Nie zadzieraj z rodzinką! cz. 3 - one shot

1K 54 211
                                    

- Jak to wycieczka do Avengers Tower?! - Peter nie mógł uwierzyć, w to co właśnie zakomunikowała im nauczycielka.

Pani Castelan trzymała w ręce notatki i najprawdopodobniej zgody, które jakimś cudem zdobyła podczas weekendu. Z jednej strony była zadowolona, bo młodzież zdobędzie nowe doświadczenia i to być może od samego Tony'ego Starka! Ale z drugiej omienie ich bardzo ważna klasówka, którą sama przygotowywała przez cały piątkowy wieczór.

- Stary to będzie odjazd! - Ned nie mógł zapanować nad zachwytem. - Ci wszyscy bohaterowie...

- Przecież już ich znasz! Byłeś ze mną w wieży dwa tygodnie temu - Parker przypomniał mu ów dzień, w którym miał okazję porozmawiać z większością mieszkańców wieży.

- Niby tak, ale ile zmian mogło w niej zajść - próbował się wybronić.

- Znasz każdą najświeższą plotkę.

- Ned nie może się doczekać miny tej bandy idiotów, z którą chodzimy do klasy, gdy dowiedzą się, że naprawdę masz staż u Stark - wtrąciła MJ. Aktualnie czytała jedną z tych swoich dziwnych książek. Szkicownik najprawdopodobniej odpoczywał, aż do momentu, gdy będzie mogła zapełnić go zdziwionymi minami ich kolegów. Jedynie chłopcy po jej minie mogli stwierdzić, że jest podekscytowana.

- Może się nie dowiedzą... - w głosie Petera było słychać sporą dozę zwątpienia.

- Proszę cię - dziewczyna prychnęła pod nosem. - Jeśli teściu odpuści sobie taką okazję, uznam, że ktoś go podmienił.

- Dlaczego nadal go tak...

- Mam wiele powodów - oderwała wzrok od książki i spojrzała mu prosto w oczy. - Ale najważniejszy to ten, że traktuje cię jak syna, a skoro jestem twoją dziewczyną, to chyba mam prawo go tak nazywać, prawda?

Ned pokiwał entuzjastycznie głową, pokazując tym, że zgadza się z każdym słowem wypowiedzianym przez dziewczynę. Peter wywrócił oczami i wrócił do słuchania nauczycielki. Znał swojego przyjaciela i dziewczynę. Wiedział, że są uparci i nic nie odwiedzie ich od wyznawanej przez siebie opinii. Zresztą z ów uporem dorównywali całej drużynie, która miała taki sam pogląd jak oni.

Parker modlił się, aby pomysł wycieczki wcale nie padł ze strony pana Starka, a był jedynie długo skrywaną niespodzianką, przez ich szkołę.

W gruncie rzeczy wiedział jednak, że okłamuje samego siebie. Bo tylko jego klasa jechała na tą wycieczkę. Cała formalność została ogarnięta w weekend, kiedy słyszał, że aby dostać się na staż do wieży (w prawidłowej formie) trzeba czekać minimum miesiąc.

A Peter wątpił, że wycieczki były szybciej ogarniane, niż staż, który dawał, w przeciwieństwie do wpuszczenia do siebie bandy nastolatków często bez grama rozumu, jakieś plusy.

No i miał te swoje Parkerowe szczęście.

***

W autobusie nasłuchał się docinków ze strony Flasha, który specjalnie usiadł blisko niego, jak to nie zostanie zdemaskowany ze swoich kłamstw.

Akurat tym Peter się nie przejmował. Raczej przejmował się tym, w jakim stanie Thompson wyjdzie z wieży. Bo to, że palnie coś głupiego i cała drużyna dowie się, że jest prześladowany (o i le już nie wie, na co wskazywało wiele poszlak), było bardzo prawdopodobne.

Wchodząc do wieży jako pierwszy zauważył kto będzie ich oprowadzać. I aż jęknął w duchu.

- Witam drogich bachorów! - wykrzyknął mężczyzna. Recepcjonistka, starsza miła pani posłała mu zdegustowane spojrzenie, więc chrząknął i chcąc się poprawić dodał - Znaczy młodzieży. Nie jestem stu procentowanym Amerykaninem, więc musicie mi wybaczyć moje błędy. W końcu oba te słowa są do siebie takie podobne - teatralnie westchnął, wskazując, że wcale nie zaszła cała pomyłka, a on naprawdę ma ich za bahorów.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz