Pokątna

1.6K 131 12
                                    

Harley miał wiele atutów. Jednym z nich był pojętny umysł, z czego wywodziło się między innymi bycie niezarejestrowanym animagiem.  Przybrał więc postać małego gekona i wślizgnął się Harry'emu do rękawa, gdy bliźniacy zabierali go na zakupy. Na Pokątnej się rozdzielili. Harley najsampierw udał się do Gringotta. Małe stworzenia dziwnie na niego patrzyły, gdy tłumaczył, że pierwszy raz tu jest i nie wie, jak ma funkcjonować w banku. Sprawdziły jego sygnaturę magiczą, i na tej podstawie, po kilkudziesięciu minutach dyskusji, udostępnili mu drugi klucz do rodowej skrytki, obiecując zachować dyskrecję. Harley natychmiast zablokował dostęp do niej komukolwiek poza nim i jego bratem, i wydawało mu się, że gobliny patrzą na niego z czymś pomiędzy dumą i mściwym zadowoleniem. Następnie, skierował się po różdżkę.

- Witam.

- Dzień dobty, chłopcze.

Olivander wychylił głowę spod lady, patrząc na niego z uprzejmością i lekką dozą ciekawości.

- Chciałbym kupić różdżkę.

- Oczywiście, Panie Potter.

Na ułamek sekundy sparaliżował go strach. Po chwili jednak przypomniał sobie opowieści brata na temat dziwnego, choć miłego mężczyzny, więc uspokoił się i pozwolił mu na dalsze poszukiwania.

- Proszę wziąć do ręki i mmachnąć.

Zrobił jak mu kazano, a kilka pudełek upadło na ziemię.

- Idealna.

Zapłacił, pożegnał się z mężczyzną i wyszedł z uśmiechem na twarzy, chowając swoją nową broń za pasek od dżinsów. Cieszył się z nowych ubrań, kupionych jeszcze w Londynie za pośrednictwem sowy. Były dopasowane i ładne. Nie chciał pokazać się w obcym świecie w obskurnych łachmanach.

W czasie, gdy Harry z przyjaciółmi szukali sprzętu do Quiditcha, on udał się do księgarni Esy i Floresy. Wszedł, skinął głową na przywitanie i udał się do działu z potrzebnymi mu książkami. Tydzień wcześniej, z pomocą bliźniaka zdał egzaminy i wysłał podanie do szkoły, które od razu zostało pozytywnie rozpatrzone. Wybrał te same zajęcia, co Harry, żeby było mu prościej się zaaklimatyzować. Wychodził akurat zza regału, gdy ktoś na niego wpadł, przez co kilka książek wyleciało mu z rąk, a on sam niebezpiecznie się zachwiał.

- Uważaj jak leziesz, idioto!

Pewny siebie, całkiem melodyjny głos należał do platynowowłosego nastolatka o szarych oczach i wygiętej w wyrazie pogardy, przystojnej twarzy.

- Wybacz.

Chłopak zdziwił się, patrząc z niezrozumieniem na dzieciaka, którego z nikąd nie kojarzył.

- Czy coś się stało, Draconie?

- Nie, ojcze. Ta fajtłapa wlazła we mnie, na szczęście dla niego wie, jak się ukorzyć.

Lucjusz Malfoy zmierzył drobnego nastolatka wzrokiem, przyglądając się nie najtańszym ubraniom oraz książką, które trzymał w dłoniach. Nie znał tego dzieciaka, a wydawał się w wieku podobnym do Draco, dlatego też uznał, iż może być dzieckiem kogoś ważnego, kto przyjechał tu zza granicy. Spojrzał znacząco na pierworodnego i zwrócił się do Pottera:

- Musisz wybaczyć, mój syn potrafi być wyjątkowo arogancki.

Lucjusz próbował wyglądać przekonująco, lecz Harley doskonale wiedział, że się podlizuje. Wychwycił jego oceniające spojrzenie i zamyślony na moment wzrok.

- Proszę się nie przejmować. To była moja wina. Poza tym -dodał, widząc, że Malfoy chce coś powiedzieć- nie sądzę, aby szanował pan lub liczył się z moją rodziną. Nie musi być pan sztucznie kulturalny.

Odszedł do kasy, pozostawiając Lucjusza z swym dziedzicem w osłupieniu.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz