Epilog 1

1.7K 94 38
                                    


Podróż w czasie. Podróż do przeszłości. Kto by pomyślał, że coś takiego jest w ogóle możliwe? Kto by pomyślał, że akurat na niego spadnie zaszczyt posłużenia się wehikułem czasu? Na pewno nie James i Madeline. 

Brunetka zaczęła powoli otwierać oczy, mrugając co jakiś czas, próbując dostosować się do jasnego światła, panującego w pomieszczeniu. Przez kilka długich chwil jej oczy były mocno zaciśnięte, toteż omal nie zakręciło się jej w głowie gdy je otworzyła i zobaczyła przed sobą znajomy obraz. Być może to jednak on był główną przyczyną jej zawrotów, albowiem na przeciwko siebie, w podłużnym lustrze, Madeline zobaczyła swoje odbicie. Przyglądała się sobie w osłupieniu, skanując dłońmi całą swoją twarz. Znowu miała na sobie białą koszulę, granatową spódnicę za kolano i tego samego koloru marynarkę. 

Odetchnęła w końcu z ulgą, a szeroki uśmiech wpłynął na jej malinowe usta. Udało się im. Doskonale pamiętała ten ubiór. Peggy oburzyła się wtedy, że idzie tak formalnie ubrana do baru, aby powitać ocalałych żołnierzy z 107 jednostki. I choć wtedy Madeline nie miała pojęcia co, a raczej kto tam na nią czeka, to teraz miała chęć zmienić swoje ubrania. 

Zamiast tego, podeszła bliżej lustra. Mimowolnie wygładziła i tak idealnie wyprasowaną koszulę, sprawdzając, czy aby przypadkiem nie śni. Zaczęła rozglądać się dookoła, skanując dokładnie pomieszczenie, w którym się znajdowała. Białe ściany, przyozdobione kilkoma obrazami, drewniane biurko w kącie pokoju, niewielkie łóżko i okno z parapetem, z którego rozciągał się widok na ulice Nowego Jorku.

Nowego Jorku z lat czterdziestych, dwudziestego wieku.

— Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

Brunetka podskoczyła w miejscu, prędko odwracając się w kierunku, z którego dochodził tak utęskniony głos. W istocie, zobaczyła przed sobą ducha. Peggy Carter, jej starsza siostra, którą pożegnała kilka lat temu, stała teraz przed nią, w kwiecie wieku, patrząc na nią jak na kompletną wariatkę. Miała na sobie długą, bordową sukienkę, a na szyi sznur pereł, który dodatkowo dodawał jej uroku. 

— Teraz to już w ogóle — powiedziała wyższa dziewczyna, marszcząc brwi. — Wszystko w porządku? — zapytała, dotykając ramienia siostry.

Madeline poczuła pierwsze łzy, które zaczynały napływać do jej oczu. Widok siostry ogromnie ją poruszył, ponieważ bardzo za nią tęskniła. Toteż nie myśląc wiele, rzuciła się na nią, mocno ją do siebie przytulając. To było dla niej wyjątkowe uczucie, móc ponownie mieć ją w swoich ramionach. Peggy była kompletnie zdezorientowana reakcją swojej młodszej siostry. Widywała ją niemal każdego dnia i pomimo, że były sobie bliskie, rzadko okazywały sobie uczucia w tak oczywisty sposób. Madeline wciąż nie potrafiła się jednak od niej odsunąć, kurczowo trzymała się wyższej dziewczyny, do momentu aż ta druga nie odwzajemniła jej uścisku. Peggy w końcu poklepała siostrę po plecach, uśmiechając się pod nosem. 

— Mad, przerażasz mnie — mruknęła, wysuwając się w końcu z objęć Madeline.

— Wszystko w porządku — odparła ocierając łzy.

Madeline po raz ostatnie odwróciła się w kierunku lustra, poprawiając koszulę. Wiedziała jaki jest dzień i gdzie będą zmierzać. I nie mogła się tego cholernie poczekać. Toteż poprawiła włosy i równie radośnie zwróciła się z powrotem do Peggy. Dziewczyna nadal podejrzliwie się jej przyglądała.

— Jestem gotowa. Idziemy? — zapytała, ruszając w kierunku wyjścia.

Gdy spojrzała na swoją siostrę, jej mina wyrażała jeszcze większą dezorientację niż chwilę temu. Madeline roześmiała się na ten widok i prędko podeszła do niej. Chwyciła ją pod ramię i pociągnęła w kierunku wyjścia z ich mieszkania. Co rusz, oglądała się za siebie, starając się wyłapać jak najwięcej szczegółów, w końcu dawno tu nie była. Jej kubek z kawy, wciąż znajdował się na suszarce, nigdy nie odstawiałam go do półki, a w chlebaku znajdował się świeży chleb.

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz