— Madeline —
Nadszedł dzień pożegnań. Ostatni dzień w Stark Tower. Ostatni dzień z przyjaciółmi. Ostatnia wspólna noc w moim, a raczej jak to mawia James, w naszym pokoju. Brunet z samego rana wyleciał do Wakandy i wcale mu się nie dziwiłam. Chciał podziękować Okoye i T'Challi za możliwość terapii oraz za cały pobyt w ich mieście. No i oczywiście Shuri, która podarowała mu nowe, metalowe ramię. Było ono symbolem, początkiem jego nowego życia.
Ja w tym czasie postanowiłam pożegnać się z jedną z ważniejszych osób w moim życiu. On także był moją rodziną. Dlatego, siedząc w korytarzu przed jego gabinetem, miałam łzy w oczach. Wiedziałam, że to nie pożegnanie, w końcu spotkam go po kilku latach jako syna Paula, ale dla niego, to było pożegnanie. Cieszyłam się jednak myślą, że jest jedną z osób, które spotkam.
— Madeline? — drzwi otworzyły się, a w nich stanął siwy mężczyzna, z ciepłym uśmiechem.
Natychmiast go odwzajemniłam, jednocześnie podnosząc się z miejsca. Ruszyłam w jego kierunku, ale gdy zaproponował mi wejście, pokręciłam głową. W końcu miałam dziś pełno osób, z którymi musiałam się jeszcze spotkać.
— Witaj Danielu — powiedziałam, stając przed nim. — Przyszłam się pożegnać.
— Wyjeżdżasz? — zapytał zdziwiony. Pokiwałam głową, nie chcąc rozwodzić się nad tym tematem. Obiecałam przyjaciołom, że nie zdradzę iż odnaleźli możliwość podróżowania w czasie. — Na długo?
— Na zawsze — powiedziałam, na co mężczyzna ewidentnie posmutniał.
— Z sierżantem Barnesem? — zapytał, unosząc brew w górę.
Na jego słowa, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Udało nam się i oczyściliśmy imię Jamesa. Przeszedł terapię w Wakandzie, a następnie spotkania z psychoterapeutą. Pamiętam jak świętowaliśmy dzień, gdy jeden z policjantów zwrócił się do niego jego dawnym tytułem. Sam z tej okazji otworzył nawet jedną z lepszych whisky Tony'ego.
— Tak — odparłam z uśmiechem.
Mężczyzna pokiwał głową i rozłożył ramiona. Wtuliłam się w niego, myśląc, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu, to ja tuliłam go w ten sposób do snu. Czytałam mu bajki, opowiadałam o przygodach w jednostce, a także o brunecie z niebieskimi oczami.
— Będzie mi Ciebie brakować — powiedział, po chwili się odsuwając. Straciłam rachubę ile czasu spędziliśmy w takiej pozycji, ale nie przejmowałam się tym ani trochę. — Mam jednak wrażenie, że jeszcze kiedyś się spotkamy. W jakiś sposób.
Uśmiechnęłam się szeroko i przytaknęłam, kiwając głową.
— Spotkamy się na pewno — odparłam zgodnie.
***
Dokończyłam formalności w pracy, a także w swojej szkółce. Osobiście złożyłam wizytę Emily i jej mamie. Nie mogłam tak po prostu wyparować, nie żegnając się z tą uroczą i utalentowaną dziewczynką. Wiedziałam, że nigdy więcej jej nie spotkam, a chciałam powiedzieć jej, jak ogromny ma dar. Pewnego dnia zaprosiła mnie do teatru na występ całego szkolnego zespołu. Zabrałam ze sobą Jamesa, który przyznał mi wtedy, że dziewczynka jest naprawdę świetna. Pożegnanie z nią było bolesne i pomimo, że polecałam jej wielu innych nauczycieli, odparła, że chce tylko mnie. To było takie... miłe. Słyszeć, że dla kolejnej osoby jestem aż tak ważna. Chwile takie jak te, sprawiały, że naprawdę nie chciałam opuszczać tego miejsca.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...