Leżałem wyciągnięty na łóżku, obserwując jak Madeline przygotowywuje się do spotkania ze Stevenem i Peggy. W tym czasie zdążyła już dwa razy mnie upomnieć, że biała koszula, którą miałem aktualnie na sobie, pogniecie się. Nie zwracałem jednak na to uwagi, wciąż patrząc jak zakłada kolczyki i maluje usta na czerwony kolor. Po chwili podniosła się z taboretu, a długa, satynowa sukienka w kolorze złota, opadła aż do kostek. Odwróciła się w moją stronę i wyprostowała dumnie, układając dłonie na swoich biodrach.
— I jak? — zapytała podchodząc do brzegu łóżka.
Czułem, że stara się ukryć ekscytację, ale dumę miała wręcz wymalowaną na twarzy. Miałem zamiar jednak trochę się z nią podroczyć. Zmierzyłem ją uważnym wzrokiem od stóp do głów, nie spieszyłem się ani trochę. Na końcu uśmiechnąłem się lekko i wzruszyłem obojętnie ramionami.
— Nieźle.
Brunetka otworzyła szeroko usta i zrobiła urażoną minę. Uderzyła mnie w ramię, kręcąc z niedowierzeniem głową. Wykorzystałem jej bliskość i złapałem jej nadgarstek po czym szybko wciągnąłem ją na siebie.
— Pogniecie się — westchnęła poprawiając nerwowo sukienkę.
Chwyciłem jej twarz w dłonie i zmusiłem do spojrzenia mi w oczy. Zmarszczyła brwi i pokręciła głową na tyle na ile pozwalały jej moje dłonie. Tak naprawdę, wyglądała dziś pięknie, a czerwona szminka tylko dodała jej uroku. Nie myśląc więcej, złączyłem nasze usta, całując ją delikatnie. Nie chciałem zepsuć pracy, jaką włożyła w swój wizerunek. Po chwili odsunąłem się i spojrzałem na nią aby sprawdzić, czy wszystko pozostało tak jak było. Na szczęście usta pozostały właściwie nienaruszone.
— Cudownie wyglądasz — wyszeptałem puszczając ją. Uśmiechnęła się i pogładziła palcem mój policzek, zahaczając o kołnierz białek koszuli.
— Ty też wyglądasz niczego sobie — odparła uśmiechając się zalotnie.
I tylko tyle mi wystarczyło. Jej spojrzenie, które za każdym razem działało na mnie w ten sam sposób. Jednym ruchem przewróciłem ją na materac i zawisnąłem na nią. Pochyliłem się i zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi. Usłyszałem jej stłumiony śmiech i mimowolnie sam się uśmiechnąłem.
— Ile mamy czasu? — zapytałem nie odrywając ust od jej skóry.
— Nie zdążymy James — mruknęła wplatając palce w moje włosy. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się widząc jej przymknięte powieki i rozchylone usta.
— Zdążymy — odpowiedziałem pewnie.
Następnie położyłem dłoń na jej udzie i zacząłem sunąć nią w górę, jednocześnie podwijając sukienkę.
*
Ostatecznie się spóźniliśmy. Madeline próbowała udawać złą, ale wiedziałem, że tak naprawdę niczego nie żałowała. Wpadliśmy zdyszani do Bloody Rose, od razu ruszając w kierunku baru. Peggy i Steve siedzieli przy blacie, popijając już drinki. Mad ruszyła przodem i przywitała się z nimi jako pierwsza. Cieszyłem się, że sytuacja, która wydarzyła się w zarządzie tydzień temu poszła już w zapomnienie. Brunetka uśmiechnęła się szeroko do przyjaciół i oboje przytuliła. Steve spojrzał na mnie i skinął głową.
— Pół godziny... — gdy tylko siostry się od siebie odsunęły, Peggy skarciła ją, kręcąc głową.
— Przepraszamy, James oblał się sokiem i musiałam przeprać mu koszulę — Madeline spojrzała na mnie wymownie, a w jej oku zobaczyłem błysk. Zagryzłem policzek, starając się nie roześmiać.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...