Wieczorem kolejnego dnia siedziałam w swoim pokoju. Oczywiście na parapecie, tak jak lubiłam, z książką w ręce. Co jakiś czas zerkałam na obraz za oknem. Słońce chyliło się ku zachodowi wciąż przypominając mi o kolacji, którą powinnam ugotować. Moje zajęcie przerwało pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zmarszczyłam brwi zastanawiając się kto może mnie nachodzić o tej porze dnia. Wstałam i ruszyłam w kierunku z którego dochodził dźwięk. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się przystojny brunet stojący naprzeciwko. Bez namysłu rzuciłam się w jego ramiona, wzdychając. Objął mnie i przycisnął mocniej do swojej piersi, dzięki czemu jeszcze mocniej poczułam zapach jego perfum. W końcu odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam szeroko.
-Wróciłeś - wyszeptałam skanując uważnie jego twarz.
-Wróciłem - odpowiedział posyłając mi uśmiech. -Miałem dla kogo - dodał.
Zaśmiałam się i przesunęłam się zapraszając go do środka. Niepewnie wszedł i rozejrzał się dookoła.
-Nie wiedziałem, że za udaną misję będę mógł wejść do twojego domu - odparł zdejmując czapkę i odwieszając marynarkę na wieszak. -Strach pomyśleć co mi zaoferujesz po piątej wyprawie.
Parsknęłam śmiechem i uderzyłam go w pierś.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo, Barnes.
Ruszyłam w kierunku salonu kiwając dłonią aby ruszył za mną. Zerknęłam w sekundę na swoje odbicie w lustrze i podziękowałam Bogu, że postanowiłam dzisiaj ubrać koszulę i spodnie, a nie jakieś wydarte, stare ubrania. Weszliśmy do kuchni, a ja postawiłam wodę i przygotowałam dla nas kubki.
-Więc? Jak było? - zagadnęłam wrzucając do szklanki saszetki herbaty i cukier.
Bucky usiadł przy stole i oparł dłoń o policzek, przyglądając się moim poczynaniom w kuchni.
-Ciężko, ale wykonalnie. Myślałam, że będzie gorzej - odparł.
Po chwili postawiłam przed nim kubek z parującą herbatą i usiadłam naprzeciw. Bucky zaczął opowiadać mi o misji. Najpierw o tym jakie widoki widzieli z helikoptera, następnie o przeprawie przez las. Skrzywiłam się słuchając jak opowiadał o wybuchu i o tym, że mieli problemy w wyjściu z bazy. Największą uwagę przyciągnęły jego opowieści o walce u boku przyjaciela. Z uśmiechem obserwowałam jak opowiada o Stevie i oraz o tym jak walczyli ramię w ramię chroniąc siebie wzajemnie. Odnotowałam z tyłu głowy, że powinnam podziękować Kapitanowi za odstawienie Barnesa na miejsce cało. Pierwszy raz to James dużo mówił i ani trochę mi to nie przeszkadzało. Co jakiś czas kiwałam głową i uśmiechałam się. Słuchałam go jak zahipnotyzowana. Uwielbiałam gdy się przede mną otwierał i korzystałam z tych chwil. Podparłam głowę na dłoni i uśmiechnęłam się ciepło gdy skończył swoje opowieści.
-A Ty co robiłaś w tym czasie? - zapytał dopijając swoją herbatę.
-Oh, ja no cóż... - zagryzłam nerwowo wargę. Właściwie nie robiłam nic specjalnego. Sporo się o niego martwiłam oraz odsypiałam nasze ostatnie ekspady. -Załatwiałam parę spraw - odpowiedziałam.
Brunet przyjrzał mi się podejrzliwie ale pokiwał w końcu głową.
-Chcesz jeszcze coś do picia? - zapytałam wstając od stołu i zabierając jego kubek do umycia.
-Nie, powinienem się zbierać - odpowiedział wstając. -Właściwie to chciałem zapytać czy masz jutro wolne? Będę jutro malował mieszkanie i jeśli nadal chcesz...
-Z miłą chęcią - odpowiedziałam od razu. -Rano szkolę żołnierzy, zastępując Peggy, ale myślę, że będę wolna od dziewiątej.
Brunet uniósł brwi zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się szeroko. Ruszyliśmy w stronę drzwi. James ubrał swoją marynarkę oraz buty i chwycił za klamkę.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...