34. Odpowiedzialność... zbiorowa?

833 50 497
                                    


Remus

      Złożyłem Proroka Codziennego na pół i odrzuciłem go na drugi kraniec stołu, żałując, że w ogóle zgodziłem się na to, by wrócić do czytania go. Owszem, argumenty były logiczne – chcieliśmy wiedzieć, co dzieje się na świecie opierając się nie tylko na relacjach członków Zakonu. Jednak ciągłe czytanie o sobie jako o głównej przyczynie tego, że świat wariuje a niewinni ludzie giną potrafiło dobić do reszty. Do tej pory chyba tylko ja przetrwałem przy postanowieniu czerpania informacji z tego szmatławca, jednak po tym, co zobaczyłem w najnowszym wydaniu, chyba mogłem przyznać przed samym sobą, że to był gówniany pomysł.

      — Bardzo źle?

      Zerknąłem w kierunku drzwi. Stała w nich Ginny, trzymając w rękach miskę z praniem. Najwyraźniej widząc moją skwaszoną minę i gazetę leżącą nieopodal postanowiła zainterweniować.

       — Jeśli chcesz, to sama przeczytaj — zaproponowałem, wskazując palcem Proroka.

       — A wiesz, że chętnie? — odparła, odstawiając miskę na podłogę i siadając naprzeciwko mnie, rozkładając pisemko tak, by widzieć okładkę. — Wow, zaczyna się dobrze. Piszą już nawet o tych duchach, które pokazały się wielu ludziom w czasie pełni. — Przebiegła pospiesznie wzrokiem po zdjęciach i artykułach, zatrzymując spojrzenie na dłużej na czymś, czego nie widziałem, ale domyślałem się, co to mogło być. — Och, to chyba będzie moje ulubione. Widziałeś to o Harrym w nawiązaniu do Bitwy o Hogwart?

      Skinąłem niechętnie głową. Oczywiście, że widziałem. To po przeczytaniu tego artykułu przestałem przeglądać Proroka. Z okazji rocznicy Bitwy o Hogwart pojawiła się masa wywiadów i wspomnień, jednak większość z nich skupiała się na oczernianiu nas i Harry'ego, ale w głównej mierze jednak Harry'ego. Nawet sam minister stwierdził w jednej wypowiedzi, że wszyscy mogą podziękować młodemu Potterowi za to, że przez niego nie mogą w ciszy oddać się wspomnieniom i zadumie, bo w swojej arogancji i głupocie postanowił rozwalić ludziom życia, sprowadzając na ten świat Voldemorta, który przecież był odpowiedzialny za wydarzenia sprzed roku. Robards nie szczędził w słowach i byłem przekonany, że gdyby nie interwencja Hermiony i Syriusza, właśnie dzisiejszy dzień byłby dla niego bodźcem do wygadania się, że jedenastego sierpnia nadejdzie koniec świata.

      — Nieźle sobie poczynają — prychnęła Ginny, patrząc gniewnie na jakąś fotografię, zapewne przedstawiającą Robardsa. — A zwłaszcza nasz kochany minister. Hermiona powinna była usunąć mu trochę więcej pamięci. Wcale bym się nie pogniewała, gdyby doprowadziła do tego, że ten kretyn cofnąłby się w rozwoju do intelektu rocznego dziecka.

      Dawniej oburzyłbym się na taką możliwość. Teraz jednak skwitowałem to mściwym uśmiechem.

      — Wierz mi, też wcale bym się o to nie pogniewał.

      Posłała mi zaciekawione spojrzenie, odkładając Proroka na bok.

      — Hmm, to już nie masz takiego złego zdania o Harrym?

      — Co masz na myśli?

      — Jeszcze nie tak dawno darłeś się na niego, że na zbyt wiele sobie pozwala, że jest rozwydrzony i ma w dupie konsekwencje swoich działań.

      Byłem pewien, że się zarumieniłem.

      — Wiesz, że powiedziałem to wszystko w gniewie. Owszem, Harry trochę narozrabiał i gdyby wiedział o tym Robards, wysłałby na nas krucjatę. Ale nigdy go nie potępiałem i rozumiem każdą jego decyzję. Przynajmniej teraz tak jest.

OraveritisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz