Rozdział 47 - Akcja (nie)udana

616 46 11
                                    

Gdy już zaczęli uciekać, w celu ukrycia się gdzieś i obgadania planu, okazało się, że to miejsce jest nafaszerowane pułapkami.

Zrozumieli to w momencie, gdy Clint o mało co nie został poćwiartowany przez wystrzelone kolce z ściany. Na szczęście był z nimi Peter z jego pajęczym dreszczykiem.

- Jaki mamy plan? – zapytał Tony, gdy już byli skryci za maszyną, która pewnie sterowała tą większą biorąc pod uwagę wszystkie przyciski i dźwignie.

On starał się trafić w telewizorek z repulsorów, Peter strzelał w niego siecią, a Clint strzałami. Niestety potrafili tylko opóźnić dotarcie mu do nich. Jego pancerz wydawał się o wiele trwalszy niż na to wyglądał.

Steve zmarszył brwi, pewnie starając się na jakiś wpaść, ale pierwszy odezwał się Bucky.

- Skąd do cholery znalazł się tutaj ten koleś? – prychnął.

Nie podobało mu się, że gada po niemiecku. Straszył tym jego faceta, który był wyczulony na tym punkcie. A Stevie potrzebował na stare lata spokoju. Okej, misje w tym nie pomagały, ale to już była jego choroba zawodowa. Coś co musiało być w jego życiu. Tak jak miłość do jego zajebistej osoby, czy fakt, że on sam do końca życia będzie musiał się męczyć w towarzystwie Wilsona. W końcu mus to mus.

Jego słowa były najprawdopodobniej skierowane do jedynej osoby, która mogła coś o tym wiedzieć. Kobieta odwróciła w jego stronę głowę.

- To Arnim Zola – odpowiedziała. Steve i Bucky spojrzeli na siebie w zdumieniu. – Przeze ze mnie często nazywany przerośniętym telewizorkiem, ale lepiej nie wspominać tego przezwiska w jego towarzystwie – zaśmiała się, wracając do rzucania we wspomnianego Arnima czymś co przypomniało małe granaty.

Nie zwracała też uwagi na ponaglające spojrzenia reszty. Dopiero po chwili znowu na nich zerknęła.

- No co? – zapytała ze zdziwieniem.

- Czy mogłabyś, z łaski swojej, opowiedzieć coś więcej o osobie, która najprawdopodobniej próbuje nas zabić? – stwierdził lekko podirytowany Iron Man.

- Przecież wasze dwie mrożonki powinny wiedzieć o kogo mi chodzi – wzruszyła ramionami.

Wszyscy spojrzeli na wspomniane dwie mrożonki.

- To naukowiec Hydry – odpowiedział Steve. – Był dość... - zamyślił się, nie wiedząc jakich cenzuralnych słów użyć, aby dosadnie wyrazić jego usposobienie.

- Był pojebany – stwierdził Bucky, który nie miał takich skrupułów jak jego chłopak. Zignorował zdegustowany wzrok Rogersa, gdy ten usłyszał przekleństwo. Ostatecznie jednak potwierdził jego słowa skinieniem głowy. – Robił masę dziwnych eksperymentów, w tym wiele nieetycznych i nielegalnych. Właściwie nie powinno to nikogo dziwić, skoro pracował dla takiej, a nie innej organizacji. Parę razy go spotkałem, tak samo jak Steve, ale facet mówi tylko po niemiecku.

- I nadal nie wiemy jakim cudem stał się tym telewizorkiem – rzucił Scott. 

Przysłuchiwał się ich rozmowie przez komunikator. Próbował dostać się do niego jako mniejsza wersja siebie, ale jakimś cudem facet za każdym razem potrafił go trafić swoim dziwnym kamieniem z głowy.

- Może najpierw zajmijmy się jego złapaniem i obmyślaniem planu, a potem będziemy zadawać mu pytania – Nat prychnęła pod nosem.

- Trudno będzie zadawać pytania facetowi, który nie gada po naszemu – dość logiczną część wskazał, o zgrozo, Clint.

Tony prychnął na jego słowa.

- Wystarczy podetknąć mu pod nos Petera. Zagada go tak, że sam nauczy się angielskiego, tylko po to aby wykrzyczeć jakim torturą został poddany – stwierdził, nie robiąc sobie nic z wzburzonego wzroku syna.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz