Dropsy atakują, czyli jak wywołałem pierwszą wojnę Hogwardzką

943 82 12
                                    

Po powrocie do zamku chłopcy rozeszli się do swoich stołów w Wielkiej Sali. Oboje byli w wyśmienitych nastrojach, tak więc z ochotą zasiedli do obiadu, puszczając sobie co jakiś czas ukradkiem oczko, lub uśmiechając się do siebie z zadowoleniem.

W tym czasie, Stary czarodziej obserwował uważnie swojego szpiega. Severus zachowywał się chłodno i sztywno jak zwykle jednak coś w jego zachowaniu uległo zmianie. Zauważył, że nauczyciel eliksirów, siadając do posiłków, staje się jakby spokojniejszy, a swoje puste spojrzenie wbija w stół swojego Domu. Nie odpowiadała mu ta nagła zmiana, a jeszcze mniej podobał mu się fakt, że nie zna jej przyczyny. Jakby się starał, nie mógł zrozumieć, co też tak wpływa na jego pracownika. Przesypując cytrynowe dropsy między dwoma pojemniczkami, doliczył się pięciuset dwudziestu trzech cukierków. W drugiej misce została ich zaledwie garść, i dyrektor skupił całą swoją uwagę na liczeniu.

W tym czasie pewien młody czarodziej półkrwi z szatańskim uśmiechem obserwował palce starca, czekając tylko na odpowiedni moment. Jego oczy zabłysły, gdy niepostrzeżenie wymykał się z Wielkiej Sali, informując ówcześnie przyjaciół o swoim rzekomym złym samopoczuciu.

Gdy w misce zostało zaledwie kilka dropsów, coś rozproszyło jego uwagę. Tym czymś był mały, aktualnie czarny gad. Gekon lamparci, przyozdobiony w przyciągające wzrok, lazurowe pręgi, pasujące do wielkich oczu.

Ułamek sekundy później przy stole nauczycielskim wybuchła panika. Wystraszona Minevra z całej siły uderzyła widelcem o miskę, a cytrynowe łakocie rozsypały się po blacie. Mały gad, wniesiony do lotu siłą uderzenia, wylądował na twarzy Mistrza Eliksirów.

- Potter! To Potter!

Harrison zachichotał cicho, obserwując panujące zamieszanie, po czym pomachał swojemu profesorowi, jakby informując, że nie ma z tym nic wspólnego i grzecznie siedzi w ławce.

Mały gad polizał niemal czule krzywy nos, przez ułamek sekundy patrząc głęboko w czarne, bezdenne oczy, po czym odbił się lekko od szarawej skóry, lądując na głowie madame Sprout. Kobieta wstała, krzyknęła głośno i zaczęła machać rękoma, czym dodatkowo wzbudziła zamieszanie. Uczniowie, którzy wpadli w panikę, w obawie przed niebezpieczeństwem zaczęli w popłochu opuszczać szkolną jadalnię. Reszta z szerokimi uśmiechami obserwowała przedstawienie dziejące się przy stole nauczycielskim.

Czarne stworzonko teraz dumnie wpełzło pod koszulę Flitwicka, przez co mały człowieczek zaczął przedziwnie ruszać ciałem. Łaskotkowy taniec skończył się, gdy to samo zwierzę podeszło i uczepiło się swetra Dolores. Kobieta pisnęła przeraźliwie, panikując gorzej od jej kolegów z pracy. Rzucała się na lewo i prawo, na próżno próbując pozbyć się stworzenia. W desperacji zdjęła bordowy sweter i białą koszulę, której guziki zdążyła rozpiąć, ukazując opięty niczym nić na szynce, beżowy stanik, nim zorientowała się, gdzie jest i co właśnie robi. Setki wpatrzonych w nią, roześmianych twarzy wywołały rumieniec, pokrywający całe pulchne poliki. Nauczycielka szybko zebrała ubrania i bez słowa wybiegła z pomieszczenia. Nagle, gekon został pochwycony przez szorstką, szczupłą dłoń.

Czarnowłosy mężczyzna wpatrywał się w zwierzę, zacięta mina wyrażała pełne skupienie, jednak jego umiejętności magii umysłu nie pokazały nic, poza zwierzęcym instynktem.

- To nie animag. Przyda się do eliksiru.

I nie czekając na odpowiedź pokierował się do swoich komnat, z małym zwierzątkiem trzymanym mocno w smukłych palcach.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz