Etap 3, cz.2

809 66 3
                                    

- Chodźmy, Harry.

Zielonooki poszedł za byłą-aktualną-chuj-w-sumie-wie przyjaciółką do biblioteki. Mijając grupkę Ślizgonów, mrugnął z chytrym uśmiechem do Dracona. Blondyn przechylił głowę, marszcząc brwi w niemym rozbawieniu.

Harley szedł spokojnie między drzewami. Błonia o tej porze roku były niesamowite. Jesień odkrztałciła na nich swe piętno, barwiąc liście drzew i niektórych krzewów. Zamyślony, wpadł na kogoś, przez co lekko się zachwiał. Nim zwrócił uwagę, z kim ma doczynienia, złapał drugą osobę za nadgarstek, utrzymując ją w pionie.

- W porządku?

Dopiero po chwili zorientował się, że patrzy w szarawe oczy znajomego blondyna.

- Jasne, Potter.

Dracon uśmiechnął się leniwie, stając o własnych siłach.

- Co tu robisz?

Platynowowłosy strzepał z ramienia niewidzialny kurz.

- Mógłbym zapytać o to samo. Co nasza doskonałość robi sama?

Hai zachichotał, ruszając w dalszą drogę.

- Rozmyślam. Nie widziałeś może Harry'ego?

Ślizgon ruszył za nim, marszcząc brwi.

- Szedł gdzieś z Granger. A co?

Potter uśmiechnął się wrednie, patrząc w przestrzeń.

- Nic. Absolutnie nic. Mamy piękny dzień, nie sądzisz?

Malfoy nie skomentował roztargnienia kolegi, przytaknął mu jedynie, zatapiając się razem z nim w komfortowej ciszy.

- Rozumiem. Jest pochodną wywaru żywej śmierci. Z tym, że po przebudzeniu dalej rozchodzi się po organizmie. Ofiara myli to z Wywarem Żywej Śmierci, nie wszczynając dalszej paniki, a Arterra powoli zabija ciało.

- Tak jest. Brawo, Harry.

Brunetka uśmiechnęła się, wypinając podświadomie pierś w oznace dumy.

- Jesteś gotowy na sprawdzian. A teraz chodź, zanim się spóźnimy. Inaczej Snape nie tylko nie da nam zaliczyć, ale i wyrzuci z klasy.

- Masz rację, Miona. Chodźmy.

Po spakowaniu rzeczy poszli w stronę lochów. Do lekcji mieli jeszcze kilka minut, więc bez problemu mogli przejść ten dystans, unikając pośpiechu. Zza jednego z zakrętów ujrzeli rudą czuprynę.

- Ron. Chodźmy po niego.

Hermiona, wolnym krokiem ruszyła w stronę przyjaciela. Harrison poszedł za nią, nie zbyt chętny na rozmowę z przyjacielem. Jednak, zanim dostrzegł coś poza włosami i kawałkiem szaty, Miona odwróciła się z załzawionymi policzkami, i bez słowa odbiegła w przeciwnym kierunku. Zielonooki, pewien co ujrzy, zrobił kilka kroków w przód. Nie pomylił się. Ron, trzymając ręce nad głową blondynki, całował ją, niemal połykając jej twarz. Levander, która dłonie ułorzyła na jego barkach, nie była wcale gorsza. Brunet szepnął przekleństwo pod nosem, udając się za ciemnowłosą. Co jak co, ale skoro już gra kochanego przyjaciela, nie wypada mu zostawić tego bez słowa. Nie ma to jak dramaty miłosne.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz