Nie zadzieraj z rodzinką! cz. 2 - one shot

632 39 62
                                    

Peter był w siódmym niebie, gdy ciocia zgodziła się na jego nocowanie w Avengers Tower. I to na cały weekend!

No, może miał w tym swój udział Happy, który zaproponował jej romantyczny wieczór. A że Parker był już dużym chłopcem to dobrze wiedział, że nie skończy się on jedynie na wieczorze. Bo romantyczny wieczór zamieni się w romantyczną noc, potem poranek dnia następnego, popołudnie itd. itp.

Choć ciocia twierdziła, że to pan Stark ją do tego przekonał. Jego MENTOR (vol. przybrany ojciec) poświęcił swój czas, aby ten mógł zanocować w JEGO wieży!

Chłopak nadal nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Bo nie tylko Iron Man go lubił i często pomagał mu z nauką (z którą nie miał żadnych problemów, ale lubił spędzać czas ze starszym mężczyzną), ale też reszta niesamowitych bohaterów tak po prostu z nim rozmawiała! Nawet zaproponowali mu nazywanie ich wujkami/ciociami, co już było totalnym odjazdem!

Z radością więc czekał cały piątek na koniec zajęć. Nie tylko dlatego, że te były dzisiaj dość nudne, ale też dlatego, że cały weekend będzie z dala od Flasha. Całe DWA dni! Może więcej, jeśli namówi ciocię i pana Starka na przedłużenie ich weekendu maratonów Star Wars lub bajek Disneya. Od rana na grupie trwała zażarta dyskusja pomiędzy tymi dwoma propozycjami, ale gdyby tak Peter został z nimi o jeden dzień dłużej, to nie musieliby rezygnować z żadnej z nich.

W końcu doba ma 24 godziny, a pomnożone przez trzy daje...

72 godziny!

I fakt, że to proste równanie zabrało mu trzydzieści sekund, świadczył o tym, jak bardzo ten tydzień dał mu w kość.

O niczym nie marzył tak bardzo jak o byciu już w wieży. Najlepiej na kanapie z kubkiem gorącego kakao w ręce, przyrządzonego przez wujka Lokiego (konesera ów trunku), przykrytego ciepłym kocem i pewnie małą Morgan przylepioną do jego boku.

Uśmiechnął się na samą myśl o dziewczynce. Musiał przyznać przed samym sobą, że to głównie z jej powodu zgodził się na maraton Disneya. Z jej też powodu w jego pokoju w wieży było pełno jej zabawek.

No i z jej powodu tak uwielbiał spędzać tam czas.

Oczywiście lubił każdego, kto w niej mieszkał! Nawet wujka Sama, który często nazywał jego szkołę popierdolonym pierdlem dla małoletnich, wycinał mu kawały (później tego żałował, bo w zemście pomagał mu wujek Bucky, a ten nigdy nie brał pod uwagę, że Wilson nie jest superżołnierzem i może zostać poszkodowany) i budził go dziwnymi piosenkami (znienawidził Despacito całym sercem!).

Ale to Morgan szczerze kochał (i Tony'ego z Pepper, ale do tego nie przyznawał się publicznie) i traktował jak młodszą siostrę.

Właśnie marzył o obiedzie, który będzie czekać na niego wieży, przyżądzony najpewniej przez Wandę, kiedy usłyszał za sobą głos.

- O czym tak marzysz Parker? Może o Starku i o tym jak to będzie na ciebie czekać przed szkołą, zabierze cię do swojej wieży, gdzie będzie czekać na ciebie jego córka, a potem zostaniesz tam na weekend i zrobicie sobie maraton Star Wars? - przytyk był, jakby inaczej, od Flasha.

Chłopak wypowiedział to z taką ironią, że większość uczniów zaśmiała się na jego słowa. Wyjątkiem byli Ned i MJ. Oni wiedzieli jaka relacja łączy go z panem Starkiem, jego córką i resztą Avengers, więc ich jedyną reakcją było wywrócenie oczami.

Peter zacisnął pięści, ale nie odpowiedział. Przywykł już do tego, że nikt nie wierzy w jego staż. Nigdy nawet nie chwalił się, że jest ważny dla wszystkich mieszkańców wieży nie tylko jako stażysta, ale też po prostu Peter Parker.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz