— Od dawna tu jesteś? — zapytałam, siadając na łóżku.
Brunet wrócił z kuchni i postawił przede mną talerz z makaronem. Siedzieliśmy w mieszkaniu od samego rana, wałkując wspomnienia. Opowiadałam mu o naszym pierwszym spotkaniu, o misjach, poligonie i labolatorium. Tak jak postanowiliśmy, uzupełniałam jego pamięć. James kiwał głową na moje słowa, wciąż uważnie mi się przyglądając. Pomijałam jednak wątek naszego związku. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że mogłoby to wywołać na nim zbyt dużą presję. A może myślałam o sobie? Bałam się, że gdy powiem mu, że byliśmy razem, wyśmieje się. Przerażała mnie myśl, że stracił do mnie uczucia i nie będzie w stanie odwzajemnić moich. Dlatego wolałam na razie o tym nie wspominać.
— Po tym jak wyłowiłem was z jeziora, od razu przyjechałem tutaj. Musiałem się ukryć — odpowiedział. Usiadł na na swoim fotelu i zaczął nabierać makaron na widelec.
— Wiedziałam, że to ty — odparłam kręcąc głową. Wsadziłam sobie widelec do ust i z przyjemnością zjadłam makaron.
Spojrzałam na bruneta, który także jadł swoją porcję. Ta scena, ten widok, przywoływał najlepsze wspomnienia z naszego wspólnego mieszkania. Mimowolnie powróciłam wspomnieniami do tamtych lat, rozczulając się nam nimi.
— Kiedyś też gotowałeś mi makaron — wyznałam, kończąc swoją porcję.
James spojrzał na mnie, przechylił głowę w bok. Jego ręka z widelcem zatrzymała się w połowie drogi do jego ust.
— Dlaczego? — zapytał, marszcząc brwi.
Nagle dotarło do mnie co powiedziałam, a co powinnam była zatrzymać dla siebie. Przecież nie wspominałam mu o naszym wspólnym mieszkaniu. Omijałam ten temat tak długo jak mogłam, bo bałam się o tym mówić. Poczułam silne uderzenie gorąca, a w mojej głowie zakręciło się od gonitwy myśli. Musiałam teraz wymyślić coś sensownego, co pomoże mi wygrzebać się z bagna, w które się wpakowałam. Kropla potu spłynęła po mojej szyi a ja odchrząknęłam.
— Przyniosłeś mi kiedyś do pracy, jak zepsuł się mój piec — odparłam, uśmiechając się sztucznie.
Brunet pokiwał powoli głową i zjadł swój ostatni kęs. Odłożył talerz na stolik w salonie i usiadł wygodnie na fotelu.
— To miłe z mojej strony. Chyba — zauważył.
Także odłożyłam swój talerz i spojrzałam na niego z uśmiechem. Pokiwałam na zgodę głową. Ponownie zaczęliśmy wspominać dawne czasu. James przeniósł się do mnie na łóżko i położył się na boku. Ja wciąż siedziałam skrzyżnie, obserwując go z góry. Godziny mijały, a my nie przestawaliśmy rozmawiać. Aż dziwne, że tak dobrze nam szło. Bałam się, że będzie między nami jakiś dystans, ale zachowywaliśmy się dokładnie tak samo jak kiedyś. No może poza całowaniem i tym podobnymi, ale nasza rozmowa się nie zmieniła.
— Bałem się, że będzie niezręcznie — wyznał w końcu brunet. Pokiwałam głową na zgodę, uśmiechając się lekko.
— Ja także, ale jest tak jak kiedyś. To chyba dobry znak — odparłam.
Tym razem to on pokiwał głową. Podłożył pod swoją głowę metalową rękę i poprawił się na łóżku. Ułożył się wygodnie i ponownie na mnie spojrzał.
— Dosyć o mnie. Czym się teraz zajmujesz? — zapytał.
— Pracuję w firmie Starka, czasem pomagam Avengersom, jestem lekarzem — powiedziałam patrząc w sufit.
— To całkiem sporo zajęć — zauważył z podziwem wypuszczając z ust sporo powietrza.
Spojrzałam na niego rozbawiona. Leżał teraz na plecach i spoglądał w sufit. Nie chciałam wspominać, że byłam do tego zmuszona. Ciągle szukałam sobie jakiegoś zajęcia, byle by tylko nie myśleć o nim. Potrzebowałam adrenaliny, bo tylko ona sprawiała, że na moment zapominałam o bólu w sercu.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...