Jak rodzina

639 55 47
                                    

Harrison otworzył oczy.  Rozejrzał się, z lekka rozkojarzony. Nie kojarzył tego miejsca. To nie jego pokój. Nie tu się budził co ranek. Rozejrzał się przezornie, zanim uniósł się na ramionach. Gdy tylko to zrobił, ujrzał przed sobą pulchną twarz jednego z goryli Malfoy'a.

- Dobrze się czujesz, Harry?

Chłopak przytaknął, zaskoczony i lekko przytłoczony ogromem współczucia w głosie chłopaka. No tak. Przychodząc tu, nie pomyślał, że przecież jego brat nie mieszka sam. To szkoła, nie jebany pałac. Sprzedał sobie mentalnego liścia i zjebał się mentalnie za ten brak logiki. No tak. Pacan to pacan, tego nawet Hogwart nie wyreguluje.

- Która godzina.

- Spokojnie. Dzisiaj sobota. Greg poszedł po śniadanie. Nie wstawaj jeszcze. Możesz mieć zawroty głowy, lub być lekko osłabiony.

Wstał z materaca, na którym półleżał chłopak, i przysunął sobie krzesło, przetransmutowane z pióra. Jednak nie byli aż tak głupi, jak mogłoby się wydawać. No tak, jakoś zdać musieli.

- Wyspałeś się, Harry?

- Uh. Tak, dziękuję Vincent.

- Nie ma sprawy. W końcu, jesteś jednym z nas. A my nie pozwalamy krzywdzić swoich.

Delikatny, empatyczny uśmiech godny starszego brata spłoszył lekko avadookiego, jednak nie na tyle, aby źle się poczuł przy rówieśniku. To była miła odmiana. W jego dormitorium nikt nie zostałby, by czuwać, w dniu wolnym, w dodatku z dodatkową atrakcją w postaci wyjścia do Hogsmade. Oni zostali. Plotki się potwierdziły. Węże naprawdę dbają o swoich. To dodatkowo rozgrzało jego poczucie własnej wartości. Był Gryfonem, a on nazwał go częścią tej niemalże rodziny. To było niesamowite uczucie. Jego przyprawione o delikatny uśmiech rozmyślania przerwało skrzypienie drzwi.

- Jestem. Skrzaty były wyjątkowo markotne.

Drugi chłopiec odłożył tacę z jedzeniem, dopiero się do nich odwracając.

- O, Harry. Wstałeś. Wszystko w porządku, przyjacielu?

I teraz kolejna fala ciepła rozlała się po jego ciele. To było niesamowite. Nigdy by nie pomyślał, że będzie się czuł tak wyjątkowo i komfortowo w towarzystwie Ślizgonów.

- Tak. Dziękuję.

Szczery, dziecięcy uśmiech szybko został odwzajemniony przez Ślizgonów.

- Dobra. Pora coś zjeść.

Zasiedli razem do śniadania i Harry był niemal w stu procentach pewien, że ten dzień nie mógł zacząć się lepiej.

Przez chwilę mignęła mu myśl o braku białowłosego, jednak szybko ją porzucił.

Podświadomie wolał nie wiedzieć, co jego bliźniak robi. Naprawdę następnym razem musi pomyśleć, zanim coś zrobi.

Dla dobra ludzkości.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz