Lwia ziemia

1.1K 95 15
                                    

Harry siedział między Ronem i Nevillem, nerwowo spoglądając na Hermionę.

- Więc?

Dziś przyjaciele postanowili się zgrać. Najwidoczniej. Osaczyli bruneta w dormitorium, zasypując gradem pytań. Kim jest Harley? Skąd się wziął? Czy aby na pewno nie rzucił na niego Imperio? Po czyjej jest stronie? Jak może tak ich traktować? Czemu Harry z nim rozmawia, skoro ich obraża?

Młody Potter zdjął okulary i z westchnieniem przetarł zmęczone oczy. Podejrzliwy wzrok Granger nie ułatwiał mu skupienia myśli. Co robić? Co ma, teraz, jakby to Hai powiedział, do kurwów stu zrobić?

- Posłuchajcie... Jestem zmęczony...

- Nie! Nie będziesz się znów wymigiwać!

Ron wstał gwałtownie, mierząc oskarżycielsko palcem w współlokatora.

- Zawsze tylko jestem zmęczony, dajcie mi spokój, jutro pogadamy! A potem unikasz nas jak Malfoy Hardodzioba!

Zielonooki spodziewał się, że ta rozmowa nie będzie przyjemnym doświadczeniem. Wiedział że to w końcu musi się zdarzyć. Znał ich. Jednak nie był przygotowany na ich wyrzuty i gniewne miny.

- Harry, - zaczęła nieco spokojniej Hermiona - Ron ma rację. Odwracasz się od nas. Oddalasz. Boimy się o ciebie. Boimy się, że może...

Nie skończyła myśli, krzywiąc się brzydko i patrząc na niego niepewnie. No dalej. Powiedz to. Boisz się, że mój Slyteriński klon coś ze mną zrobił. Że mną manipuluje. Że jestem pod wpływem eliksiru lub zaklęcia. Dalej. Powiedz to.

- Martwimy się. Jesteś naszym przyjacielem. Ron przesadza, jednak zrozum. Jak ty byś reagował w naszej sytuacji?

Longbottom przerwał na chwilę, łapiąc wdech.

- Nie znamy go. Nie wiemy, jaki jest. Na razie prezentuje się okropnie. Chcemy się tylko upewnić, że dalej stoisz po jasnej stronie. Że jesteś po dobrej stronie, Harry.

Odkąd to ten cichy, kruchy dzieciak rzuca takie monologi? Brunetowi zrobiło się głupio, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać.

- Jasne, a dobre, to dwa zupełnie inne słowa, Nev.

Trójka Gryfonów spojrzała po sobie z zdziwieniem.

- Co masz na myśli..?

Dobra. Czas zacząć wierzyć i pomodlić się o ratunek. Merlinie, dopomóż; niechaj ktoś mnie porwie. Albo zabije. Jeden pies.

- To nie jest rozmowa na teraz, Hermiono. Proszę was jednak, uważajcie na Dropsa.

Wstał z łóżka i szybko opuścił pokój, korzystając z dezorientacji przyjaciół. Zrobiło się gorąco. Za dużo powiedział. Cytując Hagrida : Cholibka, mam za długi jęzor.

Wyszedł z pokoju wspólnego, ignorując oburzone sapnięcie Grubej Damy. Wolnym krokiem przemierzał korytarze, próbując wymyśleć, jak przekazać wszytko przyjaciołom. Przywykły do samotnych rozkmin, nie wpadł na pomysł, aby przedyskutować to z bratem. Zresztą, Hai zapewne byłby zajęty. Knuciem. Spiskowaniem. Manipulowaniem.

O tak. Harrison doskonale znał sztuczki bliźniaka. Charyzma, siła perswazji i trochę psychologi wystarczyło mu, aby zmanipulować każdy umysł.

Po co więc zostawał u Snape'a? Czy nim też chciał pokierować jak marionetką? Zrobić z niego swoją nową zabawkę? Szmacianą, skąpaną w czerni laleczkę, ustawioną tuż za innym pionkiem, którego po zbiciu ktoś będzie musiał zastąpić?

Pogrążony w myślach, wpadł na kogoś. Oboje się wywrócili, z obu gardeł wyciekło bolesne jęknięcie. Uniósł wzrok, i napotkał niebieskie, szeroko otwarte oczy i szczupłą twarz okoloną blond czupryną.

- Przepraszam, Luno.

Dziewczyna uśmiechnęła się, wstała i otrzepała z niewidzialnego pyłu czerwoną koszulę z naszytymi jabłkami. Ona nigdy nie przestanie go zadziwiać.

- Nie szkodzi. Ja też patrzę nie widząc, kiedy dokonuję trudnych wyborów.

Uśmiechnęła się z rozmarzeniem.

- Słucham?

- Zrozumieją. Daj im tylko czas. Hai świetnie gra, ta wojna wraz z cytrynowymi dropsami, to już legenda.

Jej uśmiech poszerzył się. Odeszła, zostawiając w tyle osłupionego chłopaka.

Tak. Ona nigdy nie przestanie go zaskakiwać.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz