Nie, to niemożliwe. Wysoce prawdopodobne, że miałam omamy tuż przed samą śmiercią, ale to wszystko wydawało się tak bardzo realne... Tuż przed moimi załzawionymi oczami stał mężczyzna, który przypominał mojego ukochanego sprzed siedemdziesięciu lat. Byłam wręcz pewna, że to on, ale coś w jego spojrzeniu było mi obce.
Chłód wręcz emanował z jego oczu, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś, pomimo, że było puste i pozbawione dawnego blasku. Nagle wszystkie wcześniejsze obrażenia, których dostałam przestały mieć znaczenie. Poczułam silny, ale nie fizyczny ból w klatce piersiowej, zlokalizowany w okolicy mostka, tuż pod sercem. Znałam ten ból doskonale, w końcu towarzyszył mi przez kilkadziesiąt lat. Zaczęło mi się kręcić w głowie, zaschło mi w ustach i wręcz czułam, że zaraz chyba zwymiotuję. Niezbyt adekwatna reakcja jak na spotkanie chłopaka, którego nie widziało się od tylu dekad.
Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał, dając mi możliwość do przyglądnięcia się chłopakowi. Sporo się w nim zmieniło od naszego ostatniego spotkania. Jego włosy nadal były brązowe, ale zdecydowanie dłuższe, sięgały niemal jego ramion i z pewnością dawno nie były myte. Twarz nadal miał młodą i przystojną, ale pokrytą wieloma bliznami, o których powstaniu nie wiem czy chciałam wiedzieć. To co się w nim nie zmieniło, to jego błękitne tęczówki w kolorze oceanu.
Przez krótki moment, w którym wypowiedziałam jego imię, jego spojrzenie złagodniało. Nie byłam jednak do końca pewna, może tylko mi się przywidziało, bo już po kilku sekundach, jego metalowa dłoń przyszpiliła mnie jeszcze mocniej do ściany. Zacisnął swoje metalowe palce na mojej szczupłej szyi, ponownie skracając mi dopływ powietrza.
Kompletnie nie rozumiałam co się dzieje, w mojej głowie krążyło na raz tysiące myśli, a mój mózg nie nadążał z przyswajaniem nowym informacji. Nie rozumiałam dlaczego James stoi tutaj przede mną, skoro kilkadziesiąt lat temu zmarł. I dlaczego do cholery próbuje mnie zabić.
—James — wychrypiałam ponownie. W geście rozpaczy, uniosłam swoją dłoń, nieudolnie próbując dotknąć jego twarzy.
Jednym ruchem, odepchnął moją dłoń i rzucił moim ciałem o podłogę. Już w momencie zderzenia z ziemią poczułam ostry ból w plecach. Przetarłam oczy i kilkakrotnie zamrugałam, ponieważ wszystkie kontury zaczęły tracić na ostrości. Leżałam bezwładnie na podłodze, próbując wciąż zrozumieć sytuację sprzed chwili. Powinnam była wstać i zacząć się bronić, ale jedyne co zrobiłam to wpatrywanie się w czarne buty, zbliżające się do mnie. Zdawałam sobie sprawę, że muszę być nieźle poharatana, ponieważ nie odczuwałam żadnego bólu, będąc w kompletnym szoku. Uniosłam głowę i spostrzegłam nad sobą bruneta. Już wyciągał w moją stronę zaciśniętą metalową pięść, gdy nagle z prawej strony przybiegł Steve i odepchnął go z całej siły. Ciało Jamesa zderzyło się ze ścianą, tworząc w niej odbicie. Steve wykorzystując chwilę nieuwagi bruneta, uklęknął obok mnie i otarł moje czoło. W końcu mój wzrok się polepszył, a ja zobaczyłam, że palce blondyna są we krwi. Pospiesznie dotknęłam swojego czoła, także znajdując na palcach czerwoną maź. Steve słysząc za sobą ruch, podniósł się i osłonił nas tarczą, akurat w tym samym momencie gdy Bucky stanął na własne nogi, tuż na wprost nas.
— Poznajesz nas — odezwał się blondyn.
Wstałam powoli z podłogi i oparłam się o ścianę za swoimi plecami. Odczuwałam lekki ból, ale był stłumiony emocjami, które właśnie we mnie narastały. Wyjrzałam zza ramienia Stevena i spojrzałam prosto w błękitne oczy bruneta. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że stał tam i był prawdziwy. Przez tyle lat uważałam, że umarł, a tymczasem on stał tuż obok mnie. Prawie, że na wyciagnięcie ręki. Nasze spojrzenia się spotkały, a on ponownie przybrał swój nowy wyraz twarzy, który przesycony był wściekłością.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...