Na szczęście Petera, jak i całej reszty, a zwłaszcza Tony'ego, który nie cierpi się przemęczać, Doktor Strange pomógł im w przenoszeniu najcięższych rzeczy otwierając swój portal. Oczywiście nie mogli przenieść tak wszystkiego, choć kusiło to jeszcze bardziej niż chęć przerobienie gwiazdy w tarczy Kapitana na Patryka ze Spangeboba.
Sąsiedzi zdawali sobie sprawę z ich przeprowadzki, ale nadal nie wiedzieli gdzie zamieszkają i chcieli jak na razie zachować ten stan rzeczy z wielu powodów. Pierwszym był fakt, iż nikt nie wiedział o ich przyjaźni z Avengers, a mieli zamiar poczekać z oficjalnym oświadczeniem aż do całkowitego zamknięcia sprawy z adopcją. Po drugie zaś chodziło o zwykłe bezpieczeństwo, które chcieli zachować, a które pewnie w późniejszym czasie trzeba będzie zaostrzyć, bo w końcu nie mogli przez wieczność ukrywać faktu o nowym dziecku Starka, a nawet jeśli to pewnie wścibscy dziennikarze dokopaliby się do tego faktu. Więc jak na razie gdy ktokolwiek pomagał im w przenoszeniu gratów musiał skorzystać z podstawowego wizerunku osoby nierozpoznawalnej, który składał się na czapkę, okulary i za dużą koszulkę. Thor wziął sobie to zbyt bardzo do serca i skądś wytrzasnął okulary z nosem i wąsem w zestawie. Biedny nie zdawał sobie sprawy, że nikt już mu tego nie zapomni, a jego zdjęcia będą krążyć między Avengers przez jeszcze długi czas.
Byli w trakcie przenoszenia ulubionej kanapy May przez portal, gdy przez niego do salonu wparowali nowi goście.
- Wakandowieś właśnie przybyła nędzni midgardczycy! – wykrzyknęła Shuri, która wprost uwielbiała nazywać tak swój własny kraj, kpiąc w dużej mierze z ludzi, którzy sami tak go nazywali, a z końcówki wypowiedzi można zauważyć, że za dużo czasu spędza z Lokim. Choć w dużej mierze sama była sobie winna, mogła nie proponować mu herbaty, od której w krótkim czasie się uzależnił. A że razem z nim w nałóg wpadł Stephen to już w łatwy sposób mógł się przemieszczać między wieżą, a Wakandą.
- No siema, co was do nas sprowadza? – zapytał Tony dość zdziwiony, że ci znaleźli czas na pomoc w przeprowadzce. Co prawda ogłosił na grupie, że chętni są mile widziani, ale nie spodziewał się, że tych będzie aż tyle.
- Panie Stark jak na geniusza ma pan jednak przebłyski debilzmu – załamała się Shuri – miały być ręce do pomocy to są.
- Shuri zachowuj się! – wykrzyknął oburzony T'challa po raz kolejny załamując się postawą swojej siostry. – Zgodziłem się na zabranie cię pod warunkiem, że dasz sobie spokój ze swoimi uwagami – spojrzał na nią groźnie.
- Wyluzuj bracie, pan Stark ma poczucie humoru i na pewno nie wziął sobie tego do serca – przewróciła oczami na przewrażliwienie swojego brata.
- No cóż, nie od dziś mogę się pochwalić obelgami od strony wakandyjskiej księżniczki – zaznaczył Iron Man – zresztą młoda nie zamydlisz mi oczu, bo może i teraz udajesz, że chcesz pomóc w przeprowadzce, ale gdy tylko wszyscy spuszczą cię z oczu to skorzystasz z okazji i pobiegniesz do mojego laboratorium – odpowiedział i popatrzył na nią znacząco doskonale wiedząc, że właśnie to miała w planach i szczerze zaczął żałować, że w ramach wymiany za prawo wstępu do jej laboratorium dał jej klucze do własnego.
- Nie zaprzeczę, ale też nie potwierdzę – odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem.
- I myślisz, że nie rozpoznam tego uśmiechu, tak? Mam z tobą do czynienia od urodzenia siostro – zwrócił się do niej T'challa.
- Po prostu udaj, że go nie widziałeś i po problemie – wzruszyła ramionami.
Tony już miał skomentować, fakt, że najwyraźniej nie tylko on musi męczyć się z upartym nastolatkiem, gdy jego własny właśnie wszedł do pokoju, w którym się znajdowali.
- Tato widziałeś może... - zaczął, ale przerwał gdy jego wzrok utknął na postaci króla i księżniczki Wakandy. – Och, nie wiedziałem, że wy też będziecie nam pomagać.
- Im więcej rąk do pomocy tym lepiej pajączku – odpowiedziała mu Shuri, która już od samego początku załapała z nim świetny kontakt.
- Ale przygotuj się na jej zniknięcie, gdy tylko wyczuje okazję – dogryzł jej Stark.
- Nadal chcesz wcielić swój plan? – Peter zwrócił się do Shuri.
- No pewnie! Jeszcze wszyscy zobaczycie mój wspaniały projekt! – zawołała entuzjastycznie.
- Chce wiedzieć o jaki plan chodzi? – zapytał się Tony.
- Dla twojego dobra lepiej daj sobie z tym spokój, bo znając moją siostrę możesz się tylko załamać.
- Popieram – odpowiedział nowy głos, którym okazał się Bucky. – Ale jeśli jednak masz na myśli dozownik śliwek do mojego ramienia, to z chęcią ci pomogę – powiedział mając naprawdę wielką nadzieję, że w końcu ktoś mu go załatwi. Ile ważnych spraw miałby wtedy z głowy! Bo do niego równie dobrze może wprowadzić przykładowo trudno zmywalne farby lub kulki do obrzucania Sama. Oczywiście nikt nie wiedział o jego planach, ale to już taki mały szczegół.
- Dozownik poczeka Biały Wilku, razem z Peterem mamy o wiele lepszy plan – uśmiechnęła się diabolicznie, a i na twarzy Spider Mana można było zauważyć dziwny uśmieszek.
- Zaciekawiliście mnie, więc oczekuje wyjaśnień siostra – zakomunikował Zimowy Żołnierz. – I najlepiej wtajemniczenia mnie w ten złowieszczy plan.
- Wiesz, że zadawanie się z nastolatkami cię nie odmłodni? – po drugiej stronie portalu znajdował się Sam, który miał właśnie zamiar pomóc Kapitanowi w przeniesieniu kartonów z książkami, a słysząc taką konwersację nie mógł się powstrzymać od złośliwego komentarza.
- A ty wiesz, że podsłuchując czyjeś rozmowy można stracić ucho? – odgryzł się Bucky.
- Jeśli w takich samych okolicznościach co ty straciłeś ramię to podziękuję. Są o wiele lepsze sposoby na poświęcenie części ciała – odparł, doskonale się bawiąc, a jego uśmiech tylko się poszerzył, gdy zobaczył wściekłość na twarzy swojego kumpla.
- Lepiej uciekaj, bo zaczym polowanie na ptactwo – Bucky użył swojego głosu dawnego zabójcy i szczerze Falcon lekko się przestraszył.
- Więc spróbuj mnie złapać Bakuganie – powiedział uciekając i próbując przy okazji szybko znaleźć dobrą kryjówkę, która zapewniłaby mu bezpieczeństwo do czasu ochłonięcia lub też do czasu aż Steve go nie uspokoi.
Bucky widząc jego szybki bieg odczekał pięć sekund, wiedząc doskonale, że i tak go znajdzie. W tym czasie przekazał karton, który trzymał Starkowi znajdującemu się najbliżej, a następnie wbiegł do wieży i zaczął swój kolejny pościg.
- Pamiętaj o zakazie morderstw w naszym domu! – wykrzyknął Tony mając nadzieję, że jednak nie będzie musiał wzywać specjalnej firmy sprzątającej.
- Może napisać do Kapitana? – zapytał się Peter, mając na twarzy lekkie przerażenie.
- Spokojnie Pete, Bucky miał zaledwie wkurzenie na poziomie czwartym – uspokajała go Shuri.
Tc'challa widząc jego zdziwioną minę dopowiedział:
- Wzywamy Kapitan dopiero gdy poziom ten dojdzie do siódemki, do tego czasu można dać mu się wyszaleć – uśmiechnął się przy tym pokrzepiająco.- Czyli skoro dwójkę dzieci mamy z głowy można zająć się przenoszeniem rzeczy innego – zakomunikował rozbawiony Tony. Widząc jego karcące spojrzenie uśmiechnął się i pociągnął go w kierunku jego pokoju po kolejne kartony do wyniesienia.
CZYTASZ
Avengers to rodzina - Marvel chat
FanfictionGrupa Avengers ukazana jako rodzinka, mająca swoje problemy, wzloty, upadki, ale przede wszystkim mogąca wskoczyć za sobą w ogień. Najlepszy ranking: #avengers - 1 miejsce 💜 (13.12.2021) #irondad - 1 miejsce ❤️ (13.12.2021) #marvel - 2 miejsce 🤍 (...