37.

2K 124 20
                                    

— Wakacje? — Tony posłał mi zdzwione spojrzenie i przyjrzał mi się od stóp do głów.

Wymusiłam z siebie najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać i posłałam go mężczyźnie. Skrzywił się na ten widok i ruszył w stronę baru. Podążyłam za nim kręcąc zrezygnowana głową.

— I gdzie niby jedziesz? — zapytał nakładając sobie do szklanki lodu.

Wyjął jeszcze jedną szklankę i skinął na nią głową. Oznaczało to propozycję drinka. Podziękowałam mu i pokręciłam głową. Oparłam się o bar i udając obojętność odparłam:

— Odwiedzić rodzinę w Londynie. Poza tym powinnam także sprawdzić grób Peggy.

Stark nalał sobie whisky i spojrzał na mnie marszcząc brwi.

— Jaką rodzinę? — zapytał biorąc do ręki szklankę.

Zmieszałam się na to pytanie. Zapomniałam, że według wszystkich, nie miałam prawa już mieć żadnej innej rodziny. Miałam prawie sto lat i przeżyłam wszystkich swoich bliskich. Zrobiło mi się przykro na jego słowa i pomimo, że starałam się to ukryć, nie udało mi się.

Tony odłożył szklankę i podszedł do mnie, a następnie położył dłoń na moim ramieniu.

— Przepraszam Madeline. Nie to miałem na myśli — powiedział patrząc mi w oczy.

— To nic — machnęłam lekceważąco ręką i odsunęłam się od bruneta.

Wrócił za bar i wziął swoją szklankę. Upił łyk i spojrzał na mnie w zamyśleniu.

— Wiesz co? — zagadnął, upijając kolejny łyk. — Jedź, przyda Ci się wolne. Wiele ostatnio przeszłaś — dodał.

Spojrzałam na niego zdziwiona, a on posłał mi po prostu ciepły uśmiech. Chyba musiało mu być głupio, że zrobił mi przykrość. A może po prostu wyglądałam aż tak źle, że doszedł do wniosku, że urlop będzie wskazany? Nie wyglądałam najlepiej. Od tajemniczego SMS'a minęły zaledwie dwa dni. Zdawałam sobie skąd mogła pochodzić ta wiadomość. Nazwa bardzo dobrze mi znanego baru, przynosiła na myśl jedynie jedną osobę. I choć wydawało się to czystą abstrakcją, miałam nadzieję spotkać właśnie go w Bukareszcie.

Uniosłam kąciki ust i podeszłam do czarnowłosego. Oplotłam go rękoma i przytuliłam. Zdziwiony moim zachowaniem początkowo próbował nawet się odsunąć, ale w końcu uległ. Otoczył mnie ramieniem i podsunął mi szklankę pod nos.

— Obiecaj, że odpoczniesz — powiedział. Pokręciłam głową widząc szklankę, a on spojrzał na mnie znacząco. — I że będziesz się dobrze bawić.

Skinął głową na szklankę z cieczą. Westchnęłam i przyjęłam ją od niego. Upiłam dość spory łyk i poczułam przyjemne pieczenie w gardle. Oddałam mu szklankę i odsunęłam się na krok.

— Dziękuję, Tony — odparłam wycofując się do wyjścia.

— Nie ma za co, ciociu! — krzyknął za mną.

Odwróciłam się do niego oburzona i pokręciłam głową. Popukałam się w czoło i wskazałam na niego. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i ukłonił się. Zaśmiałam się i odwróciłam w stronę windy. Ah ci chrześniacy...

*

Pozałatwiałam już prawie wszystkie sprawy przed wyjazdem — odmówiłam lekcje w mojej małej szkole muzycznej i wzięłam urlop w pracy. Moje walizki były spakowane i stały w pokoju, obok biurka. Biurka, na którym nadal miałam teczkę pełną wiadomości dotyczących Zimowego Żołnierza. Pomimo wielu prób tłumaczenia, wciąż nie potrafiłam odczytać tego przeklętego rosyjskiego. Znałam natomiast osobę, z pomocą której byłam pewna, że mi się uda. Chwyciłam grubą, białą teczkę pod pachę i zadowolona z siebie, wyszłam z pokoju. Następnie windą zjechałam na piętro, na którym znajdował się pokój Natashy, mojej dobrej przyjaciółki. Przystanęłam przy drzwiach i zapukałam w nie kilkukrotnie. 

Tak blisko • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz