— Madeline —
Usiadłam wygodnie przy swoim biurku i otworzyłam laptopa. Otworzyłam historie chorób swoich pacjentów i zaczęłam je w spokoju przeglądać. Miałam dzisiaj wolny wieczór i odrobinę czasu na ogarnięcie rzeczy z pracy, ponieważ James i Sam wyszli na miasto.
Do baru. Razem.
Mogłam w końcu nadrobić zaległości i poświęcić cały ten czas na dokładne przejrzenie papierów. Czy w głębi duszy martwiłam się o Jamesa? Odrobinkę. Czy z tyłu głowy wiedziałam, że to zakończy się tragicznie? Z pewnością tak.
Mimo to byłam zadowolona, że Sam go wyciągnął. Ze względu na swoją przeszłość, Bucky unikał raczej ludzi i miejsc publicznych. Dodatkowo nadal uczęszczał na terapię, pracował nad sobą, trenował, chodził na misje, więc też nie miał jakoś super dużo czasu. Nie chciałam jednak aby siedział znowu na łóżku i czekał tylko aż wszystko ogarnę. Ucieszyłam się jak Sam zaproponował mu wyjście i po kilkunastu minutach namów James się zgodził. Dobrze mu to zrobi.
Ja w tym czasie przeglądałam historie, kwalifikowałam nowych pacjentów do operacji i śledziłam przebiegi poprzednich. Zdążyłam się już obrobić z zaległości, które powstały na moim biurku gdy wyjechałam do Wakandy. Na samo wspomnienie tego miejsca i wszystkich wydarzeń, miałam szeroki uśmiech na twarzy.
Po dobrej godzinie rozległo się pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w kierunku wejścia, nie dowierzając, że wrócili tak szybko. Uśmiechnęłam się jednak gdy w drzwiach zobaczyłam rudowłosą.
— Hej — powiedziałam z entuzjazmem i gestem ręki zaprosiłam ją do środka.
— Hej — Natasha przeszła przez drzwi i dopiero wtedy wyjęła zza siebie ręce, pokazując co w nich trzyma. — Pomyślałam, że może się skusisz... — dodała sugestywnie poruszając butelką wina i dwoma kieliszkami.
— Nie musisz pytać dwa razy — roześmiałam się.
Zamknęłam laptopa, a dodatkowe papiery pochowałam do teczek. Gdy już wszystko odłożyłam na swoje miejsce poderwałam się z krzesła i ruszyłam w kierunku łóżka, na którym rudowłosa już się rozsiadła.
— Gdzie masz Jamesa? — zapytała, nalewając pierwszy kieliszek.
Usiadłam obok, krzyżując nogi i odetchnęłam.
— Poszedł z Samem do baru — odpowiedziałam, na co Natasha uniosła wysoko brwi.
— No proszę. Tego bym się nie spodziewała — podała mi pełny kieliszek i zaczęła nalewać sobie.
— Dobrze mu to zrobi — odparłam, upijając łyka alkoholu.
— Też tak myślę. Trochę się rozerwie z Samem — zgodziła się ze mną. Postawiła butelkę wina na podłodze i usadowiła się wygodnie obok mnie.
— Taak, o ile się nie pozabijają — dodałam z uśmiechem.
Natasha roześmiała się, przyznając mi rację. Spojrzałam na nią z ukosa, ciesząc się, że możemy spędzić wspólnie wieczór. Ostatnio dużo czasu poświęcałam Jamesowi i pracy, zapominając, że są też inni ludzie wokoło mnie, których powinnam była doceniać. Natasha była jedną z tych osób.
— Mają ze sobą dobry kontakt. Widziałam ich razem w akcji — wyznała po chwili, wyrywając mnie z zamyślenia.
Upiłam kolejny łyk wina i spojrzałam przed siebie.
— Są kompletnie inni. Sam jest zawsze wesoły i taki pozytywny, a James z kolei bardzo stonowany. Podobnie jak Steven. Przyda mu się ktoś, kto wprowadzi trochę szaleństwa do jego życia — powiedziałam w końcu.
CZYTASZ
Tak blisko • Bucky Barnes
Fanfiction"-Wygląda Pan na zmęczonego Sierżancie Barnes - odparłam łącząc dłonie za plecami. Brunet opuścił swoją dłoń, a uśmiech zniknął z jego twarzy. -Doradzam, aby Pan odpoczął. A o taniec proszę zapytać jutro, w Bloody Rose o 18 - dodałam. Brunet przyjrz...