Rozdział 21 - Tony w trybie ojca

1.5K 59 56
                                    

- Kiedy masz ogłosić adopcję?

To było pierwsze zdanie, które Stark usłyszał z samego rana gdy tylko wszedł do kuchni. Zastał w niej dosłownie wszystkich oprócz Strażników Galaktyki, ludzi ze wsi (znaczy Wakandy) i Carol, która miała jakieś sprawy do załatwienia w kosmosie. Nie miał nawet czasu na wypicie porządnej kawy i zaplanowanie tego co jeszcze musiał zaplanować.

- Jutro jest konferencja. Po południu, bo rano Pete ma zajęcia – odpowiedział zaspanym głosem i podszedł do blatu, aby w końcu zaparzyć swój upragniony napój.

Na jego słowa reszta pokiwała głowami, ale mógł wyczuć w ich ruchach jakieś zdenerwowanie.

- Dobra co jest? Macie miny niczym Barnes gdy Morgan zaplata mu warkoczyki – rzucił i przyjrzał się każdemu z osobna. To Natasza postanowiła zadać nurtujące ich wszystkich pytanie.

- Jesteś pewny, że chcesz to ogłosić? Peter będzie w dość sporym niebezpieczeństwie.

- A tego nikt nie chce – dopowiedział Loki.

Iron Man westchnął, bo sam miał w tej sprawie wielki dylemat, ale postanowił postąpić tak, a nie inaczej z wielu powodów. Usiadł ciężko na krześle i wziął do ręki leżący nieopodal długopis, aby czymś się zająć.

- Sam długo się nad tym zastanawiałem i dyskutowałem na ten temat z Pepper, May, a nawet z Peterem. Chłopak, wie, że nie będzie już zwykłym nastolatkiem, ale jak to stwierdził jest w stanie się tak poświęcić jeśli ma to znaczyć, że będzie mieć taką rodzinę jak nasza. No i wszyscy doszliśmy do wniosku, że ukrywanie tego może mu jeszcze bardziej zaszkodzić. Wyobraźcie sobie sytuacje gdzie ktoś dowiaduje się, że chłopak jest moim synem. W takim wypadku nawet przez sekundę nie zastanowi się nad konsekwencjami i porwie go, aby się na mnie zemścić.

- Ale gdy teraz to ogłosisz dwa razy się zastanowi  – Steve pokiwał na jego tok myślenia głową, bo gdyby tak na spojrzeć, to było to nawet logiczne.

Loki widząc ich zdziwione spojrzenia prychnął pod nosem. Midgardczycy czasem są strasznie niekumaci.

- Chodzi im o to, że nikt o zdrowych zmysłach nie porwie dzieciaka, którego chronią wszyscy Avengersi.

- No i trudno byłoby zapanować nad Morgan, która uwielbia nazywać Petera swoim bratem. A i jemu mogłoby się coś wymsknąć – Tony dodał kolejny argument. – Oczywiście w ramach bezpieczeństwa w jego pobliżu zawsze będzie Happy, ale wiadomo, że chłopak potrafi się sam obronić.

- Już my zadbamy o to, aby skopał dupę każdego kto ośmieli się go tknąć – stwierdził Barnes zaciskając metalową rękę w gniewnym tiku.

- I przy okazji zabijemy każdego kto coś mu zrobi – dodała Natasza.

- Kogo zabijecie? – zapytała May, która dopiero co weszła do kuchni. Z rana pomagała Pepper ogarnąć parę spraw z konferencją, więc miała na sobie elegancki strój.

Drużyna popatrzyła na siebie w skupieniu i postanowiła przemilczeć tą sprawę. To będzie ich mała tajemnica.

- Tego kto ośmieli wyżreć nam zapas nutelli – skłamała Wanda. Podała kobiecie do ręki kubek z kawą, na co ta uśmiechnęła się w podziękowaniu.

- Kawa z rana to to czego mi było trzeba – uśmiechnęła się z rozmarzeniem.

Oparła się o blat i zaczęła coś przeglądać w komórce. Wszyscy inni zajęli się swoimi sprawami, więc co chwilę można było usłyszeć jakieś kłótnie i rozmowy. Zwłaszcza piski Bartona, który razem ze swoim kółkiem shiperskim układał plan na doprowadzenie jednego ze swoich statków do portu.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz