57.

1.6K 104 36
                                    

— Madeline —

To była kolejna ciężka noc. Miałam nawet wrażenie, że gorsza od poprzedniej. James cały czas się rzucał i gdy zaglądałam do niego cały czas był spocony. W końcu znowu się przy nim położyłam i przytuliłam. Było już trochę nad ranem, ale w końcu zasnął w moich ramionach. I w dodatku ponownie na podłodze. Myślałam, że wypocznę na tym wyjeździe, ale nic bardziej mylnego. Wszystko bolało mnie jeszcze bardziej niż przed przyjazdem.

Gdy tylko promienie słońca zaczęły przebijać się przez zasłony, wstałam i wyszłam z pokoju chłopaka. Postanowiłam wziąć prysznic, aby się trochę rozbudzić. Ciepła woda działała na mnie wyjątkowo kojąco. Oparłam się dłońmi o szybę i odetchnęłam. W mojej głowie wciąż miałam tysiące myśli. Powoli zaczynałam mieć dość tego wszystkiego. Z jednej strony miałam przy sobie Jamesa, pozwalałam mu na to aby wszystkie te chwile trwały, ale przez to ja wciąż stałam w martwym punkcie.

Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i przyjrzałam się sobie w lustrze. Pokręciłam głową widząc sińce pod oczami. Spięłam włosy spinką i ruszyłam do swojego pokoju. Założyłam spodenki i bluzę i wyszłam cicho z domku. James nadal spał i wcale się mu nie dziwiłam, praktycznie całą noc miał niespokojną. Ruszyłam do budynku z jedzeniem, aby zebrać jakoś siły. Nałożyłam sobie trochę owoców i warzyw i zrobiłam kawę. Gdy siadałam przy stole do namiotu wszedł T'Challa i pomachał do mnie. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam powoli jeść. Po chwili mężczyzna przysiadł się do mnie i przywitał. Chwilę jedliśmy w ciszy, aż w końcu skończyłam i chwyciłam kubek z kawą do ręki.

— Wybacz moje pytanie o tak wczesnej porze, ale czy macie już pomysł na całą tę terapię Jamesa? — zapytałam upijając łyka kawy.

Mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się tajemniczo.

— Poniekąd tak — odezwał się, wkładając sobie kęs papryki do ust. — Nie domyślasz się jeszcze jaki?

Pokręciłam głową, a mężczyzna ponownie się uśmiechnął. Następnie wziął tak samo jak ja kubek z kawą do ręki i oparł się wygodnie o oparcie krzesła.

— Ty jesteś kluczem Madeline. Tylko Tobie udało się wyłączyć Program, w dodatku dwukrotnie — odparł.

Zmarszczyłam brwi i zatrzymałam kubek w połowie drogi do moich ust. Powoli odstawiłam go na blat i położyłam dłonie na stole.

— Chyba nie rozumiem... – pokręciłam głową zdziwiona.

T'Challa roześmiał, a następnie upił sporego łyka napoju.

— Rozmawiałem ze Stevenem i tak jak ja, uważa, że najlepszą terapią dla Jamesa jesteś Ty sama. Uważamy, że dzięki Tobie może wyjść na prostą i poradzić sobie z programem, a raczej pozostałościach po nim i hydrze. Nie zauważyłaś, że od kiedy tutaj jesteś, stał się o wiele weselszy? Przedtem ani razu nie widziałem aby się uśmiechał.

Pomyślałam, że jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się nad tym samym. Ostatnimi czasy Bucky często się uśmiechał. Mimo to, jego koszmary nadal nie zniknęły, tak samo jak dystans, który nadal między nami utrzymywał.

— Nie wiem czy jestem dla niego aż tak bliska — wyznałam szczerze.

Po ostatnich wydarzeniach może i chciałam w to wierzyć, ale wciąż miałam w głowie to co brunet mi powiedział ponad pół roku temu w złości. Nie chciał mnie.

— Jesteś — odparł pewnie i pokiwał głową. — Po prostu jest zraniony i zagubiony — dodał.

— Co powinnam zrobić w takim razie? Jak mam pomóc? — zapytałam.

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz