Rozdział 5 - Dmuchany osioł Edward

2.1K 55 26
                                    

Peter był zdziwiony tym głośnym hukiem, który nagle rozległ się na zewnątrz. Jak widać tylko jego i Morgan to zdziwiło. Pan Stark, jego żona, jak i trójka, która przybyła jakąś godzinę temu, podnieśli tylko oczy do góry, jakby doskonale wiedzieli kogo to zwiastuje. I jak się okazało wiedzieli. Od razu skierowali się w stronę lądowiska, służące za dawnych czasów do gry w piłkę nożną. Tutaj można wspomnieć, że piłki często spadały na nic nieświadomych przechodniów. Może nawet dobrze, że nigdy nie dowiedzieli się co tak naprawdę w wolnych chwilach wyrabiają ich ulubieni superbohaterowie.

Od razu po wyjściu na lądowisko Peter zauważył dwóch znanych mu już bohaterów. No może tylko jeden tak naprawdę nim był, ale tak na serio temu drugiemu już niewiele brakowało. W końcu pomógł im pokonać Thanosa, prawda? A to pierwszy krok do stania się dobrym człowiekiem, no dobrym bogiem. Oczywiście nie przybyli bez bagażu, w postaci trzech beczek asgardzkiego piwo. Bucky'owi od razu zaświeciły się oczy na ich widok oczy.

Tony, jako gospodarz tej imprezy, podszedł do nowo przybyłych, żeby się z nimi przywitać. Nie trzeba dodawać, że w stosunku do Lokiego był dość sceptyczny, więc i uścisk dłoni był szorstki. Loki zaś nic sobie z tego nie robiąc podszedł do Petera, który nie patrząc na nikogo przytulił boga psot.

- Jak było w Nowym Askardzie, panie Loki? – zapytał młody. Wiedział, że ten stresował się odwiedzinami w nowym domu. No i nie był tym, za którym tak bardzo tęsknił.

- Niczego sobie młody pająku, choć muszę przyznać, że nie znalazłem w nim tych pysznych naleśników, na które ostatnio mnie zabrałeś – odpowiedział. 

Wiedział doskonale, że zszokuje tym Starka, który z uwagą przysłuchiwał się ich konwersacji. Już dawno zauważył ile ten młody człowiek dla niego znaczy i nie mógł się powstrzymać przed doprowadzeniem Iron Mana do małego zawału serca. Thor postanowił odłączyć się od innych i podejść do swojego brata.

- Bardzo się cieszę bracie, że jednak podoba ci się nasz nowy dom.

- Nowy dom może być, ale ty mógłbyś zrzucić parę kilo, żeby doszczętnie go nie zrujnować – odpowiedział, nie omijając choć jednej sytuacji do wytknięcia bratu jego tuszy.

- Tusza tuszą, ale trzeba przyznać, że Thor zrzucił parę kilo odkąd ostatnio się widzieliśmy – pochwaliła Thora Pepper, która zawsze starała się pocieszać innych.

- A dziękuję Pepper, ty jako jedna z niewielu nie wytykasz mi cały czas mojej wagi. Co innego mogę powiedzieć o moim bracie. On wprost uwielbia się nade mną pastwić.

- Trzeba było się tak nie zapuszczać - odpowiedział bóg psot, znowu drażniąc boga piorunów.

- No cóż, miałem swoje powody. Straciłem wszystkich, łącznie z tobą braci, jakbyś nie wiedział – powiedział, uciszając tym samym Lokiego. Trudno było wyrażać mu swoje emocje, a co dopiero przyjmować do wiadomości, że komuś mógł zawalić się świat po jego zniknięciu.

- Widzę, że kogoś tu zatkało – wytknął Tont, uśmiechając się wrednie. 

Miał szczęście, że Steve postanowił zainterweniować, prosząc o pomoc w przeniesieniu beczek z piwem do środka. Od razu do wszyscy zebrali się i weszli do środka, razem z tym niezwykłym trunkiem, które miało w późniejszym czasie rozejść się w mgnieniu oka.

''''''''''

Następne osoby już przyszły bez zbędnych zniszczeń, czy też hałasów. Jedynie Scott miał trudności w taszczeniu kartonu z dmuchanym zamkiem, ale Hulk postanowił się nad nim ulitować i pomógł mu w jego zaniesieniu na prawie że ostatnie piętro.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz