Nastał grudzień, a wraz z nim nadeszły smutne wspomnienia i święta, które po śmierci brata nie sprawiały mi już radości. Postanowiłyśmy wraz z Peggy, że Boże Narodzenie spędzimy w mieście. Nie było sensu wracać do domu, w którym czułybyśmy się niechciane. Większość zarządców chciała mieć wole święta, dlatego było teraz bardzo dużo roboty. Spotkania z Buckym ograniczyły się do wieczornych lekcji gry na fortepianie. Dziś jednak miało być inaczej. Dopinałam właśnie ostatnie sprawy w biurze, ponieważ umówiłam się z Jamesem w Bloody Rose. Tak dawno już tam nie byliśmy, że postanowiliśmy, że świąteczny okres będzie idealnym pretekstem. Spakowałam swoje rzeczy do torebki i pożegnałam się z wszystkimi. Droga do domu jak zwykle nie zajęła mi długo. Przyjemnie się z resztą szło, widząc wszystkie te ozdoby świąteczne. Wraz z Pegg także trochę przyozdobiłyśmy nasze wspólne mieszkanie, jednak bez większych chęci i zapału. Po prostu po śmierci brata przestało nas to cieszyć.
Odwiesiłam swoją kurtkę na haczyk i odstawiłam torebkę. Moją uwagę przykuła duża torba postawiona na podłodze. Podeszłam pod pokój Peggy i stanęłam w drzwiach. Dziewczyna pakowała swoje ubrania do kolejnej torby leżącej na łóżku. Zapukałam mocno w drzwi. Brunetka podskoczyła i spojrzała na mnie marszcząc brwi.
-Co to ma być? - zapytałam wskazując na torbę. Peggy obejrzała się za siebie, a następnie posłała mi przepraszające spojrzenie.
-Wyjeżdżam na misję, nie będzie mnie na święta - westchnęła rozkładając ręce.
-Więc zostawiasz mnie samą? - zapytałam kręcąc z niedowierzeniem głową. Uderzyłam dłonią o framugę drzwi i odeszłam.
Skierowałam się w stronę spokoju. Po chwili słyszałam już za mną kroki brunetki, która próbowała mnie zatrzymać.
-Mad, to nie tak, wiesz, że nie mam wyboru - powiedziała łapiąc mnie za nadgarstek.
Odwróciłam się gwałtownie w jej stronę i już miałam powiedzieć coś nie miłego, ale widząc jej twarz i spojrzenie, po prostu nie mogłam. Było mi żal, że zostawia mnie w tak ciężkim dla mnie okresie. Minęło zaledwie kilka lat. Wiedziałam, że jeśli dostała rozkaz, aby wyjechać na misję, to musiała to zrobić. Byłam jedynie zła, że dowiadywałam się tak późno. Westchnęłam i pokręciłam głową unikając jej spojrzenia.
-Rozumiem, po prostu mi przykro - odparłam wzruszając ramionami.
Siostra podeszła bliżej i objęła mnie ramionami. Schowałam twarz w zagłębieniu jej szyi i westchnęłam. Pogładziła dłonią moje plecy, a drugą przeczesała włosy.
-Wiem kochanie - wyszeptała odsuwając się ode mnie o krok. -Ale może spędzicie je wraz z Buckym? - zagadnęła uśmiechając się lekko.
Nie odwzajemniłam jej uśmiechu, ale spojrzałam na zegarek. Zostało mi mało czasu na przygotowania.
-Może - odparłam odsuwając się ode niej. -Wychodzę z Jamesem, będziesz jeszcze jak wrócę? - zapytałam patrząc na nią.
-Będę - odparła nadal ciepło się uśmiechając.
Pokiwałam głową i nie mówiąc nic więcej weszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Musiałam chwilę oswoić się z myślą, że te święta spędzę samotnie. Nie miałam jednak zbyt wiele czasu, ponieważ do spotkania z brunetem pozostała ledwie godzina. Przetarłam twarz i podniosłam się z łóżka. Wzięłam wszystkie rzeczy do kąpieli i poszłam wziąć prysznic.
***
Pomimo szczerych starań bruneta cały wieczór miałam kiepski humor. Rozumiałam zobowiązanie siostry wobec jednostki, a jednocześnie chciałam aby rzuciła wszystko i była po prostu ze mną. Byłam tylko człowiekiem, musiałam to przeboleć.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...