Sprawy Harry'ego

620 45 24
                                    

Wstając w poniedziałek, brunet nie czuł się najlepiej. Jednak nie było tak źle. Któryś z jego kolegów najwidoczniej pomyślał na zapas, bo na szafce nocnej miał odpowiednie eliksiry, dzięki którym szybko doprowadził się do stanu względnej używalności. Były jeszcze gorsze, niż te od Snape'a, miał ochotę od razu je wypluć, lecz powstrzymał się, co było dobrą decyzją. Wstał powoli, i skierował się do łazienki. Jego współlokatorzy jeszcze spali, co dawało mu czas na spokojne ogarnięcie porannej toalety, i krótki, orzeźwiający prysznic. Wszedł do kabiny i odkręcił letnią wodę, która, spływając powoli po nagim ciele, rozbudziła chłopaka. Umył włosy swoim ulubionym, owocowym szamponem, po czym spłukał resztki piany i skończył się myć. Po wyszorowaniu zębów i wbiciu się w szkolny mundurek, wrócił do pokoju, w którym chłopcy jeszcze się nie obudzili. Nie zawracając sobie głowy sprawami tak trywialnymi jak sprawdzanie godziny, zabrał torbę z książkami i opuścił Wieżę Gryffindoru, idąc wprost na śniadanie. I jak się okazało, nie był sam. Choć była wczesna pora, kilkoro nauczycieli, w tym Mistrz Eliksirów i dyrektor, oraz uczniów, było obecnych na posiłku. W Wielkiej Sali było stosunkowo cicho, gdyż mimo wszystko gwar miał się zacząć dopiero po godzinie siódmej. Powoli poszedł na swoje miejsce, kiwając głową na przywitanie do Luny.

- Cześć, Hermiono.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, lecz mimo starań widać było, że i jej doskwiera kac.

- Hej, Harry. Wyspałeś się?

- Nie koniecznie. Tak samo, jak i ty.

Szatynka nie oponowała, przytaknęła jedynie, wzdychając cichutko.

- Głowa mi pęka.

- To normalne. Nie martw się. Przejdzie niedługo.

Pocieszająco złapał przyjaciółkę za dłoń.

- A ty i Zabbini... to tak na poważnie?

Zarumieniona Granger odwróciła wzrok.

- Chyba tak... Jest...specyficzny. Myślę...Myślę, że będzie dobrze.

Brunet przytaknął, doskonale rozumiejąc stan emocjonalny brązowookiej.

- Nauczony na Eliksiry?

- Nie. Nie myślałem o tym, tak szczerze. Ale popatrz, Snape już wygląda normalnie.

Nastolatka zachichotała, przypominając sobie wygląd profesora tego feralnego dnia.

- Tak, to prawda. Szybko sobie z tym poradził.

Zajęli się jedzeniem, co chwilę przyglądając twarzom osób wchodzących do sali. Ku ich zdziwieniu, zaczerwieniony i ze spuszczonym wzrokiem, usiadł obok nich Ronald.

- Cześć...

Brak odpowiedzi sprawił, że zesztywniał jeszcze bardziej, co avadooki przyjął z mściwą satysfakcją.

- Słuchajcie, możemy pogadać?

- A o czym chcesz rozmawiać, Ron? Bo ja sądzę, że wszystkie fakty już są ustalone.

Chłopak skulił się jeszcze bardziej po jej słowach, rzucając byłemu przyjacielowi ukradkiem błagające spojrzenie.

- Niech mówi. Może dostał w prezencie jakieś szare komórki od bliźniaków.

Rudowłosy uniósł głowę, jednak wciąż bał się spojrzeć któremukolwiek z nich w oczy.

- Nie tutaj. Będę czekał po ciszy nocnej w Pokoju Wspólnym. Tylko proszę, pozwólcie mi to wyjaśnić.

Po tych słowach odszedł, zostawiając ich samych.

- Jak sądzisz Harry, co wymyśli tym razem?

- Lepiej dla niego, żeby coś dobrego.

Na lekcjach tego dnia było wyjątkowo nudno. Snape zebrał pergaminy z esejami, trochę ich powyzywał dla poklasku i utrzymania renomy starego chujka, McSztywna uczyła ich, w zastępstwie za Umbridge, jak rzucić podstawowe zaklęcie tarczy, przy okazji wyzywając Finningana od kretynów, kiedy rzucił tarczę w kolegę, przez co rzuciło nim o ścianę, Flitwick przynudzał, jak zawsze olewając  fakt, że większość jego teoretycznych słuchaczy, w praktyce śpi, w przerwie na obiad wybuchła mała wojna na sok dyniowy, przez co skrzaty obiły głowami wszystkie ściany Wielkiej Sali,  Wróżbiarstwo nie przyniosło im żadnych korzyści, i nawet Hermiona uznała w końcu, że to syf, a na Transmutacji słuchali wyjątkowo wykładu, zamiast ćwiczyć, co znów skutkowało smętną, śpiącą atmosferą, jednak po tym, jak na wpółśpiącego Dean'a spadł blok szkolnej kredy, każdy chociaż udawał, że słucha i rozumie.


Po lekcjach Harry zmęczony i znużony wrócił do pokoju, gdzie zastał jedynie szatyna.

- Hej, Nev. Gdzie chłopacy?

- Oh. Witaj Harry. Nie wiem, tak szczerze. Gdzieś się zapodziali.

- A. Okej.

Zielarz wrócił do czytania jakiejś książki, której tytułu brunet nie dostrzegał. Zielonooki przebrał się szybko, podejmując ważną i ryzykowną decyzję.

- Neville?

- Tak?

- Wychodzę. Mogę późno wrócić. Tak, żebyś się nie martwił.

Nastolatkowie wymienili się serdecznymi, braterskimi uśmiechami, i bliznowaty opuścił pokój. Na schodach minął się z Ronem, nie miał teraz jednak czasu na koleżeńskie pogaduchy, jeżeli chciał wrócić na czasz ich ustalonej rozmowy.

Zarzucił na siebie Pelerynę Niewidkę, po czym niczym duch wyszedł poza zamek, i w końcu poza bariery ochronne. Z łopoczącym sercem i rozedrganym oddechem, aportował się.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz