17.

2.4K 154 44
                                    

Sylwester spędziliśmy już w Nowym Jorku. Zaraz po nim każdy z nas wpadł znowu w wir pracy i ćwiczeń. Nastał luty, a wraz z nim kolejne misje. Chłopcy parę dni temu znowu odbili kolejną bazę Hydry. Uznaliśmy, że tym razem będziemy świętować w mieszkaniu moim i Peggy. Ostatnio miałam wrażenie, że stałam się gościem w nim. Często przesiadywałam u Jamesa, uczyliśmy się grać, dekorowaliśmy mieszkanie, albo po prostu spędzaliśmy tam wolny czas po pracy. Peggy była bardzo zajęta przez ostatnie miesiące, a dzięki brunetowi nie musiałam spędzać wolnego czasu sama w domu.

Wyjęłam mięso z piekarnika i odwróciłam się w stronę salonu. Peggy, Steve i James siedzieli przy stole popijając swoje napoje. Uśmiechnęłam się szeroko widząc ten obraz.

Położyłam parującą pieczeń na stole i zadowolona siebie usiadłam obok bruneta. Odwrócił się do mnie i pocałował w policzek.

-Wygląda niesamowicie Madeline - powiedział kapitan i zabrał się za nakładanie jedzenia dla Pegg.

Obserwowałam ich licząc w duchu, że w końcu i oni wyznają swoje uczucia i przypieczętują całą te relację związkiem. Myśląc o tym poczułam jak dłoń Jamesa ląduje na moim kolanie. Pogładził moją skórę kciukiem, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona. Mrugnął do mnie, a ja parsknęłam śmiechem.

Wciąż ciężko było mi uwierzyć, że minął już kolejny miesiąc naszego związku. Wszystko układało się idealnie. James codziennie gdy tylko nie był na misji przychodził po mnie do pracy i odprowadzał do domu mojego, bądź też swojego. Czasami wybieraliśmy się do Bloody Rose pogawędzić z Mary i Johnem. Nadal gratulowali nam odkrycia swoich uczuć, a Mary uwielbiałam wspominać, że przeczuwała to wszystko kiedy tylko pierwszy raz nas zobaczyła. U nas wszystkich wywołało to miłe wspomnienia.

-I jak? - zapytałam przyglądając się jak Steve pochłania swoją porcję.

-Wyśmienite Mad, Bucky ma niezłe szczęście - odpowiedział kiwając głową.

-Racja, współczuję, że trafiła Ci się ta mniej zdolna siostra - dodałam śmiejąc się.

James parsknął śmiechem wypuszczając z dłoni widelec. Peggy spiorunowała nas wzrokiem odkładając swoje sztućce.

-Och doprawdy! Umiem gotować, po prostu nie mam na to czasu - odparła upijając łyk wina z kieliszka.

Wykorzystując jej dobry humor opowiedziałam chłopakom jak kiedyś gotując wodę, spaliła czajnik. Wszyscy się roześmiali, nawet u mojej siostry zauważyłam lekki uśmiech.

Parę dni temu chłopcy wrócili z kolejnej misji, która poszła naprawdę dobrze. Wszyscy w naszej agencji skupiali się teraz na misji, której celem było przechwycenie Arnima Zoli. Jednak plan ten był jeszcze w dalekiej przyszłości, na razie tylko powstawały początkowe zarysy całej akcji.

Po skończonej kolacji Peggy wraz ze Stevem udała się na spacer. Razem z Jamesem zaczęliśmy sprzątać naczynia ze stołu, rozmawiając jak zwykle o wszystkim i o niczym. Zaczęłam myć naczynia, a James stanął za mną i objął mnie w pasie.

-Myślisz, że coś między nimi jest? - zapytał tuż nad moich uchem.

Uśmiechnęłam się i odłożyłam talerz na suszarkę. Zaczęłam myć kolejny.

-Czy coś jest, żartujesz sobie? - zapytała ze śmiechem. -Oczywiście, myślę, że nawet więcej niż "coś" tylko oboje są zbyt nieśmiali by to przyznać.

-Twoja siostra nie wygląda na wstydliwą osobę - zauważył.

-Oh, w kwestii miłości owszem - odparłam odkładając kolejne naczynie.

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz