Mój mały braciszek

692 56 36
                                    

Po dormitorium Goyle,a, Crabb'a i Potter'a rozniósł się dźwięk stukania.

- Viinceeent. Otworzysz?

Chłopak prychnął rozbawiony w reakcji na nieopisane lenistwo najszczuplejszego z ich pokoju.

- No proszę kochanieeee.

Nastolatek westchnął z politowaniem.

- Jesteś niereformowalny.

Wstał i podszedł do drzwi ich pokoju. Ciekawiło go, kto mógł przyjść. Draco niedawno poszedł. Nie lubił marnować czasu, więc na pewno to nie on się wracał. Otworzył drzwi pokoju z lekkim uśmiechem, który szybko zszedł mu z twarzy.

- Jest Ha-hai?

Cichy, stłumiony głos szybko postawił do tej pory rozwalonego na łóżku niczym żaba na liściu, białowłosego chłopaka do pionu. Vincent przepuścił Harry'ego w drzwiach, zamykając je za nim, a drugi z braci Potter od razu rzucił zaklęcia zabezpieczające.

- Chodź tu.

Z zaciętą i zbyt poważną jak na niego miną zgarnął brata bez zbędnych słów do mocnego uścisku. Po chwili po pokoju rozniósł się głośny płacz. Współlokatorzy niebieskookiego patrzyli współczująco, czekając na ewentualność, w której będę potrzebni. Żaden z nich nie chciał się wtrącać, ale każdy wolał być w pogotowiu, gdyby jednak byli potrzebni, choćby, żeby zrobić kakao.

- On...on...

- Cicho... cichutko mały...

Bliźniak głaskał go uspokajająco po plecach, utrzymując ciężar ich ciał na prawej nodze. Harry nawet nie zorientował się, że opiera się na bracie, który już w niebezpiecznym stopniu odchylił się w tył. Rzucił szybkie, alarmujące spojrzenie na Grega, dzięki czemu już po chwili miał podporę pod plecami. Uśmiechnął się z wdzięcznością, na co chłopak uniósł kciuk w górę.

Harley bez uprzedzenia wszedł w myśli brata, powoli i bezboleśnie przeglądając jego wspomnienia. Zaciętość na młodej twarzy zmieniła się w czystą furię, której widok zmroził krew w żyłach jego kolegów. Kiedy ciało w jego ramionach przestało drgać, odłożył śpiącego brata na swoje łóżko.

- Czy mogę liczyć na waszą pomoc, chłopcy?

Właśnie w takich momentach, jego w założeniu seksowny głos przyprawiał o zawał.

Właśnie takich momentów ludzie się bali.

- Zajmiemy się nim, Hai. Na spokojnie.

Skinął głową i nawet nie spojrzał na nastolatków, kiedy wychodził.

Przemierzał korytarze szkoły, strasząc chłodem w swoich oczach portrety, dyskutujące żywo nad powodem takiego stanu.

Nie reagując na szepty, i tylko niekiedy rzucając szybkie, mordercze spojrzenia w losowy obraz, dotarł do lochów.

Bez zbędnych uprzejmości wykopał drzwi z zawiasów, wiedząc, że zaklęcia nie uwzględniają starej, dobrej, brutalnej siły.

- Co do..?!

Naprawił drzwi i wyciszył pomieszczenie, nim ktokolwiek zdążył usłyszeć wzburzonego profesora. Dla bezpieczeństwa ich obu, stał tyłem do swojego kochanka.

- Harley? Co Ty tu robisz?

Zgrzyt zębów później, młody czarodziej odwrócił się i spojrzał w oczy Mistrza Eliksirów, który widząc to, wciągnął głośno powietrze. Wiele widział w swoim życiu, ale tak nieokiełznanej furii nie spotkał jeszcze nigdzie.

- Zaprowadź mnie do Riddle'a.

Profesor przęłknął z trudem, błądząc wzrokiem po sylwetce białowłosego. Nie wiedział, co powinien zrobić. Niby widział co nieco w wykonaniu młodego partnera, z drugiej strony, to były kawały. Zwykłe żarty. A co, gdy jest zły? Jak wiele byłby w stanie teraz zrobić? Ile odważyłby się pokazać?

I teraz do niego dotarło. Jego policzki pokrył róż, gdy zdał sobie sprawę, jak dużo czasu potrzebował, żeby to zauważyć. Wstydził się tak wolnej reakcji.

Przecież to syn James'a.

Te wszystkie kawały.

Ten tok myślenia.

Mściwy spryt.

Tak. Był synem James'a Charles'a Potter'a. Był perfidnym, chałaśliwym dzieciakiem robiącym dużo zamieszania.

Był świetnym magiem

Świetnym wojownikiem.

Upartym, wyszkolonym taktycznie żartownisiem z asortymentem zaklęć, jakie znali tylko Huncwoci.

Jest cholernym Potter'em.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz