Rozdział 58 - jak pozbyć się psychologa? - poradnik by Wade Wilson

324 16 14
                                    

Harley nie tak wyobrażał sobie swój pierwszy dzień w nowej szkole.

Można powiedzieć, że w najstraszniejszych koszmarach jego porąbany mózg nie wytworzyłby takiego scenariusza.

Choć z drugiej strony, czego mógł się spodziewać po jego nowej rodzinie?

Jednak może zacznijmy od momentu, gdy jego brat (starszy, warto podkreślić) wrócił ze swojej eskapady. Na którą go nie zabrał! Czego do teraz nie mógł mu wybaczyć.

- Na pewno dacie radę przejść przez połowę naszego piętra niezauważeni? - zapytał zgromadzony przed nim tłum.

Peter i reszta żartownisiów wróciła do wieży jakieś pięć minut temu i za cud można uznać, że jeszcze nikt ich nie przyłapał. Ich dom był w końcu pełny super szpiegów (Yelena, Natasza), czy bohaterów planujących zemstę (Tony, Clint).

Sam się wliczał w ów skład, jednak został przekupiony. W końcu musiał się pozbyć przebrania Harley Quinn, okej?! Nie wyzywajcie go.

Jednak tym razem mieli niesamowite szczęście.

Lub też nie, patrząc z perspektywy czasu.

Bo w końcu lepiej byłoby odbyć swoją karę w zaciszu wieży niż przed bandą nastolatków z przyklejonymi do dłoni smartfonami.

- Wyluzuj młody, wylądowaliśmy to i dotrzemy do pokoi niezauważeni - stwierdził Star-Lord.

Majstrował coś przy statku. W połowie drogi powrotnej ktoś zepsuł klimatyzację. Ktoś ma się tutaj na myśli Bucky'ego. Twierdził, że zrobił to specjalnie, ponieważ jest na tyle hot, że żadna klimatyzacja nie jest mu potrzebna.

Sam zaś twierdził, że jest głupi i przestarzały, przez co zamiast lekko nacisnąć dotykowy ekran walnął w niego z całej siły.

- Ty nam lepiej powiedz jaki mają plan zemsty? - pytanie padło z ust Sama.

Wilson stał w sporej odległości od reszty, a już zwłaszcza Barnesa. Bucky prychnął słysząc jego słowa.

- Niby jaki plan mogą wykombinować. Najlepszy gość w robieniu kawałów jest w waszej drużynie - Wade wskazał na siebie dwoma kciukami i uśmiechnął się zwycięsko. - W końcu to ja wpadłem na większość pomysłów.

- Większość? Śmiem ci przypomnieć, że to ja jestem bogiem psot.

Loki stał z założonymi rękami oparty o kanapę. Musiał przyznać, że cały kawał wyszedł im nieźle. No bo zamienić Draxa w kawałek szmaty i wmówić mu, że jest peleryną niewidką? Albo Mantis w stonogę? Już nie wspominając o Hope (trochę było mu jej żal, bo rzadko pisała na grupie i nic do niej nie miał, ale jednak jak wszyscy to wszyscy). Plan godny boga. Jednak nadal nie rozumiał dlaczego po prostu nie wejdą do swoich pokoi zamiast się czaić i sprawdzać, czy korytarz jest zastawiony pułapkami.

Najgorszego z najgorszych nie przemienili, jedynie jej pokój uległ zmianie.

Zresztą w skład tych, którzy poprzysięgli zemstę wchodził jego przygłupi brat. A Thor na 98% będzie ich Judaszem. Na tyle debilnym, bo nie zdającym sobie sprawy ze swojej roli. W dzieciństwie wiele razy przez przypadek zdradzał jego pozycję, gdy chciał wyciąć numer któremuś z pałacowych strażników.

- Powiedziałeś śmieć? Stary nie wiedziałem, że twój poziom samoakceptacji jest na tak niskim poziomie. Jeśli chcesz dam ci namiary na mojego psychologa. Facet nazywa się Matt i jest serio zajebisty. Załatwiła mi go moja metalowa niańka, twierdząc, że jest mi potrzebny o wiele bardziej niż jakiemukolwiek innemu bohaterowi.

Laufeyson z frustracją ścisnął czubek nosa. Jakim cudem tak irytujący człowiek nadal żyje?

Ah tak, jest niezniszczalny.

Jakby mógł o tym zapomnieć.

- Z tego co pamiętam twój ostatni psycholog zrezygnował z pracy po tym, jak streściłeś mu tortury jakim poddałeś tego faceta, który mnie pobił - Peter zmarszczył brwi.

- Lester! Ech, czasem za nim tęsknie... Był naprawdę śmieszny. Raz nawet posikał się w majtki, gdy wyciągnąłem mój sztylet. Nie wiem dlaczego chciałem mu tylko zaprezentować, jak wypatroszyłem tego gno...

Mówiąc to wyciągnął skądś broń i dźgając nią w poduszkę zakoszoną z kanapy, starał się zilustrować ów czynność.

Parker wymamrotał "mama go zabije, to jej ulubiona poduszka". Jednak nikt go nie usłyszał.

- Nie kończ! - przerwał mu Harley.

W tym samym momencie zakrył uszy Petera, a Bucky wyrwał Deadpoolowi z rąk poduszkę. Razem z jej wnętrznościami wylewającymi się na podłogę.

Parker wywrócił oczami, zrzucając dłonie brata ze swojej twarzy.

- Nie jestem dzieckiem. Właściwie jestem starszy od ciebie! - wytknął bratu.

- O parę miesięcy - odparł.

- O te parę miesięcy wcześniej będę mógł zacząć pić - uśmiechnął się tryumfalnie.

Zgromadzeni w salonie wstrzymali oddech. Że niby ich cynamonowa rolka będzie piła alkohol?!

- No chyba cię posrało młody - pierwszy odezwał się Barnes.

- Właśnie! Myślisz, że święta dziewica Maryja Rogers pozwoli ci pić?

- Jeszcze raz go tak nazwiesz kupojebie...

- I niby co mi zrobisz? Poczęstujesz zgniłym bananem?

- Ty pierd...

- Spokój! - krzyknął Rocket. - Możecie zacząć się kłócić, no nie wiem, może jutro?! Kiedy nie będziemy mieli na głowie bandy debili, którzy chcą się na nas zemścić?!

Z racji, że miał, no coż, rację, nikt się nie odezwał. Jedynie lekko zwiesili głowy.

- Dajcie mi w spokoju popracować, jak dobrze pójdzie zaraz rozejdziemy się do swoich pokoi.

Harley mógłby przysiąść, że usłyszał jeszcze "w końcu się was pozbędę". Co było bardzo prawdopodobne i typowe dla tego członka Strażników Galaktyki. Ciągle na nich narzekał, ale prędzej poddałby się dobrowolnie torturom, niż pozwoliłby ich skrzywdzić.

Rocket miał za zadanie sprawdzić pułapki. Gdy wykorzystał swoją ostatnią broń (coś ala puder, który miał wyłapać czy w korytarzu nie ma laserów), dał im znać, że droga wolna.

- Chwilaaa - Peter nagle się zatrzymał.

Chcąc nie chcąc inni również się zatrzymali. Byli pewni, że wyczuł coś swoim pajęczym zmysłem.

- Matt to twój prawnik! - stwierdził, wskazując palcem Wade.

- Zabije cię młody... - Bucky stał w dziwnej pozycji, nie chcąc przez przypadek dotknąć czegoś co uruchomi alarm.

Sam parsknął śmiechem widząc, że jego noga jest na wysokości ramion, a ręka znajduję się pod kolanem. Wyciągnął szybko komórkę i ukradkiem zrobił zdjęcie. Kolejna zdobycz do folderu "zgniłe banany Buchanana".

- Prawnik? - Wade potarł brodę. - To wyjaśnia dlaczego nie chciał słuchać o wypatroszeniach. Twierdził, że w jego pracy mu to nie pomoże, a wręcz może mi zaszkodzić.

- A mógł cię już dawno wsadzić za kratki - mruknęła MJ.

- Swoją drogą facet jest wyczulony na punkcie swojego wzroku. Do teraz nie wiem dlaczego... - dodał. Zignorował wypowiedź MJ lub też w ogóle jej nie usłyszał.

- Może dlatego, że jest niewidomy - westchnął Harley.

Jednak Wade jego też zignorował. Paplał nadal, przechodząc z tematu swojego prawnika-psychologa do metalowej nańki przez łysego szefa i miętowej szczotki do kibla.

(Nie pytajcie skąd wzięła się szczotka i jak poznał jej smak. Harley też tego nie wie).

~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak Harley i Peter zostali upokorzeni??

Jaki udział w tym wszystkim ma dzień zdjęć??

Tego wszystkiego dowiecie się już w przyszłych rozdziałach!

Ps. Dzisiaj jeszcze jedna niespodzianka!

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz