętny. Ukazując emocje, nie zapewni bratu bezpieczeństwa.

Słowa młodszego dotknęły Mistrza Eliksirów, jednak nie dał tego po sobie poznać.  Teraz musiał być stanowczy. Cokolwiek te dzieciaki odwalały, to była przesada. Flirtować z nauczycielem na oczach większości mieszkańców szkoły. Też wymyślił! Wybrał bardzo zły sposób na udowodnienie, że może mieć każdego. Severus zdawał sobie z tego sprawę, a tak jawną prowokacją i próbą ugodzenia jego ego mógł narobić kłopotów. Snape stał więc niewzruszony, próbując nie okazać swojej złości, mimo wystawiania jego cierpliwości na próbę.

- Taki był plan... nic się przecież poważnego nie stało. Uspokój się, profesorze.

Tutaj już Snape'owi puściły nerwy, czego Harley zupełnie nie miał w planach. Nie mógł przecież wiedzieć, jak całą tę sytuację zinterpretował  mężczyzna.

- Plan? Taki był plan... Czy ci odbiło, Potter? Do reszty żeś ogłupiał?!

Białowłosy odchylił się nieznacznie w tył, szeroko otwierając oczy w niemym zdumieniu. O co mu znów chodzi? Nietoperz wczuł się w klimat, czy jak?

- Powiem ci coś, Potter. Nie jesteś najważniejszy. Nie jesteś pieprzonym pępkiem świata. Ba! Wiesz co? Jesteś nikim! Dosłownie nikim! Rozumiesz?! Nic nie znaczysz! Myślisz, że ci gamonie cię lubią?! Są z tobą, bo jesteś pewny siebie! Bo masz dobrą gadkę! Nic poza tym ich przy tobie nie trzyma!

Harley opuścił trochę gardę, jednak wciąż nie ukazał, jak bardzo słowa jego byłego, jak smętnie zauważył, kochanka na niego podziałały.

- Czyli dla ciebie też jestem nikim?

Uniesiona brew, lekki uśmiech czy luźny ton głosu wskazywały na obojętność, może nawet lekkie rozbawienie sytuacją, jednak wewnętrznie umysł chłopaka pogrążał się w czarnej mgle, wspomnienia zacierały i ujawniały od nowa, a serce kołotało nieprzyjemnie.

W przeciwieństwie do niego, Snape osiągnął limit swojej samokontroli. Żywił również zupełnie odmienne uczucia. Gdyby ochłonął, zastanowił się, na spokojnie przekalkulował sobie fakt, iż widział, że ta banda ewidentnie się wymienia, chcąc utrzymać pozory stu procentowej obecności na balu, może podszedł by do sprawy inaczej, może oszczędziłby im obu zbędnych nerwów, jednak on nie zamierzał poświęcać tej możliwości wiele czasu. Jeśli on na niego nie naskoczy, młodszy w swoim czasie przyjdzie z pretensjami i zrobi z jego życia piekło, a do tego nie zamierzał dopuścić. Tak długo, jak nastolatek pozostawał w lekkiej niedyspozycji przez szok, czy tez, w co mniej wierzył, strach, to on mógł grać rolę tego, który rzuci złe słowa i nie pozwoli się zranić, kosztem drugiej strony. Nastolatka to nie ruszało, sądząc po pozie i tonie głosu, tak więc nie zamierzał być ani trochę wyrozumiały. Nie po tym, co zobaczył.

- Owszem, Potter. Byłeś, jesteś i będziesz dla mnie nikim. Zwykłym eksperymentem. Naprawdę uważasz, że ktoś twojego pokroju mógłby coś dla mnie znaczyć?! Słaby w łóżku, nieskory do pokory, niezdatny do życia wśród ludzi bez zakładania masek. Jesteś żałosny, skoro uwierzyłeś, że mógłbym pokochać takiego śmiecia jak ty. Książę się znalazł od siedmiu boleści! Panicz Potter, który myśli, że dzięki nazwisku będzie już zawsze mieć wszystko, czego zapragnie! Powiem ci coś, bachorze. Bez względu na twoją rodzinę, czy kolegów, dla mnie nie jesteś skarbem, który ma mieć wszystko zrobione na zawołanie. Jesteś bezwartościowym, rozpieszczonym, niewychowanym i rozwydrzonym gówniarzem!

Harley każde słowo przyjmował z coraz większym poczuciem bezradności.

- Słaby w łóżku, tak? Niezdatny do życia z innymi?

Wzmiankę o pokorze pominął. Tutaj starszy miał okrutną rację.

- Potter, udawanie orgazmów męczy.

Nauczyciel uśmiechnął się kpiąco, posyłając uczniowi niemal rozbawione spojrzenie.

- Rozumiem.

Potter opuścił pomieszczenie, nawet nie kwapiąc się o spojrzenie na zdziwionego brakiem kłótni mężczyznę.

Miał już wchodzić do dormitorium, gdy usłyszał śmiech zza uchylonych drzwi. Zajrzał do pokoju. Widząc dziewiątkę ludzi, których był skłonny nazwać przyjaciółmi, dodał Severusowi punkt. Wychodziło na to, że wcale nie był im potrzebny. Właściwie. Zrobił już wszystko, co musiał. Czego od niego oczekiwano. Poprowadził ich do powolnej walki, zaplanował każdą ważną sytuację, rozluźnił atmosferę w szkole, pogodził Harry'ego i Malfoy'a, pozbył się irytujących nauczycieli, udowodnił, że jego braciszek jest nietykalny,  a w między czasie dowiedział się, jak to jest być normalnym nastolatkiem, bez bicia, wyzwisk i gwałtów, za to z przyjaciółmi i wygodnym łóżkiem.

Odszedł od drzwi, uśmiechając się smutno. W jego oczach stanęły łzy, lecz nikt ich nie widział, gdy błąkał się nocą po szkolnych korytarzach. Usiadł na jednym z parapetów, przyglądając się księżycowi i pozwalając słonym kroplom ozdobić jego blade policzki. Może profesor miał rację? Nie był potrzebny. Nigdzie. Harry i bez niego sobie poradzi, przecież już wszystko jest na odpowiednich torach.

A kto umyje wujowi samochód? Posprząta cioci kuchnie? Zastąpi Dudley'owi worek bokserski?

Tam chociaż był potrzebny. Nie było to przyjemne, ani nie stanowiło szczytu jego marzeń, ale przynajmniej ktoś go chciał. Ciotka zawsze lubiła, kiedy szorował szafki, bo potrafił tak wymieszać płyny, aby zeszły z nich opary, lecz nie kolor, czego sama nie umiała zrobić.

To zawsze coś. Marne, ale dobre na początek.

Szybko potrząsnął głową, uderzając o kant ściany. O czym on myśli. Przed nimi jeszcze wojna. Później, niech się dzieje co chce. Na razie musiał wesprzeć brata, nawet, jeśli był bezużyteczny.

A do tego czasu musi wyładować złość. Jest tylu złych ludzi. Dlaczego by ich nie ukarać? Zacznie od tej blondwłosej  jędzy, Brown. Przecież ona jest winna życie. Dług za dług, moja pani.

Wśród pustych korytarzy już po chwili nie pozostało żywej dyszy, i tylko światło księżyca oświetlało mury zamku.

Mury, w których echem niósł się złowieszczy, szaleńczy śmiech.

Śmiech psychopaty.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz