— Madeline —
Dwa miesiące później.
Po tym jak udało nam się uzyskać ułaskawienie, James przestał być uznawany za przestępcę. Jednakże warunkiem było to, że musiał uczęszczać do terapeutki, co akurat niezbyt mu pasowało. Widziałam jednak, że po kilku spotkaniach przekonał się do kobiety. Miałam szczerą nadzieję, że pomożemy mu uwikłać się z całą tą traumą, którą przeżył. Brunet zaczął trenować ze Stevenem i Samem. Widziałam, że kontakt z Kapitanem bardzo dobrze na niego wpływa. W końcu oboje po kilkudziesięciu latach odzyskali swoich najlepszych przyjaciół.
Dziś był jeden z tych dni, gdy akurat pracowałam na noc. Rzadko się to zdarzało, ale ostatnimi czasy zaczynało nam brakować pracowników w szpitalu. Młode dziewczyny przechodziły na macierzyńskie, a my staraliśmy się łatać braki w zespole jak tylko się dało. I właśnie dlatego, postanowiliśmy z Jamesem, że spędzimy razem całe popołudnie przed moim wyjściem. Brunet obiecał, że przygotuje coś specjalnego, doprowadzając mnie tym do szwedzkiej pasji. Nie zrozumcie mnie źle, kocham go nad życie, ale nienawidzę niespodzianek.
Wstałam od biurka, przy którym przeglądałam dokumenty pacjentów i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej wcześniej przygotowane czarne spodnie, koszulę i marynarkę. Położyłam ubrania na łóżku i wygładziłam dłonią. Następnie podeszłam do toaletki i zasiadłam na taborecie, aby przygotować się do wyjścia. W czasie robienia makijażu wciąż się zastanawiałam, gdzie James ma zamiar mnie zabrać. Dzień wcześniej zapewniał mnie, że na pewno spodoba mi się to miejsce, przez co tylko bardziej podsycało moją ciekawość.
Właściwie to gdzie on teraz był? Powinien być po mnie już dziesięć minut temu. Wstałam z taboretu i pospiesznie włożyłam na siebie niepogięte ubrania. Ostatni raz zerknęłam w lustro i jeszcze raz przejechałam po ustach różową szminką. Teraz byłam gotowa. Chwyciłam torebkę i pewnym krokiem wyszłam z pokoju. Zjechałam windą do salonu i odetchnęłam z ulgą, widząc go stojącego przy blacie. Rozmawiał akurat z Samem, który jako pierwszy mnie zobaczył. Uśmiechnął się na mój widok i poklepał Jamesa po plecach, zwracając tym jego uwagę na mnie.
Nasze oczy się spotkały, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Czułam jak wzrok chłopaka dokładnie skanuje moje ciało i ponownie wraca do oczu. Uniósł lekko oba kąciki ust i ruszył w moją stronę. Chwycił mnie w ramiona i zamknął w szczelnym uścisku, zupełnie tak, jakby nie widział mnie od kilku lat. Uśmiechnęłam się na ten gest i w pełni oddając się tej chwili, zanurzyłam głowę w jego ramionach.
— Pięknie wyglądasz — wyznał, odsuwając się ode mnie powoli.
— Ty też całkiem nieźle.
Tak naprawdę to wyglądał cholernie dobrze. Czarna skórzana kurtka, którą tak często ostatnio nosił, idealnie podkreślała jego ramiona. Cholera, całe szczęście że nie miał jej w czterdziestym piątym, bo przepadłabym całkowicie.
— Nieźle? — zapytał unosząc jedną brew.
— Mhm — odpowiedziałam, zagryzając wargę. Niemal natychmiast zauważyłam jak jego oczy zaczynają ciemnieć, nie przestając patrzeć na moje usta.
— Hej! Możecie przestać? Jestem tutaj!
Oboje odwróciliśmy się w kierunku oburzonego Sama. Spojrzałam na Jamesa, a on na mnie i oboje równocześnie parsknęliśmy śmiechem.
— Sam, znajdź dziewczynę to zrozumiesz — powiedział James, obejmując mnie ramieniem.
Czarnoskóry nadal stał na przeciwko nas, opierając się o blat, próbując zachować swoją kamienną twarz. Poznałam go już jednak na tyle, że wiedziałam, że walczy z samym sobą żeby także się nie zaśmiać. Po chwili odepchnął się od wyspy kuchennej i ruszył w kierunku winy, mijając nas.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...