,,Znajdź przyjaciół albo śmierć!" cz. 2/? - one shot PJ

252 16 24
                                    

Percy nigdy nie chciał trafić na kolejną misję.

W dodatku w centrum Manhatanu gdzie mieściła się siedziba wielkich bohaterów ziemi.

Jego jakoś nigdy nikt nie chwalił, mimo że również uratował świat.

I to dwa razy!

A ich ludzie kochali, mieli rzeszę fanek (zwłaszcza męska część).

Choć jeśli chodzi o fanki to może i lepiej, że on żadnych nie posiadał. Annabeth jedynie w teorii nie bywała zazdrosna, w praktyce zaś...

No cóż, raz na obozie jedna nowa dziewczyna (później okazało się, że to córka Afrodyty, co dużo wyjaśniało) chciała go poderwać.

Zarzekała się na wszystkich bogów, że sam Percy jest... bogiem i to ją w nim urzekło. Nie zdziwiło ją przebywanie boga w obozie, mimo, że dostanie przekazano jej, że ci mają w nosie swoje dzieci i rzadko do nich zaglądają.

Głupota często występuje w parze z pięknem dzieci Afrodyty.

Ale są wyjątki, oczywiście!

Taka Piper na przykład. Niejednokrotnie dzięki swojemu sprytowi uratowała tyłek Percy'emu i reszcie.

Niestety wyjaśnienie Annabeth, że dziewczyna poprosiła go o pokazanie gdzie jest domek jedenasty, a on nie widział jej maślanych oczu nie wystarczył.

Dopiero, gdy wykorzystał całe pokłady swojego wdzięku osobistego (czasem go miewa, okej!) i romantyczności (taaa... tutaj już możecie się zaśmiać) zrozumiała, że prędzej drugi raz wskoczyłby do Tartaru, lub co gorsza poddał się torturom śpiewającego pana D, niż zrezygnowałby z reszty życia z nią u boku.

Co do śpiewającego pana D...

Zeus zlitował się nad nim i na jeden dzień zawiesił jego karę, podobno za dobre sprawowanie, co większość obozowiczów mogłaby zdementować podczas jednominutowego przemówienia. Po tym jednym dniu Percy miał dziwne wrażenie, że bóg wina nie tylko za przystawianie się do nieodpowiedniej panny dostał karę, ale również za fałszowanie godne poziomu najgorszego haiku Apolla (a uwierzcie, Percy był świadkiem naprawdę okropnych haiku...).

Więc może jednak dobrze, że Percy nie jest rozpoznawalny. W dużej mierze szybciej minie jego misja.
Która swoją drogą jest najgłupszą misją jaką wykonywał, a raz przez tydzień szukał zagionionej szczotki Afrodyty.

Częsta misja w obozie, bo już w następnym miesiącu trzech innych obozowiczów również jej szukało.

Przekonał się, że nie warto otwierać specjalnych super hiper pięknych rózowo-złotych paczek. Istenieje wielkie prawdopodobieństwo, że oprócz błyszczącego garnituru (lub wieczorowej sukni w wersji damskiej), wyłoni się stamtąd wielki gołąb (trzymanie zwierzęcia w zamkniętym kartonie bez dziur podchodzi chyba pod jakiś paragraf o ochronie zwierzą, a przynajmniej tak kiedyś sądził Groover) z różową (jakżeby inaczej) kopertą zaadresowaną specjalnie do ów szcześliwca, który może, a bardziej musi, wykonać najważniejszą misję w swoim życiu!

Szukanie szczotki yeeeey...

Wracając jednak do misji no cóż... naprawdę bogowie się postarali, aby zepchnąć z pierwszego miejsca misję „Grzebień miłości, albo śmierć!". Zatytułowaną przez Leo, bardzo adekwatnie, bo gołąb z pudełka towarzyszył mu przez całą drogę i mógłby przysiąść, że miał na dziobie czerwone plamy z krwi albo buraczków.

Czy gołębie mogą się żywić buraczkami?

Hm... kiedyś zapyta o to Annabeth.

Misja, którą właśnie wykonywał i przez którą znajdował się w renomowanej szkole o wysokim poziomie IQ (tak, on! Pan PrzechodzęDoNastępnejKlasyBoMamFartaIDziewczynęGeniusza) nosiła piękną nazwę „Znajdź przyjaciół albo śmierć!".

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz