- Czemu mam takie krótkie nogi do cholery?!
Tony obudził się w sali pełnej dzieci. A gdy chciał z niej wyjść drogę zastąpiła mu dziwnie wysoka kobieta. Miała rude włosy, a jej spodnie wyglądały jakby napadła ją zgraja jednorożców i zrzygała się na nie tęczą.
A wiedział co mówi. Morgan ubłagała ciocię Carol i wujka Stefana o przetransportowanie jednego z jednorożców, których odwiedził jej brat, podczas pamiętnej ucieczki przed jego zemstą (i tak go dopadł, tak przy okazji).
Niestety młody nie wspomniał, że akurat ten z pół tuzina innych, cierpi na mdłości teleportacyjne. Tłumaczył się, że nie wiedział i nie miał jak się o tym dowiedzieć.
Akurat.
Ostatecznie ukochany dywan Lucky'ego stał się tęczowy za sprawą tęczowej brei jednorożca Edwarda (znowu jego drugie imię!). Pocieszał się jedynie myślą, że ta wyszła z jego pyska, a nie z zadniej części. Zmielona przez wszystkie organy wewnętrzne i w dodatku o dziwniejszej konsystencji mogłaby spowodować o wiele gorszy uszczerbek na jego psychice.
- Skarbie, nie przeklinamy! -usłyszał.
Podniósł wzrok. Ta ruda nadal była wyższa od niego! Może i w jego drużynie panowała dziwna tradycja do wyśmiewania się z jego wzrostu krasnala, no ale bez przesady! Nigdy jeszcze nie dosięgał napotkanym kobietom do pasa!
- Rozumiem, że jesteś tutaj pierwszy raz i możesz czuć się niepewnie w nowych środowisku,ale to nie jest powód do wypowiadania tak brzydkich słów - zmarszczyła karcąco brwi, miała minę taką jak on gdy karcił swoją najmłodszą latorośl.
Miał dziwne przeczucie, że ona traktuje go tak samo jak on traktował Morgan.
A jest od niejstarszy o co najmniej dziesięć lat!
No dobra, może trzydzieści, ale każdy ma prawo się okłamywać, a zwłaszcza on, który ma tyle hajsu, aby przekupić tego i owego i odmłodzić się opare(dziesiąt) lat.
- Idź kochanie do swoich przyjaciół. Na pewno przyjmą cię ciepło i lepiej spędzisz ten czas. A jutro oósmej rano odbiorą cię twoi rodzice - uśmiechnęła się, wskazując miejsce skąd dochodziły go odgłosy kłótni.
Chciał jej odpowiedzieć, że może w dupę sobie wsadzić ten swój ton pani opiekunki, ale nagle go oświeciło.
Ona... ona...
Zwracała się do niego jak do dziecka...
Przełknął ślinę i spojrzał na swoje dłonie (malutkie!) i nogi (krótkie!). Dotknął uszu i nosa (też małe...)
On był dzieckiem, do cholery!
Był blisko wypowiedzenia ów zdania głośno, ale w ostatnim momencie zrezygnował. Odezwał się w nim instynkt posłuszeństwa wobec starszych.
Cholerny Deadpool. Jakby nie mógł zmienić go w zbuntowanego nastolatka.
Zrobił, więc jedynie to co mógł w tej sytuacji.
Usiadł na podłodze i rozryczał się jak tylko mógł geniusz uwięziony w ciele pięciolatka.
Czyli głośno.
Przerwał tym zaciętą grę w chińczyka na pobliskim stoliku.
- On serio płacze - Clint byłzdziwiony. Owszem Tony słynął z bycia drama queen, ale nieposądzał go o bycie dzieckiem-beksą.
- Raczej chce być w centrum uwagi - odparła Nat. Nachylała się nad planszą i w skupieniu obmyślała plan pozbycia się swoich przeciwników. Pionków, nie ich właścicieli.
CZYTASZ
Avengers to rodzina - Marvel chat
FanfictionGrupa Avengers ukazana jako rodzinka, mająca swoje problemy, wzloty, upadki, ale przede wszystkim mogąca wskoczyć za sobą w ogień. Najlepszy ranking: #avengers - 1 miejsce 💜 (13.12.2021) #irondad - 1 miejsce ❤️ (13.12.2021) #marvel - 2 miejsce 🤍 (...