Prezentacja siebie

1.6K 125 42
                                    

Dostojnym, pewnym siebie krokiem usiadł przy stole, zajmując miejsce jak najdalej od reszty. Ciekawskie spojrzenia coraz bardziej go irytowały, z drugiej jednak strony, właśnie o to chodziło. O zamieszanie. Patrząc na twarz Dumbledore'a wiedział już, że ziarno zostało zasiane, czego potwierdzenie znalazł w oczach Harry'ego.

Brunet z zadowoleniem obserwował reakcję nauczycieli. Show czas zacząć. Siwobrody starzec, o skórze pokrytej nieskończoną liczbą blizn był blady i jakby nieobecny; wpatrywał się pusto w przestrzeń przed sobą, usta miał lekko rozchylone, a splecione dłonie drżały minimalnie. Minevra wydawała się spokojniejsza, wróciła jej maska stanowczej opiekunki jednego z czterech domów. Profesor Sprout uśmiechała się dobrodusznie do żywo gestykulującej Hooch. Snape z kolei wpatrywał się w błękitnookiego z czymś na kształt zaciekawienia, co mocno zaniepokoiło Harry'ego. Niby wiedział, że on jednak jest ten dobry, a nawet zaprzyjaźnił się z Draco, jednak jakiekolwiek emocje na twarzy Mistrza Eliksirów nie bywały widoczne, więc to wydało mu się podejrzane.

- Harry!

Otrząsnął się z zamyślenia, spoglądając z irytacją na Herm.

- Znów odpłynąłeś. Mówiłam, czy to nie dziwne, że twój brat trafił do domu Salazara?

- Hermiono, każdy jest przydzielany tam, gdzie być powinien. Najwidoczniej tam właśnie pasuje.

Ron zmieszał się, patrząc z rumieńcem na drugiego nastolatka.

- Czyli co? Skoro twój brat jest obślizgłym wężem...

- Ronald!

- No co?! Trafił do zasranych śmieciożerców, Hermiono! Nie można tego lekceważyć! Pewnie nie podoba mu się, że Harry'ego zna cała Anglia, a go nikt...

- Ron, wystarczy...

Harry zaczął się denerwować. Nie chciał, aby Ron wyzywał jego brata.

- Nie! On na pewno jest zły! Zobaczycie, pewnie niedługo będzie miał to przeklęte oznakowanie! Da się naznaczyć jak bydło, żeby móc służyć swojemu panu!

Ron aż kipiał ze złości, jego policzki pokryła czerwień, oddech stał się urywany, a dłonie zaciskał na blacie.

Przy stole Węży obserwowano całe zdarzenie, patrząc ukradkiem na nowego i naśmiewając się z rudzielca. Powoli, lekkim, cichym ruchem białowłosy wstał od stołu, i arystokratycznym krokiem ruszył w stronę trójki Gryfonów.

- Ekhm.

Ron odwrócił się i spojrzał na niego z nienawiścią. Harry był już mocno zdenerwowany i jego bliźniak wiedział, że musi interweniować. Show must go on.

- Odejdź ode mnie śmieciojadzie!

Harley uśmiechnął się pobłażliwie, niemal czułym gestem mierzwiąc mu włosy.

- Słodki jesteś, Weasley.

 Rudowłosy wybauszył oczy, patrząc z niedowierzaniem i obrzydzeniem na chłopaka, może nawet z odrobiną strachu. Odrobinką, w końcu to Lew.

- Pedał!

- Homoseksualista, właściwie.

Kilka osób przysłuchiwało się tej dyskusji. Zadowolenie z denerwowania Weasley'a było jawnie widoczne na jego spokojnej, nie zrażonej twarzy.

- Jesteś Śmierciożercą i pedałem! Jak to jest obciągać Sam-Wiesz-Komu, co?

Ślizgon westchnął tęsknie, patrząc rozmarzonym spojrzeniem w górę.

- Nie wiem. O kogo konkretnie pytasz?

Tego już Ronald nie wytrzymał. Czerwony do granic możliwości i wściekły na cały świat niemalże wybiegł z Wielkiej Sali. Uśmieszek pełen mściwej satysfakcji ozdobił jego twarz, dodając mu drapieżności. Zbił piątkę z bratem, mrugnął uwodzicielsko do Hermiony i wrócił jak gdyby nigdy nic na swoje miejsce.

Po uczcie wolnym krokiem udał się w stronę lochów, jednak  przed wejściem do pokoju wspólnego, zatrzymał go zimny, głęboki głos.

- Panie Potter, zapraszam ze mną.

Odwrócił się, patrząc na jednego z nauczycieli. Krzywy nos, ziemista cera, ciało ukryte pod warstwami ciężkiego materiału. Tak, to musiał być Snape. Harry opowiadał mu o znienawidzonym nauczycielu, z jakiś przyczyn jednak nie odczuł oczekiwanej niechęci, raczej zaciekawienie. Ruszył za profesorem, który przepuścił go w drzwiach do gabinetu.

- Usiądź.

Jak mu kazano, tak zrobił, zajmując miejsce na fotelu. Czarnowłosy zajął siedzisko przed nim, intensywnie patrząc mu w oczy.

- Potrzebuje pan czegoś ode mnie, profesorze?

W tym momencie zatopił się w jego oczach. Obsydian, podpadający pod matową czerń wydał mu się niemalże niezwykły. Dwa czarne kryształki wpatrywały się w niego, a mu przez myśl przemknęło, że profesor nie jest taki straszny. Co niepokojące, po przyjrzeniu się jego twarzy wydał mu się wręcz pociągający, z swoją bladością i niebezpieczną, tajemniczą aurą.

- Kto cię tu przysłał?

- Słucham?

Młodszy uniósł brew, uśmiechając się pobłażliwie.

- Potter nie ma brata. Nikt o tym nie mówi, nikt o tym nie słyszał, nigdzie o tym nie pisze. Kto cię przysłał? I po co?

Harley zaśmiał się gardłowo, patrząc z rozbawieniem w oczy profesora.

- Pańska ostrożność jest godna podziwu, profesorze.

- Odpowiadaj. Może oszukałeś Dumbledore'a, ale nie ze mną takie sztuczki.

Białowłosy przekrzywił lekko głowę, patrząc na niego z rozbawieniem.

- Przysłałem się sam, profesorze.

Sięgnął dłonią do szaty, wyjmując z kieszeni list. Pokropił na niego, a ten się rozłożył, ukazując treść. Podał go Severusowi, czekając cierpliwie na reakcję. Po kilku minutach komfortowej ciszy, spojrzał na niego z zrozumieniem i nową determinacją.

- Czyli jednak... Dlaczego teraz?

Harley przejął list, pogłaskał go czule i znów umieścił w kieszeni.

- Dostaliśmy go niedawno. Uznaliśmy, że chcąc udowodnić niewinność Toma i obalić Albiego, trzeba zacząć z grubej rury. Musimy działać całkowicie na granicy bezpieczeństwa czy typowych strategicznych, długookresowych schematów. To ma być szybki, brutalny i nieprzewidywalny cios sztyletem w plecy.

Profesor wyprostował się, podkreślając grację i elegancję swoich ruchów, patrząc na młodzieńca z dumą i nieskrywaną aprobatą. Tak młody, a tak sprytny. Nic dziwnego, że trafił do jego domu. Umiejętność szybkiego planowania jest ciężka do wypracowania. Kącik ust profesora uniósł się nieznacznie, a niebieskooki był pewien, że właśnie znalazł potężnego sojusznika.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz