Legowisko Węży

1.1K 92 15
                                    

Przeczesał lśniące bielą włosy, poprawił kołnierz rozpiętej w górze koszuli i uśmiechnął się szelmowsko. Pewnym krokiem pokonał korytarz, aby następnie zatrzymać się przy ciemnej kanapie, siadając z gracją na gładkim materiale.

- Siemka Harley.

Uśmiechnął się ponownie, kierując spojrzenie na ciemnowłosą, niezbyt urodziwą nastolatkę. Jego wzrok prześlizgnął się po bluzce z zbyt dużym dekoltem i krótkiej spódnicy, zatrzymując się na wysokich butach.

Pansy zdecydowanie była wyjątkowa. Dziewczyna o mocnym charakterze i szorstkim języku, wyzywająca i ogólnodostępna. Jednak pod powłoką małej, wrednej zdziry można było znaleźć ciepło, którym obdarzała bliskich. Widział często, jak upomina Draco, który wyglądał wyjątkowo zabawnie, próbując ukryć zażenowanie za maską pewności siebie. Słyszał, jak doradzała jego współlokatorom, gdy mieli problemy z czymś dla osoby o przeciętnej inteligencji banalnym. Widział, jak walczyła o godność Blaise'a, kiedy ktoś z Gryffindoru mieszał go z błotem. Podziwiał ją. Po części.

- Jak tam szlaban?

Szatański uśmiech ozdobił blade lico.

- Zgodnie z planem.

Zabbini przełknął ślinę i spojrzał z minimalnym niepokojem w stronę blondyna.

- Czyli..?

Jasne oczy Draco były z natury chłodne i pełne pogardy, lecz w swoim zaufanym gronie wyrażały wszystkie jego emocje. Były niemal ciepłe. Jednak wciąż były zbyt stare, jakby przeżyły więcej od właściciela. Były to oczy zmęczonej życiem osoby. Nie pasowały do młodej, lekko uśmiechniętej twarzy.

- Nieistotne... Coś mnie ominęło?

Draco prychnął z rozbawieniem.

- Od groma. Żałuj, że cię tu nie było! Wpadła McSztywna i zaczęła robić spiny o rozpraszanie jej podopiecznych na lekcjach.

Hai zaśmiał się. Nisko. Mrocznie. Jego nowi znajomi spojrzeli po sobie, lecz nie skomentowali dziwnego zachowania. Znajomi... Dziwnie to brzmiało dla kogoś tak wyrachowanego; dla osoby, która planuje każde słowo, gest, ruch. Byli bardziej jak... Sojusznicy. Tak. To było zdecydowanie lepsze określenie. W końcu, nie znali się. Z dnia na dzień wiedział o nich coraz więcej, byli łatwi do przejżenia; oni nie znali go w ogóle.

- Co o tym sądzisz, Potter?

Odwrócił głowę do Vincenta.

- Idiotyzm.

- Ha! Mówiłem!

Mina czarnoskórego zrzedła, gdy młody Malfoy uśmiechał się triumfalnie. Harley wzruszył jedynie ramionami na przenikliwe spojrzenie jedynej żeńskiej jednostki w ich towarzystwie.

Oj tak. Zapowiada się długi wieczór.

- Mówiłem ci, że zamiana pazurów na krew nie ma sensu.

Białowłosy puścił mimo uszu oburzone prychnięcie i uniósł kącik ust. Spojrzał na obojga pobłażliwie.

- Najlepsze są łuski, skarby.

Obu chłopców zatkało momentalnie na pieszczotliwe określenie, a Pansy zaśmiała się głośno z ich min.

Przebywanie w rozluźnionym towarzystwie było przyjemne.

Dopóki ktoś nie przyniósł Ognistej.

Do momentu, aż nie spili się w trupa.

Do chwili, kiedy zaczęli grę w butelkę.

Aż Pansy nie kazała Draconowi usiąść mu na kolanach.

Do minuty, w której reszta towarzystwa padła, spita do ostateczności.

Do sekundy, w której usta Draco zetknęły się z jego.

Aż młody Malfoy nie zaczął ściągać mu koszuli.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz