Rozdział 39 - Kto jest mistrzem twardej głowy?

1.1K 59 97
                                    

Impreza zapowiadała się niezła. Dziewczyny od rana biegały po wieży, aby wszystko przyszykować. Faceci w większości się wymigali, ale były wyjątki takie jak Steve, Peter czy Harley. Choć ten ostatni robił to w dużej mierze dlatego, że został o to poproszony przez Petera. A że chciał być dobrym starszym bratem (w duchu zaczął się tak nazywać odkąd wszyscy w wieży zachwycali się ich dobrym kontaktem, a Wanda i Clint wręcz rozpływali się nad momentami które spędzali wraz z Morgan, czy też całą ich mini rodzinką) to nie mógł mu odmówić. Zresztą nawet nie chciał, bo naprawdę polubił tego chłopaka. Mieli ze sobą masę wspólnego, a jego pozytywna energia mogła zarazić każdego i to nawet takiego gbura jakim był on. A przynajmniej był nim do czasu aż nie trafił na niego i młodą Stark w dzień Wigilii.

Wiedział, że do końca życia będzie dziękować temu starszemu panu, który polecił mu udanie się w tamtym kierunku, gdy zapytał go o jakieś miejsce do ogrzania się. Choć jak teraz o tym myślał zastanawiał się czemu wskazał mu akurat to, skoro było ono dość oddalone, a po drodze na bank mógł trafić na jakiś inny piec. Pewnie myślałby o tym przez chwilę, ale jego brat (jeszcze nie wypowie tego słowa na głos!) nagle zatrzymał się w drodze do sklepu, do którego wysłała ich Czarna Wdowa.

- Co jest? – zapytał, gdy ten nadal nie ruszył się z miejsca i wgapiał się w telefon.

Peter zaśmiał się i podłożył mu go pod nos, aby mógł przeczytać to co znajduje się na grupie. Prześledzenie konwersacji trochę trwało, ale było warto. Wymiana zdań między Pietrem, a Hawkeyem była dość zabawna, a z tego co słyszał od chłopaka również dość częsta.

- Ich relacja jest naprawdę dziwna – stwierdził, a Parker pokiwał na potwierdzenie głową. – Mam nadzieję, że Tony nie ma takiego podejścia do dzieci jak Clint – dodał zanim ugryzł się w język.

- Spoko, tata nie straszy mnie zabiciem ani wywiezieniem na jakieś odludzie. Jedynie od czasu do czasu odebraniem stroju, ale tym już się nie przejmuje. A dla Morgan jest strasznie uległy, mama twierdzi, że młoda owinęła go sobie wokół palca.

- Zupełnie jak Wanda Lokiego – przyszło mu na myśl przypominając sobie to z jaką łatwością dziewczyna spacyfikowała boga kłamstw.

- Dokładnie – zaśmiał się Peter słysząc jego porównanie. – Ale serio, nie musisz się martwić. Tata cię uwielbia, krok dzieli go i mamę od adoptowania cię, a cała nasza rodzinka już szykuje imprezę.

Chłopak słysząc go o mało cię nie wlazł w słup, ale na szczęście miał obok siebie superbohatera, który uratował go odciągając go siecią. Ze zdenerwowaniem zaczął rozglądać się wokół czy czasem nikt go nie zauważył, ale mieli szczęście. Akurat szli tą częścią miasta gdzie rzadko można było spotkać kogoś na ulicy. Harley skinął mu głową w podziękowaniu i z zainteresowaniem zaczął przypatrywać się sieci. Była wykonana starannie, a z tego co wiedział jej struktura została wykonana przez Petera, czym mu zaimponował. Oczywiście byciem znanym wszystkim bohaterem, który mając zaledwie 16 lat wraz z Avengers uratował świat również, ale to już była sytuacja do przemyślenia na inną okazję.

- Jeszcze nawet jedna impreza się nie zaczęła, a oni już planują następną? – zdziwił się.

No bo serio, są wielkimi bohaterami, więc sądził, że powinni jakoś inaczej spędzać czas. A jak dotąd jedyne co robili to wojny (Bucky i Sam), pranki (właściwie to ta sama dwójka), czy też maratony filmowe, gdzie poznał przyjaciół i dziewczynę Petera. Swoją drogą do dzisiaj dziwił się jak ktoś tak pozytywny jak Peter jest z dziewczyną, która uwielbia rysować zbolałe twarze napotkanych ludzi. Powoli jednak dochodził do wniosku, że to musi być po prostu miłość, a nie zwykłe szczenięce zauroczenie.

Avengers to rodzina - Marvel chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz