Spędziliśmy naprawdę wspaniały wieczór z przyjaciółmi. Chociaż na te kilka godzin przestałam się stresować na myśl o jutrzejszej misji chłopaków. Peggy postanowiła kilkanaście minut temu wrócić do domu. Wyglądała na zmęczoną, a Steve oczywiście chciał ją odprowadzić. Byłam mu bardzo wdzięczna, że nie pozwalał jej mimo wszystko wracać samej. Ja i James natomiast chcieliśmy jeszcze chwilę potańczyć. W efekcie tego, staliśmy właśnie na środku parkietu, otoczeniu tłumem innych ludzi. Orkiestra grała spokojną muzykę. Brunet obejmował mnie w talii i trzymał nasze splecione dłonie tuż przy swojej klatce piersiowej. Moja druga ręka była opleciona wokół jego szyi, a twarz wtuloną w jego tors. Nic nie mówiliśmy, po prostu kołysaliśmy się spokojnie, oddając się w pełni tej chwili.
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się na wspomnienie naszej pierwszej randki, która miałam miejsce właśnie tutaj. Pamiętam, że początkowo bałam się tego spotkania. Umówiłam się w końcu z kompletnie nie znanym mi chłopakiem. Obawiałam się, że brunet nie zrozumiał moich słów, albo co gorsza zapomniał nazwę baru, którą mu podałam. A jednak przyszedł, wyglądając na wypoczętego i szczęśliwego. Już wtedy, gdy zobaczyłam jego oczy, uspokoiłam się, a od pierwszych słów czułam, że ta noc będzie jedną z najlepszych randek w moim życiu. Przetańczyliśmy pół wieczoru, a drugie tyle spędziliśmy śmiejąc się i rozmawiając.
Potem przypomniałam sobie nasze kolejne spotkania. Dzień, w którym James przyniósł mi pączki do pracy. Dzień kiedy malowaliśmy jego mieszkanie. Nasze mieszkanie. Wróciłam wspomnieniami do misji, na której myślałam już, że go straciłam. Napad na labolatorium i bruneta siedzącego przy moim łóżku szpitalnym. Nasza przeprowadzka i wszystkie chwile, które spędziliśmy razem w mieszkaniu — wspólne posiłki, prysznice. Naukę gry na fortepianie, nocne rozmowy, ale przede wszystkim momenty takie jak te. Chwile w których nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło nam tylko bliskość naszych ciał, bądź spojrzenie. Chwile, w których bez słów wiedziałam i czułam naszą miłość.
Oderwałam głowę i podniosłam ją w górę, aby spojrzeć na twarz Jamesa. Nasze oczy się spotkały, a on uśmiechnął się ciepło. Poczułam dobrze mi znany skurcz w żołądku, a po chwili także wypieki na policzkach. Pomimo upływu czasu, nadal wywoływał we mnie te same uczucia co na początku. Bezustannie czułam się jak nastolatka, bez pamięci zakochana w chłopaku.
— Musimy niedługo wracać — wyszeptał, jednocześnie pochylając się aby złożyć pocałunek na moim czole.
Pokiwałam głową za zgodę i zamknęłam jeszcze raz powieki. Chciałam tę chwilę spędzić w cudownej atmosferze. Tańczyliśmy jeszcze dobry kawał czasu, aż postanowiliśmy wracać. Podeszliśmy do baru aby zapłacić. Na szczęście trafiliśmy na właścicieli, których już tak dawno nie widziałam.
— I jak u was dzieciaczki? — zapytał John, odbierając od Jamesa pieniądze.
James przekrzywił głowę i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Natychmiast go odwzajemniłam i roześmiałam się.
— Jak widać, bardzo dobrze — odparłam, opierając się całym ciałem o bok chłopaka.
— Och, widać, widać — odpowiedział staruszek, podając pieniądze brunetowi.
— John, przestań ich zanudzać, są młodzi, jest wieczór, wiesz o czym się myśli o tej porze w tym wieku — wtrąciła Mary, która wyszła z kuchni i podeszła do blatu. Stanęła obok męża i przyjrzała się nam z uśmiechem.
Poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć, a James parska śmiechem. John mrugnął do mnie i pocałował swoją żonę w policzek.
— Jak zwykle cudowna — odparł kręcąc głową.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...