Rozdział 42 - Jak Fury (nie)radzi sobie z nastolatkami

1.1K 53 109
                                    

Obrazek u góry, aby każdy z was wiedział, że jest moim osobistym cudem *-*. bo gdyby nie wy nie byłoby mnie tutaj. Dzięki wam odkryłam, że kocham pisać i zawsze będziecie mieć ważne miejsce w moim sercu! Pamiętajcie, że cokolwiek by się nie działo, jestem tutaj dla was! Każda osoba, która to czyta jest wartościowa, nie zapominaj o tym! (W obrazku jesteście bohaterami, bo każdy z nas może się nim stać, wystarczy być dobrym ^^)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nick Fury był uznawany przez wielu ludzi za jednego z najodważniejszych, ale i najlepszych agentów na Ziemi, a może i we wszechświecie. W końcu to on wpadł na pomysł stworzenia Avengers, w którego skład początkowo wchodziła szóstka wspaniałych bohaterów. W późniejszym czasie nastąpił lekki zgrzyt w jej szeregach, ale jak na dobrą drużynę przystało podnieśli się po klęsce, a nawet poszerzyli swoje grono o nowe nabytki. Śmiało można było również przyznać, że dałby sobie radę ze wszystkim. No bo w końcu to on musiał użerać się z politykami, gdy coś poszło nie tak na którejś z misji. Od zawsze właśnie tą część uważał za najgorszą w swojej pracy.

Dogadanie się z kobietą, która na pierwszy rzut oka wydała mu się zupełną wariatką, bo podobno jej kot wcale nie był kotem, a kosmitą mogącym zjeść wszystko na swojej drodze? Dał radę! Nawet go polubił, nie licząc tego jednego incydentu, którego tajemnicę strzegł bardziej niż Coulson swoich bokserek stylizowanych na wzór tarczy Kapitana. Do dzisiaj uważał go za jeden z najgorszych widoków, a widział już Thora w przebraniu lalki barbi (to był jedyny raz kiedy zgodził się uczestniczyć w jakiejkolwiek imprezie Avengers w całości organizowanej przez Starka, Pepper zdecydowanie bardziej się do tego nadawała).

Skopanie tyłka kosmicie sprowadzonego przez faceta podającego się za boga i noszącego hełm, który mógł zostać ukradziony z balu dla przedszkolaków? Żaden problem. Swoją drogą w późniejszym czasie jego hełm, jak i on sam, stał się bardzo popularny jeśli chodzi o wykorzystywanie go w memach. Skąd to wiedział? Posiadanie Bartona jako, niestety musiał to przyznać, jednego ze swoich najlepszych agentów czasem miało jakieś plusy. Może i wysyłał mu je po pijaku (pewnie wtedy odbyła się jedna z pierwszych libacji alkoholowych nowo powstałej drużyny), a on cały czas odpisywał mu że ma się zająć czymś pożytecznym jak na bohatera przystało, ale mógł stwierdzić, że tworzenie memów nawet im wychodziło. W odróżnieniu od innych rzeczy, o których czasem chciał zapomnieć.

Wyeliminowanie szpiegów hydry z szeregów TARCZY? No cóż, to była jedna z trudniejszych misji, ale jakoś dał radę. Co prawda poświęcił na to dużo czasu, a jego ukochana organizacja musiała przejść gruntowny remont, ale z drugiej strony pozbył się wielu osób, które były jego wrzodem na dupie od wielu lat. Więc właściwie nie było tego złego co by na dobre nie wyszło. Owszem na świecie były jeszcze jej szczątki, ale miał na nie mniej więcej oko. Zatrudnił do jej unicestwienia jednych z najlepszych, a z tymi najlepszymi miał mieć spotkanie za jakieś 10 minut w salonie Stark czy tam Avengers Tower. Potajemnie i tak nazywał ten budynek wieżą super-bachorów, bo wielu z nich zatrzymało się na etapie przedszkola, a może nawet żłobka. No bo czy akcje typu imprezy z dmuchanym osłem, częste pranki, które robili na sobie nawzajem, czy przygarnięcie pod dach faceta używającego przekleństw co drugie słowo było normalne i typowe dla osób dorosłych? Raczej w to wątpił. A co do Deadpoola miał szczerą nadzieję, że nie zdąży na ich naradę. Nawet go nie zatrudniał jako bohatera, więc może równie dobrze wywalić go za drzwi gdy tylko przekroczy ich próg. Z drugiej jednak strony czy kogokolwiek zatrudniał oprócz pierwszego składu? Nie przypominał sobie o tym. Zapisał, więc w myślach, aby pogadać na ten temat z Hill.

Jednak co do tego co było najgorsze, to tak. Zdecydowanie najgorszym aspektem było wkurwianie się z ważniakami, którzy myśleli, że pozjadali wszystkie rozumy. Byli o wiele gorsi niż Stark w latach swojej świetności bycia playboyem, filantropem i co tak jeszcze zawsze wymieniał. Na szczęście w jego życiu pojawił się Parker. Fury musiał przyznać, że chłopak zrobił na nim wrażenie. Potrafił zadbać o samego siebie, był nawet rozgarnięty jak na nastolatka i nie dał się stłamsić charakterowi Iron Mana. Ba! To on wpłynął na niego, tak, że w niektórych momentach miał wrażenie, że rozmawia z całkiem inną osobą. Zauważył to już przed całym zamieszaniem z Thanosem. Teraz mężczyzna mógł uchodzić (w pewnych momentach) za przykład dobrego rodzica. Nadal miał swoje chwile, jak jego wszystkim dobrze znany sarkazm, ale i tak każdy widział progres. Miał wrażenie, że to ten jeden chłopak spoił Avengers. Zrobił to, czego on nigdy nie potrafił dokonać. Stworzył z nich rodzinę. Ludzi, którzy mogli dla siebie zrobić wszystko.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz