41.

1.9K 115 24
                                    

— Madeline —

— Odwiedzę rodzinę, hm?

Dopiero w budynku głównym rozkuli nas z kajdanek i to na prośbę Starka. Siedziba znajdowała się w Berlinie i to tam spotkaliśmy się z Natashą i Tonym. Mężczyzna od początku patrzył na mnie krzywo, kręcąc głową. Zdążył mi także zrobić bardzo długi wykład na temat tego jak głupie i nieodpowiedzialne było moje zachowanie. Właściwie miałam poniekąd wrażenie w tym momencie, że to on jest starszy, aniżeli ja. Może i zachowałam się głupio, ale nie żałowałam tej decyzji. Wiedziałam, że Buck żyje, a ja mam szansę go odzyskać. Teraz bez problemu mogłam udowodnić im, że jest niewinny. W końcu byłam z nim, w czasie gdy doszło do wybuchu budynku, w którym odbywał się kongres.

— Mogę z nim porozmawiać? — zapytałam patrząc na Starka i Romanoff. Popatrzyli na siebie i tylko pokręcili głowami.

— Nie możesz — powiedział dosadnie Stark, krzyżując ręce.

— Mówiłam wam, że jest niewinny — powiedziałam zdenerwowana wyrzucając ręce w górę. — Byłam z nim przez cały ten czas.

— Nic więcej nie mówi Madeline, bo dołożą Ci współudział — powiedziała twardo Natasha. 

Na chwilę zamknęłam usta, słysząc jej twardy głos i zmarszczyłam brwi. Stevena i Sama nie było ze mną, byłam sama, a oni byli na mnie wściekli. Rozumiałam to i okej, mieli do tego pełne prawo, ale źle oceniali Jamesa.

— Tony, on jest niewinny, możesz to sprawdzić... — powiedziałam błagalnym głosem, podchodząc do swojego chrześniaka. Stark tylko pokręcił głową i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. 

Czy ktokolwiek mnie tutaj w ogóle słuchał?

— Zaznania dziewczyny, która od kilku dekad jest w nim zakochana i zrobiłaby wszystko aby ratować swojego chłopaka są zbędne — usłyszałam za sobą nieznany głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam jak do pomieszczenia wszedł T'Challa, król Wakandy. To on był Czarną Panterą, która skutecznie przeszkodziła w naszej ucieczce. Rozpoznałam go dopiero w momencie gdy zdjął maskę podczas aresztowania. Mężczyzna, którego zawsze uważałam za sympatycznego, podszedł do mnie wolnym krokiem i nie spuszczając ze mnie uważnego spojrzenia, popatrzył na mnie z góry.

— Jest niewinny — wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Stark odrząknął, zwracając mi tym uwagę. Odetchnęłam głęboko, aby troszeczkę się uspokoić i spojrzałam na króla Wakandy, tym razem łagodniej.

— Przykro mi z powodu twojej starty królu, ale zrozum, szukasz niewłaściwego człowieka — powiedziałam najspokojniej jak tylko umiałam.

Mężczyzna przyglądał mi się chwilę, aż pokręcił głową. Wskazał drzwi znajdujące się w rogu.

— Nie będziesz z nim rozmawiać. Możesz co najwyżej posłuchać przesłuchania — powiedział.

Prychnęłam zdenerwowana i spojrzałam na moich przyjaciół. Patrzyli na mnie ale po chwili oboje spuścili swoje spojrzenia na podłogę. Pokręciłam głową rozczarowana ich brakiem zaufania i wiary we mnie i ruszyłam do wcześniej wskazanych drzwi. Otworzyłam je i w środku zastałam stojących przy szybie Stevena i Sama. Podeszłam do chłopaków i stanęłam obok Kapitana.

Wpatrywali się w szklaną szybę, na którą i ja po chwili zerknęłam. Ten widok łamał moje serce. Mimowolnie przybliżyłam się do szkła, opierając o nie dłonie. James, jakby wyczuł moją obecność i uniósł głowę do góry, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Był przyszpilony do żelaznego krzesła i jakimś cudem udało im się także przytwierdzić do podłokietnika jego metalową rękę, przez co nie mógł się poruszyć. Jego spojrzenie było smutne, ale widziałam, że mimo wszystko stara się unieść lekko kąciki ust, widząc moją twarz. Posłałam w jego kierunku przepraszające spojrzenie, dodatkowo kręcąc głową. 

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz