Za prośbą Howarda miałam dzisiaj ostatni dzień przypilnować labolatorium. Brunet miał już jutro wrócić ze swojej tygodniowej delegacji. Był to oczywiście także i kolejny tydzień, w którym nie zamieniłam z Jamesem nawet słowa. Po spotkaniu zarządu wstałam i ruszyłam do drzwi. Chyba pierwszy raz to ja wychodziłam jako pierwsza, a nie Buck. Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi, poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku więc szybko się odwróciłam.
Zobaczyłam przed sobą bruneta, który patrzył na mnie w skupieniu. Po chwili puścił moją dłoń i wsadził dłonie do kieszeni.
-Masz czas? - zapytał.
-Mogę mieć o dziewiętnastej, muszę dziś zamknąć labolatorium - odparłam na co chłopak pokiwał na zgodę głową.
Staliśmy tak chwilę, patrząc na siebie bez słowa. Nie wiedziałam co powiedzieć, natomiast jego postawa wyrażała jedynie skruchę. Może to w końcu moment żeby szczerze ze sobą porozmawiać.
-Przepraszam - powiedzieliśmy w tym samym momencie.
Oboje się uśmiechnęliśmy, a ja pokręciłam z niedowierzeniem głową. James podszedł do mnie i pogładził dłonią mój policzek.
-Przyjdę po Ciebie o dziewiętnastej, dobrze? - zapytał patrząc mi w oczy.
Pokiwałam głową na zgodę i wtuliłam się w jego tors. Te parę dni bez jego dotyku i ciała były prawdziwą katorgą. Odetchnęłam głęboko wciągając w nozdrza jego zapach. Odsunęłam się o krok. Uśmiechnęłam się do chłopaka ostatni raz i odwróciłam się w stronę wyjścia.
Była dopiero piętnasta, ale chciałam jeszcze trochę popracować w labolatorium. Na miejscu założyłam swój biały fartuch. Zebrałam potrzebne rzeczy i usiadłam przy mikroskopie. Zaczęłam badać różnego rodzaju próbki. W końcu po kilku godzinach wstałam i podeszła do szafki, aby odłożyć rzeczy. Otworzyłam jedną z nich, a w środku zauważyłam coś dziwnego. Przedmiot, który widziałam już jakiś czas temu. Strzykawkę z niebieskim płynem. Wyglądał wręcz identycznie jak serum, które podaliśmy Steveowi, aby uczynić go super żołnierzem. Wzięłam przedmiot do ręki i przyjrzałam mu się w skupieniu. Zdecydowanie nie błyszczał się tak jak poprzedni, ale kolor był ten sam. Czy Howard próbował odtworzyć serum? Zmarszczyłam brwi i podeszłam z strzykawką do mikroskopu. Usłyszałam głośny odgłos dobiegający z korytarza. Spojrzałam na zegar, który wskazywał osiemnastą. Następnie zerknęłam na drzwi, ale nikt przez nie nie wszedł. Pewnie mi się coś przesłyszało.
Wycisnęłam kroplę niebieskiego płynu na szkiełko badawcze i wsadziłam pod mikroskop. Z ciekawością przyglądałam się próbce, ale nie widziałam w niej nic specjalnego. Najwidoczniej Howard był w bardzo wczesnej fazie badań. Wstałam od biurka i postanowiłam poszukać jakiś dokumentów, pozostawiając strzykawkę z igłą na blacie. Weszłam na podest i stanęłam za biurkiem Howarda. Otworzyłam szafkę i zaczęłam szukać papierów. Wyjęłam parę teczek i już miałam wygodnie usiąść i zacząć je przeglądać, gdy ponownie usłyszałam głośny odgłos, dochodzący z korytarza.
Spojrzałam ponownie na zegar. Minęło zaledwie dziesięć minut. Może to James przyszedł po mnie wcześniej? Włożyłam papiery z powrotem do szuflady i wstałam. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W korytarzu panowała ciemność, a ja nie miałam żadnej latarki, dzięki której mogłabym sprawdzić skąd pochodzi odgłos.
-James? - krzyknęłam w przestrzeń.
Nikt nie odpowiedział. Zmarszczyłam brwi i dłonią odszukałam broni, która znajdowała się za paskiem mojej spódnicy. Ścisnęłam ją w dłoni i wyciągnęłam. Ruszyłam w głąb korytarza o krok.
-Jest tutaj ktoś?
Znowu nic. Wycelowałam dłoń przed siebie i zaczęłam cicho się skradać. Nagle ponownie usłyszałam ten dźwięk. Teraz był o wiele bliżej. Zrozumiałam, że to nie zwykły dźwięk, tylko odgłos pistoletu. Mocniej ścisnęłam swój i przełknęłam ślinę.
Jakieś światło oświetliło koniec korytarza. Nagle zobaczyłam dwóch mężczyzn z pistoletami idących prosto na mnie. Wszędzie bym rozpoznała żołnierzy Hydry i tym razem nie było inaczej. Maszerowali w moim kierunku trzymając w dłoni karabiny, którymi z łatwością by mnie zabili. Nie myśląc długo wycelowałam w jednego i pociągnęłam za spust. Najwidoczniej nie spodziewali się tego ponieważ towarzysz wystraszył się gdy jego partner osunął się na ziemie. Korzystając z chwili jego nieuwagi wycelowałam w niego i pociągnęłam za spust. Zaczęłam się cofać nie opuszczając dłoni. Na końcu korytarza pojawili się kolejni żołnierze. Widziałam jak klękają przy swoich i coś sprawdzają. Po chwili unieśli spojrzenia i skierowali swój wzrok prosto na mnie. Podnieśli się i ruszyli w moim kierunku. Nogą otworzyłam drzwi do labolatorium. Zaczęłam strzelać z pistoletu, który trzymałam w dłoni. Zanim zniknęłam za drzwiami zauważyłam, że trafiłam jeszcze dwóch, więc prawdopodobnie pozostało jeszcze kolejnych dwóch.
Zamknęłam drzwi i przeklnęłam Howarda, który nie założył zamka w tak ważnym pomieszczeniu. Odetchnęłam głęboko i przeładowałam broń. Oparłam się o ścianę obok drzwi i wycelowałam prosto w wejście czekając na oprawców. Nie spieszyli się. Minęło kilka minut gdy w końcu usłyszałam szmer drzwi.
Dotknęłam łańcuszka, który dostałam od Jamesa i odetchnęłam. Miałam nadzieję, że doda mi on siły i odwagi. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak wielki błąd popełniliśmy oboje, kłócąc się. Być może wtargnęło tutaj cale wojsko Hydry, a ja jestem tutaj kompletnie sama. James ma się zjawić tu dopiero za godzinę. W tym czasie mogę być już martwa.
Wycelowałam i gdy tylko pierwsza osoba weszła strzeliłam. Mężczyzna upadł na podłogę. Odwróciłam głowę aby dosięgnąć do noża leżącego na półce, a w tym momencie ktoś złapał mnie za gardło i podniósł do góry.
Przerażona spojrzałam na żołnierza przed sobą. Był ubrany na czarno, a jego brązowe oczy nie wyrażały nic oprócz gniewu. Zaczynało brakować mi powietrza, ale wykrzesałam z siebie ostatki sił i dosięgnęłam noża. Przejechałam nim po twarzy mężczyzny. Puścił mnie i chwycił się za bolące miejsce. Opadłam na podłogę i dotknęłam szyi, nabierając zachłannie powietrza do ust.
Podniosłam się i znowu zamachnęłam się na mężczyznę. Godziłam go tym razem w ramię, a następnie w brzuch. Spojrzał na mnie wściekły i ruszył na mnie z pięściami. Nim zdążyłam zrobić ruch, wytrącił mi nóż z dłoni i powalił na plecy. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale był strasznie ciężki. Przystawił mi pistolet do głowy i uśmiechnął się zwycięsko.
Odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy. Zobaczyłam Jamesa, który się uśmiechał. Zobaczyłam go grającego na fortepianie i nachylającego się nade mną. Widziałam Peggy, siedzącą ze mną na oknie i głaszczącą mnie po plecach. Widziałam mojego brata, który patrzył na mnie dumnie gdy zaopatrywałam swoje pierwsze rany. Nie mogłam się teraz poddać.
-Gdzie jest Howard Stark? - zapytał mężczyzna mocniej przyciskając lufę.
Poruszyłam dłonią i poczułam pod sobą nóż, który najwidoczniej upuściłam. Postanowiłam odwrócić uwagę mężczyzny.
-Nie znajdziecie go - wyszeptałam chwytając w dłoń mocniej nóż.
Mężczyzna się zaśmiał i pokręcił głową. Po chwili jednak uśmiech zszedł z jego twarzy, a ostrze noża przebiło jego szyję. Krewa zaczęła tryskać na podłogę. Żołnierz zachwiał się, a po chwili upadł na ziemię, trzymając się za zranione miejsce. Odetchnęłam i otarłam pot z czoła. Usiadłam na podłodze i zamknęłam oczy. Udało mi się. Jestem cała. Musze tylko uciec. Chwiejnie podniosłam się z podłogi i ruszyłam z stronę drzwi. Wyszłam przez nie prędko, gdy nagle coś zrozumiałam.
Zastrzeliłam jednego z nich gdy wchodzili do labolatorium. Dlaczego więc ciało nie leżało przed drzwiami? Spojrzałam w bok i nagle poczułam silne ukłucie w swojej szyi. Zabolało, a przed oczami pojawiły się czarne plami. Usłyszałam w głębi korytarza krzyki i głośne kroki. Wydawało mi się, że usłyszałam nawet swoje imię.
W pewnym momencie przestałam czuć cokolwiek. Świat zaczął mi się zamazywać przed oczami. Ostatnie co zobaczyłam to ciemną podłogę labolatorium i twarz napastnika, z dziura na środku czoła.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...