50.

1.8K 123 115
                                    

— Madeline —

Nagle w samochodzie zapanowała cisza, którą przerywał jedynie Sam, podśmiechujący się pod nosem. James zacisnął szczękę i tak jak reszta osób obecnych w aucie, oczywiście poza Brucem, spojrzał na mnie wyczekująco. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja na moment wstrzymałam powietrze. Cholera. 

— No tak jakby... nie wiem — powiedziałam cicho, wzruszając ramionami.

— Jak to nie wiesz? — warknął, jednocześnie mmarszczył brwi.

Sam wybuchnął głośnym śmiechem, a Natasha ze Stevenem odwrócili się w przeciwną stronę, aby także ukryć uśmiech. W tym także momencie, auto zatrzymało się pod szpitalem, w którym pracowałam. 

— Spokojnie James, poszukamy go — powiedziałam, z trudem ukrywając głupiutki uśmiech.

Sam jako pierwszy wysiadł z samochodu, nie mogąc znieść kolejnego wybuchu śmiechu. Pozostali także wyszli, a ja spojrzałam ponownie na bruneta. Był zły, cholernie zły i trzeba by było być ślepym, aby tego nie zauważyć. Postanowiłam jednak kompletnie się tym nie przejmować. W końcu on, ani trochę nie przejął się tym jak poczułam się w momencie gdy dowiedziałam się, że jest u Stevena. Uznałam, że choć to dziecinne, teraz moja kolej aby się odegrać. Uśmiechnęłam się w jego stronę, kręcąc rozbawiona głową. Następnie opuściłam pojazd i wraz z resztą znajomych, udałam się w kierunku drzwi wejściowych.

Pod szpitalem czekała już grupa osób, które zaprosiłam. Po przywitaniu się z każdym i podziękowaniu im za przybycie, wyjęłam z torebki klucze i otworzyłam wszystkim drzwi. Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się na salę operacyjną. Weszliśmy po schodach, a następnie minęliśmy kilka korytarzy, po chwili znajdując się na właściwym piętrze. Cała moja załoga weszła do sali, a moi znajomi stanęli przy szybie. Wyjaśniłam im, że operacja może trochę potrwać i że nie mogą wchodzić za nami już przez kolejne drzwi. Następnie poprosiłam przyjaciół aby poczekali przy szybie, przez którą mogli zobaczyć cały przebieg zabiegu, a Jamesa i Bruce'a zabrałam ze sobą.

— Świetnie, szklana szyba. Chcę zobaczyć jak wyciągają mu ten chip z tyłka — usłyszałam głos Sama, gdy tylko odeszliśmy kilka kroków.

Byłam jednak pewna, że czarnoskóry powiedział to na tyle głośno, aby Bucky zdążył jeszcze usłyszeć jego słowa. Uśmiechnęłam się pod nosem, prędko łapiąc Jamesa za nadgarstek. Widziałam kątem oka, że cały się spina i chce zawrócić żeby prawdopodobnie przywalić Samowi w twarz. Spojrzałam na niego ostrzegawczo i przepuściłam przez kolejne drzwi do szatni. Mężczyźni bez słowa przeszli obok mnie, wchodząc do jasnego pomieszczenia. Bruce z podziwem przyglądał się nawet tej zwykłej szatni, ale wyrwałam go z zamyślenia, podając mu ubrania do przebrania. James w tym czasie oparł się o ścianę, najwidoczniej będąc znudzony całą tą sytuacją. Wydawało mi się jednak, że bardzo się stresuje, ale tylko udaje obojętnego.  Odłożyłam wszystkie cenne rzeczy do półki i wyjęłam swoje ubrania medyczne w momencie, gdy do pomieszczenia wszedł wysoki brunet, z ciemnymi oczami. Zdążył się już przebrać i szedł właśnie w moją stronę w błękitnych scrubsach, uśmiechając się szeroko. 

— Cześć Phil — powiedziałam na przywitanie.

— Cześć Mad — odpowiedział, opierając się ramieniem o szafkę obok mojej. Okej, był całkiem blisko, ale niespecjalnie mi to imponowało ani też nie przeszkadzało. — Wyciągasz mnie w środku nocy, włamuję się z Tobą do szpitala i co ja będę z tego miał? — zapytał unosząc jedną brew w górę.

Pokręciłam rozbawiona głową i wzruszyłam niewinnie ramionami.

— Dyrektor mi pozwolił — powiedziałam zgodnie z prawdą.

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz