Kolejny tydzień spędziłam w domu, chciałam zregenerować siły po ostatnim incydencie. W tym czasie pakowałam swoje rzeczy, a James wpadał po torby i przenosił je do swojego mieszkania. Naszego mieszkania. Wizja wspólnej przyszłości wydawała się wręcz nierealna. Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że zamieszkam z chłopakiem w tak krótkim odstępie czasu, wyśmiałabym go.
Nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale tamtej nocy w barze coś między nami zaiskrzyło. Każde kolejne spotkanie tylko upewniało nas w tym uczuciu. Nie wiem kiedy dokładnie pokochałam Jamesa, ciężko było mi podać konkretną datę. Ale sposób w jaki się mną opiekował, jak na mnie patrzył i jak mnie uszczęśliwiał potęgował moje uczucie do niego.
Zawsze myślałam, że taka miłość zdarza się tylko w książkach i na filmach. I proszę bardzo, właśnie mi udało się ją przeżyć w realnym życiu. Nie musieliśmy udawać, kryć się i kłócić. Nasze uczucie było szczere i prawdziwe. Każdy nam to powtarzał. Czasem miałam wrażenie jakby nasi przyjaciele czytali nas jak książkę, ekscytując się bardziej od nas.
Peggy bardzo wkręciła się w całą przeprowadzkę. Poprzedniego wieczora postanowiłyśmy zrobić sobie babski wieczór. Brunetka wzięła wolne w pracy, a ja poprosiłam Bucky'ego, aby przyszedł dopiero kolejnego dnia. Przesiedziałyśmy cały wieczór śmiejąc się i płacząc, wspominając wszystkie chwile w tym mieszkaniu. Peggy wielokrotnie zapewniała mnie, że ten dom zawsze będzie moim domem. A potem mówiła, że cieszy się, że idę na przód i układam sobie swoje własne życie. Miałam nadzieję, że i ona ze Stevem także tego doczekają.
Odetchnęłam głęboko pakując ostatnie przedmioty do torebki. Stanęłam na środku pustego już pokoju i rozejrzałam się. Ze ścian poznikały zdjęcia, z szafek kosmetyki i ubrania. Zabrałam nawet kwiat, który dostałam od bruneta na naszej pierwszej randce.
-Gotowa?
Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam chłopaka opierającego się o framugę. Ręce miał skrzyżowane i przyglądał mi się z uśmiechem. Podbiegłam do niego i podskoczyłam, wskakując mu w ramiona. Podniósł mnie do góry i pocałował namiętnie.
-Chodźmy - powiedziałam odsuwając się.
Uśmiechnął się i odstawił mnie na podłogę. Wzięliśmy moje ostatnie torby i ruszyliśmy do wyjścia. Peggy była dzisiaj w pracy, więc wyjęłam swoje klucze i zamknęłam drzwi. Dotknęłam ich dłonią i uśmiechnęłam się do siebie. Odetchnęłam i odwróciłam się do nich tyłem.
James stał już przy furtce i wciąż mi się przyglądał. Widziałam, że jest szczęśliwy. Ruszyłam w jego stronę. Gdy do niego dołączyłam, skierowaliśmy się na jego ulicę. Chłodne marcowe powietrze dawało o sobie znać, dlatego cieszyłam się, że założyłam ciepły płaszcz.
Droga nie trwała długo, w końcu brunet mieszkał tylko parę przecznic ode mnie. Otworzył drzwi i weszliśmy w końcu do mieszkania. Naszego. Zdjęliśmy okrycia i odłożyliśmy torby do sypialni. James zrobił w szafach miejsce na moje ubrania. Uśmiechnęłam się i usiadłam na dużym, podwójnym łóżku. Z zachwytem stwierdziłam, że jest bardziej miękkie od mojego.
-I jak się czujesz? - brunet usiadł obok mnie. Rozejrzałam się ponownie po pokoju.
-Na razie w porządku - powiedziałam po chwili i spojrzałam na chłopaka.
-Na razie? - zapytał marszcząc brwi.
Wybuchnęłam śmiechem i popchnęłam go na materac. Chwycił mnie w ostatniej chwili i pociągnął za sobą, tak, że wylądowałam na nim. Zaśmialiśmy się, a on odgarnął kosmyk moich włosów, który wyplątał się z kucyka.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fiksi Penggemar"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...