Kokieter, cz.2

913 73 6
                                    

Harry wstał, pociągnięty przez Toma za dłoń. Zarumieniony, spuścił wzrok, słysząc pierwsze nuty dobiegającej zewsząd muzyki. Szatyn położył drugą dłoń na biodrze niższego, powoli kierując swoje kroki w rytm muzyki. Młodszy nieporadnie poruszał się do rytmu, odwzorowując ruchy mężczyzny. Czując, że policzki pieką go o wiele bardziej, niż wcześniej, wtulił się w Riddle'a, opierając ciężar na silniejszym, lepiej zbudowanym ciele i dając się prowadzić w wolnym, niemal czułym tańcu. Gdyby to nie był Tom, Harry określiłby tą sytuację jako romantyczną. Lecz znał już mężczyznę na tyle, aby wiedzieć, że za czynami czarnoksiężnika kryje się coś konkretnego, i był niemal pewien, że wie, do czego prowadzi cała, na pewno zaplanowana, sytuacja.

- Robisz się coraz śmielszy, Marvolo.

Czarny Pan prychnął z rozbawieniem.

- A ty, coraz mniej śmiały, słodziaku.

Tym razem to Potter prychnął, jednak z zażenowania. Z jednej strony, czuł się komfortowo w silnych objęciach, z drugiej, nowa sytuacja była dla niego nieprzyjemnie obca. Czuł ciepło, rozchodzące się po ciele, przez świadomość starań starszego, z drugiej strony, przerażała go perspektywa zbliżenia się do mężczyzny. Demony życia u wujostwa dalej go prześladowały, i choć brat, ze względu na swoje wyjebanie emocjonalne, brał na siebie większość rodzinnej agresji, na nim również pozostawiła piętno.

- Chodź.

Brunatnooki pociągnął młodszego za dłoń, prowadząc przez kamienny korytarz, ozdobiony kolorowymi rycinami, wprost do staromodnie urządzonej, przestronnej sypialni. Stare, dobrze zachowane meble nadawały klimatu, a duże łóżko, zasłane zieloną pościelą, otoczone było siwo-błękitnym baldachimem. Głowa szatyna powędrowała w dół, a spragnione siebie usta złączyły się w czułym, ku zaskoczeniu zielonookiego, delikatnym pocałunku, a Tom powoli poprowadził go do łoża, kładąc delikatnie na satynowej pościeli. Całując miękkie usta, gładził dłonią bok szczupłej sylwetki, tą drugą obejmując drobniejszą, należącą do bruneta. Swe wargi przeniósł na szczękę, a następnie szyję, za co został nagrodzony cichym westchnięciem. Gdy jednak jego dłoń wylądowała na podbrzuszu nastolatka, ten spiął się mimowolnie, zaciskając powieki. Starszy uniósł się na łokciu, gładząc młodą twarz. Harry, zażenowany swoim zachowaniem, nieśmiało spojrzał na szatyna. Przęłknął z trudem ślinę, uśmiechając się nieco nerwowo.

- Coś nie tak?

Harry spuścił wzrok, biorąc głębszy wdech. Uśmiechnął się delikatnie, gdy jego mięśnie się nieco rozluźniły.

- Nie. Wszystko w porządku.

Jednak Riddle nie dał się zmylić uśmiechowi, gładzącej go po karku dłoni, ani wpatrzonym w niego, wielkim oczom w kolorze zaklęcia uśmiercającego.

Brakowało w nich blasku.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz