Dodatek, cz. 2, czyli zabawa z snami

509 43 39
                                    

Stojąc w różowym fartuszku kucharskim, Snape śmiał się w głos. Lucjusz spoglądał na przyjaciela spod byka, klęcząc na marmurowej posadzce. Chwilę przed tą sytuacją, czarnooki podłożył mu nogę, przez co teraz klęczał zażenowany, z pełną świadomością, iż pokazuje właśnie wypięty tyłek w szarych stringach, wychylający się w tej pozycji radośnie spod kusej granatowej spódniczki. Wstał z gracją, krzywo patrząc w pełne mroku oczy.

- Pogrzało Cię?

- Nie wiem o co Ci chodzi, Lucynko. Strój japońskiej uczennicy pasuje niemal idealnie do takich ruchów.

Młodszy wzruszył bezradnie ramionami, po czym szybko ewakułował się z pola widzenia drugiego Śmierciożercy.

- Zajebisty zderzak, senior Malfoy.

Harley mocno trzepną go z otwartej dłoni w pośladek, gdy przechodził obok. Posłał mu swój chamski uśmiech. Stanął przy stole, sięgnął po pącz. Głębokie spojrzenie prześlizgnęło się lubieżnie po obecnych. Był chyba jedyną osobą, której specyficzne stroje nie przeszkadzały.

- Yes, daddy!

Lucjusz obejrzał się, po czym wytrzeszczył oczy. Po środku balowej sali, jego syn, w takim samym stroju jak jego, poza kolorem, który w wypadku Draco był różowy, wypinał tyłek na prostych nogach. Obok niego, ubrani w fioletowe stroje zakonnic stali Avery i Lestrage, na zmianę, coraz mocniej klepiąc go po tyłku.

Wyczeszcz dopełnił widok Narcyzy, JEGO Narcyzy, klęczącej niedaleko syna. Syreni ogon rozłożony był na kamieniu, a łuski na nim malowały różnokolorowymi szminkami małe druzgotki. Głowę miała odchyloną, a Zgredek przyssał się  ustami do jej lewej piersi. Z prawą to samo robił Ron Weasley.

Myślał, że gorzej być nie może, do póki nie usłyszał basowego "hadżyt" i nie poczuł czegoś wbijającego się w jego odbyt. Odwrócił przerażony głowę, a za nim, uśmiechając się niby niewiniątka, stała Smith i Harry.

- Co wy odpierdalacie?!

Zaczął uciekać, jednak ciężko było z kijem od szczoty między pośladkami. Biegł, podskakując na patykowatych nogach.

- Dajesz Lucyna, dajesz! Lecisz, lecisz, lecisz!

Snape rył ze śmiechu, gdy ten potknął się, przez co kij wszedł do końca. Między pośladkami miał końcówkę, a trochę większa część wychodziła gardłem. Zakrztusił się, a z jego oczu poleciały łzy.

Lucjusz usiadł gwałtownie. Rozejrzał się po swojej sypialni, czując łzy na policzkach. Więcej nie pije z Riddlem.





Harley tańczył na róże w różowych, puchatych podkolanówkach i stringach z lisim ogonem. Twerkował, oblizywał wargi i machał penisem.

- Dawaj, chodź tu.

- No chyba nie.

Draco zmarszczył brwi. Czy w klubie ze striptizem nie powinno być więcej obcych mu ludzi, niż rodziny? Największą konsternację złapał, gdy ujrzał swego ojca klęczącego pod sceną z garścią banknotów wyciągniętą w stronę jego przyjaciela.

- No chodź tu. Chodź tu. My lubimy niegrzecznych chłopców...

- Nie. Hai, złaź!

Potter przestał imitować taniec, zamrugał jak debil, po czym zrobił słowiański przykuc. Z głośników poleciało "Gangsta Paradise". Białowłosy ulizał kłaki do tyłu dłonią, założył okulary przeciwsłoneczne i odpalił papierosa, kiwając głową w takt melodii.

Draco otworzył oczy.

- Co do chuja.

Więcej nie będzie brał eliksirów od Harleya.




Riddle tańczył w takt afrykańskich melodii ludowych z całą Weasley'owską familią, szczerząc się jak idiota do skały.

- Kręć bioderkami, Tom!

Pani Weasley posłała mu uśmiech, zataczając koło miednicą.

- Mama dobrze mówi...

- Kręć tym tyłeczkiem...

- Inaczej Kamień Mocy...

- Nie da nam możliwości...

- Osiągnięcia orgazmu...

Bliźniacy zamienili się miejscami, wykonując dziwne ruchy rękoma. Czerwonooki zaczął się żwawiej ruszać, z niewyjaśnionych przyczyn przekonany o przymusie spełnienia wymagań piaskowca przed nimi.

- Lecisz tom! Podskakujemy!

Ron złapał go za dłonie, i spróbował zmusić go do podskoków.

- No rusz się!

- Ale to głupie...

- Chcesz się spuścić Harry'emu na mordę?!?

- Chcę...

- Chcesz mu wytrysnąć na brzuch?!?

- Chcę.

- Chcesz go zalać aż po brzegi tej jego ciasnej dziury?!?

- Tak, do kurwy! Chcę!

- To ruszaj tym kościstym zadem!

Po kilkunastu minutach intensywnego tańca, zaczęło padać, lecz deszcz nie przypominał w niczym wody. Na tańczących leciała różnej gęstości sperma.

- Jesteśmy blisko! Żwawo, rodzino!

Artur zaczął mocniej trzęść pośladkami, reszta wnet poszła w jego ślady.

Już po chwili wszyscy doszli z głośnym, zbiorowym jękiem. Ich spodnie były lepkie i brudne, a te Ginny minialnie czerwone, przez co spełniona dziewczyna mocno się zarumieniła, speszona.

- Ojć...ja chyba...

- Nie martw się kochanie... To można wylizać. Nic nie szkodzi. Tom, jesteś gościem. Masz ochotę...?

Kobieta wskazała sugestywnie na spodnie nastolatki.

- Chętnie.

Wbrew woli, czarnoksiężnik podszedł do najmłodszej ratorośli Molly,  machnięciem dłoni pozbawił ją dolnej części garderoby i klęknął. Tak położyła mu jedną nogę na barku, dłońmi łapiąc swoje piersi.

Chwilę przed włożeniem języka między jej wargi sromowe, poczuł tępy ból. Uchylił powieki. Był już w swojej sypialni.

- O żesz ja pierdole.

Więcej nie pije z Malfoyem. Chwała szafce nocnej, o którą przydzwonił łbem.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz