Rozdział 60 - Koniec życia społecznego

322 27 50
                                    

Harley i Peter szli właśnie w kierunku sali gimnastycznej, na której miały odbywać się zdjęcia, gdy usłyszeli ten niepokojący dźwięk.

Niestety doskonale im znany.

Z głośników szkolnej radiowni wybrzmiały nuty znienawidzonego przez nich, jak i większości mieszkańców wieży utworu.

A następnie głos.

- Dzień dobry uczniowie Midtwon High! Macie przyjemność gościć w swoich murach niesamowity duet komentatorski w składzie Karton-Szkocik!

A razem z nim kolejny głos.

- Mój przyjaciel dobrze prawi!Wspólnie zapewnimy wam niesamowite atrakcje, gdzie w ich skład wchodzi... Chwilka, muszę znaleźć tą kartkę...

Głosy ucichły, a w tle było słychać szamotaninę. Peter wywrócił oczami. Może i wujek Clint i wujek Scott uznawali się za najlepszych komentatorów, ale brakowało im jednej podstawowej cechy. A mianowicie brakowało im odpowiedzialności.

Ktoś powiedział kurwa (Scott), ktoś krzyczał (Clint), ale po minucie oboje wydali radosny okrzyk.

Przy okazji któryś strąciłz biurka mikrofon przez co przez korytarze, na których zgromadziła się większość uczniów, przebiegł wysoki pisk.

Peter mógłby go porównać do pisków wujka Thora pod prysznicem. Na co dzień mówił niskim głosem, ale za to w łazience, imitując coś na kształt śpiewu, z łatwością, za jego pomocą, mógłby zbić szklankę.

Raz zbił lustro. Tata był wściekły, bo niedawno ta sama łazienka została splądrowana po bójce Quilla, Rocketa i Thora o ostatnie maślane ciasteczko upieczone przez Steva. Loki za to pokładał się ze śmiechu, ubolewając jedynie nad brakiem kamer w łazience. Nad brakiem mikrofonu już niekoniecznie, z racji, że piski Gromowładnego było słychać na końcu bardzo, bardzo długiego korytarza ich części mieszkalnej.

Ostatecznie lustro, jak i szklane ściany prysznica („znając Pikaczu kabina będzie następna w kolejce" słowa Tony'ego) zostały wzmocnione o vibranium. Król T'challa nie był zadowolony, że jest zmuszony do udostępnienia im ów drogocennego kruszca w tak błachej sprawie. Jednocześnie nie zdziwiło go to aż tak bardzo. Jedynie za pierwszym razem (yhm toaleta wybuchła przez Sama i Bucky'ego yhm) zadawał pytania. W późniejszym czasie, gdy został chłopakiem Sama i spędzał z nimi więcej czasu zrozumiał, że w wieży pełnej superbohaterów wszystko może być możliwe.

- MAM! - krzyknął Lang, z pewnością stawiając na stoliku wcześniej zepchnięty mikrofon. - Wracając do naszego programu, mam tutaj zapisane, że cytuję „Zapewni wam masę niespodzianek, w tym zemstę niesłychanego, niesamowitego i NAJINTELIGENTNIEJSZEGO człowieka na naszej planecie".

- Zapomniał dodać z największym ego - prychnął Clint.

- Chyba nie muszę dodawać, że słowo najinteligentniejszy jest zapisane wielkimi literami.

- Jakby co to nie tylko jego zemsta, ale nasz przyjaciel ma WYBUJAŁE EGO - podkreślił łucznik, jakby ktoś go wcześniej nie usłyszał.

Harley westchnął. Gdyby nie rozpoznał dwóch głosów wybrzmiewających z głośników, notka przez nich przeczytana z łatwością naprowadziłaby go na odpowiednie tory.

Jest tylko jedna osoba, która mogłaby coś takiego napisać.

Na jego nieszczęście ta osoba zgodziła się go adoptować. A teraz miał nie małe kłopoty.

- Jednak odchodząc od wybujałego ego, zostaje nam jedynie powiedzieć...

Przerwał, aby dodać nieco dramaturgii.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz