59.

1.8K 104 35
                                    

— Madeline —

Miesiąc później...

Dziś obudziłam się w bojowym nastroju do działania Wczoraj dzwonił do mnie James i poinformował mnie, że jego terapia się zakończyła. Oczywiście z pozytywnym skutkiem. Od rana skakałam jak szalona, nie mogąc się doczekać jego powrotu. Tak strasznie za nim tęskniłam. Ten miesiąc ciągnął się w nieskończoność i pomimo, że był inny niż poprzednie pół roku, nadal było mi ciężko. Tym razem jednak dzwoniliśmy do siebie, rozmawialiśmy na kamerkach i śmialiśmy się. To było coś zupełnie innego. 

Wstałam z łóżka i ubrana w piżamę, ruszyłam do salonu, aby coś zjeść. Postawiłam dzisiaj na gofry, miałam trochę czasu i bardzo dobry humor, więc mogłam spędzić trochę czasu, gotując. Usmażyłam kilka gofrów z myślą o innych mieszkańcach wieży. Sobie nałożyłam dwa, a resztę zafoliowałam i schowałam do lodówki. Dodałam do swoich śmietanę i parę malin po czym usiadłam przy stole.

— Dzień dobry — do kuchni wszedł Tony i od razu skierował się do ekspresu z kawą.

Ugryzłam kawałek gofra i przeżułam go szybko.

— Hej, proszę, zrób mi też — powiedziałam błagalnie i posłałam brunetowi najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.

Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami i parsknął śmiechem.

— Tylko doprowadź się do porządku — odparł, wskazując na swój kącik ust.

Zmarszczyłam brwi i dotknęłam swoich ust. Rzeczywiście na lewym kąciku miałam trochę bitej śmietany. Ściągnęłam jej nadmiar palcem i wsadziłam sobie do ust. Tony podszedł do stołu z dwoma kubkami kawy i jeden położył przede mną. Zajął miejsce na przeciwko mnie i zmrużył oczy.

— Podobno Barnes wraca — zauważył, upijając łyka ciepłego napoju.

Uśmiechnęłam się na myśl o Jamesie i o tym, że już dziś wieczorem się spotkamy. Cała tęsknota, którą odczuwałam od miesiąca, miała znaleźć dzisiejszego dnia kumulację. Czułam jak policzki zaczynają mnie boleć od rozciągniętego uśmiechu, więc spuściłam głowę i pokręciłam nią. 

— Tak, wraca — odpowiedziałam, biorąc kolejny kęs do ust.

— I zostaje tutaj, prawda? W Nowym Jorku — zapytał z wyczuwalnym niezadowoleniem brunet.

Spuścił wzrok i upił sporego łyka kawy. Odstawiłam gofra i także się napiłam, nie spuszczając z przyjaciela uważnego spojrzenia.

— Odpuść mu Tony, może mógłby znowu tu zamieszkać? Chcę załatwić mu ułaskawienie i... — zaczęłam, odstawiając kubek.

— Nie ma mowy, Madeline — przerwał mi brunet. Odstawił swój kubek i położył dłonie na stole. — Jest niebezpieczny i ma na ciebie zły wpływ.

Prychnęłam i pokręciłam z niedowierzeniem.

— Masz zamiar mnie pouczać? — syknęłam.

— Niby masz sto lat, a w ogóle nie zachowujesz się jak dorosła osoba. Przejrzyj na oczy — powiedział surowo. — Wyłączyłaś Program, wyjęłaś chip, załatwiasz mu mieszkanie i ułaskawienie. Jak dla mnie, brzmi to jak wykorzystywanie.

Wstałam od stołu i spojrzałam na niego z góry. Nie ukrywałam tego, że zrobiło mi się przykro z powodu jego słów. Może gdybym nie znała Jamesa, poczułabym małą obawę na jego słowa. Jednak ufałam chłopakowi w stu procentach. Nie czułam się wykorzystywana, czułam powinność do tego aby mu pomóc. James był w kiepskim stanie, dopiero co uwolnił się od Hydry. Przez wiele lat był mrożony, wykorzystywany do walki i krzywdzony. Nie mówiąc już o tym, że prali mu mózg. Potrzebował teraz przyjaciół i dobrych ludzi obok, który mogliby mu pomóc.

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz