Bo nie masz poczucia humoru

331 26 3
                                    

Harrison przyciskał zimne ciało brata, płacząc bez jakiejkolwiek krępacji nad jego piersią. Tom jedynie chłodnym spojrzeniem obrzucił grono martwych, z drobną satysfakcją dostrzegając wśród nich na reszcie martwego Albusa, lecz ta chwilowa radość nie potrafiła przebić dziwnej pustki wywołanej widokiem martwego nastolatka.

- Harry...

Draco przyklęknął obok przyjaciela, próbując odciągnąć go od zwłok. Każdy wiedział, że był zbyt młody na śmierć. Że miał przed sobą zbyt dużo przygód. I że został bohaterem. Ich bohaterem.

Hermiona spojrzała z lekkim przerażeniem, ale głównie naganą, na uśmiechniętą szeroko Mariolę.

- Kochanie? Widzisz tu powód do radości?

Ciemy wzrok zmierzył szczupłą sylwetkę, powoli przytakując.

- Mam taką nadzieję.

Nikt nie dopytywał, choć lekka niepewność wkradła się po tych słowach w ich umysły. Jedynie trzech mężczyzn, pochylonych nad ciałem, nie słuchało tego, co działo się wokoło. Załzawionymi oczami wpatrywali się w blade poliki, jakby licząc, że to tylko kolejny głupi żart. Że chłopak podniesie się i zacznie śmiać, a gdy zbierze opierdol, uzna, że nie mają poczucia humoru.

Jednak nic takiego się nie stało. Ani pierwszego dnia, gdy Ministerstwo ustaliło wstępne fakty, ani drugiego, gdy skończyli  porządki i przypisali nowych nauczycieli, pozwalając dziecią wrócić do nauki, ani trzeciego, gdy każde z nich było padnięte po przesłuchaniach, ani czwartego, gdy na zmianę czuwali przy zimnych zwłokach, szukając się do cichego pogrzebu i czytając o sobie w gazetach.

Piątego dnia rozpoczęto skromną ceremonię, chcąc w ciszy i spokoju pochować kogoś dla siebie tak ważnego. Hermiona płakała w ramię Blaise'a, Vincent i Gregory tulili czule Lunę, Draco wyplakiwał się w ramię o dziwo dobrze trzymającego się Neville'a, Theo i Pansy stali między resztą a Severusem, trochę z dala, a zapłakanego avadookiego podtrzymywał na chwiejnych nogach Marvolo, pozwalając sobie ten raz na chwilę słabości i puszczenie kilku łez w geście oddania czci tak dzielnemu dzieciakowi.

- Nie mogę.

Nim zacisną ręce na wąskiej talii, ciemna czupryna była już z dala od trumny.

- Harry!

Ron jako pierwszy ruszył za przyjacielem, ciągnąc za sobą braci. Zaraz za nimi, po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń, pobiegli inni, święcie przekonani, że znalezienie zranionego, naturalnie upartego Pottera wcale nie będzie takie proste.

I się nie pomylili. Szukali Harry'ego po całym Hogwarcie przez ponad trzy godziny. Znalazła go Luna, gdy tylko zgubiła znajomych ze Slytherinu.

- Wszystko gra, Harry?

Chłopak uniósł głowę z kolan, a czerwone od łez oczy skierował nieprzytomnie na przyjaciółkę.

- A jak myślisz?

Zrezygnowana i pełna współczucia dziewczyna dyskretnie wysłała patronusa do reszty ich małej grupki.

- Chodź, Harry. Trzeba zasłonić trumnę.

Brunet przytaknął, i pozwolił blondynce się poprowadzić spowrotem nad jezioro. Gdy byli blisko trumny, reszta otoczyła ich, a Tom wziął na siebie ciężar ciała kochanka, uwalniając Lunę od tego obowiązku.

- Dasz radę, Harry?

- Muszę.

Podeszli do trumny z opuszczonymi głowami. Avadooki poczuł jak jego kochanek się spina, usłyszał, jak głośno wciąga powietrze, ktoś przeklnął pod nosem, i dopiero piskliwe "jaaapierdoole" Marioli zmusiło go do uniesienia głowy. I teraz już kolana się pod nim ugięły, gdy patrzył w trumnę.

- Co Wy tacy sztywni jak na stopie. Umarł ktoś?

Harry obrócił się zbyt gwałtownie, przez co zachwiał się, lecz zanim dobrze złapał równowagę, już biegł przed siebie. Złapał jasnowłosego za ramiona, z pełną dezorientacja przyglądając się otwartym, znów rozswietlonym oczom,  bezczelnemu uśmiechowi i luźnej sylwetce.

- A ty co? Ducha zobaczyłeś?

- Ty kurwo ty!

Zdążyli jedynie unieść brwi, zanim Mariola z całej siły przygrzmociła mu z pięści w szczenkę.

- Au?! Za co do cholery?

- Wiesz, co my tu przeżywaliśmy?!

- Harley...

Severus, zupełnie nie skrępowany przy innych, delikatnie ułożył dłonie na bladych policzkach. Stali tak chwilę w milczeniu, patrząc się sobie w oczy, aż brunet nachylił się po najczulszy i najdelikatniejszy pocałunek, jakiego Harley kiedykolwiek doświadczył.

- Stary, Ty zdecydowanie jesteś pojebany.

Białowłosy uśmiechnął się niewinnie do Rona, puszczając mu figlarnie oczko.

- Nie znacie się na żartach.

I Merlin jeden wie, w którym momencie Draco zdążył rzucić 'Expelliarmus'.

Za to każde z nich pamięta, jak śmiali się i wyzywali Pottera, gdy ten zwisał z gałęzi jednego z drzew, śmiejąc się w głos.

W końcu byli w pełni szczęśliwi

W końcu byli w pełni spokojni.

W końcu mogli być wolni.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz