74. Pod powierzchnią

341 26 54
                                    

Harry

      Ze snu wyrwały mnie czyjeś podniesione głosy. Poprzedniego wieczora po wizycie u Diany, długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o wszystkim, co będzie później, jeśli nam się uda. I o tym, że może będzie lepiej jeśli się nie uda i za nieco ponad miesiąc wszyscy przestaniemy istnieć dla świętego spokoju. Te bezsensowne analizy doprowadziły do tego, że zasnąłem dopiero nad ranem i słysząc chaos wokół siebie, miałem wrażenie, że przysnąłem tylko na pięć minut. Uchyliłem powieki, po czym pospiesznie założyłem okulary, czując narastający niepokój. W pokoju, w którym spaliśmy, nie było kompletnie nikogo. Najszybciej jak mogłem wyplątałem się z łóżek, porozrzucanej pościeli i pozostawionych ubrań, po czym wypadłem na korytarz.

      Głosy zdecydowanie dochodziły z parteru, więc zbiegłem po schodach, pospiesznie naciągając na siebie bluzę, którą złapałem z oparcia krzesła.

        — Coś się stało? — zapytałem, wpadając do salonu. Zauważyłem, że zarówno moi towarzysze, jak i domownicy, stoją pośrodku pomieszczenia i z napięciem wpatrują się w telewizor. Hermiona machnęła na mnie ręką, żebym był cicho i nie zagłuszał spikera.

       Starając się rozbudzić, skupiłem wzrok na migającym obrazie.

        — Powtarzam, dzisiaj rano doszło do potężnego trzęsienia ziemi w centrum Oceanu Atlantyckiego. Ogromne fale, które wytworzyły się po zderzeniu płyt tektonicznych w zatrważająco w szybkim tempie sprowadziły tragedię na miliony ludzi nie tylko w Zjednoczonym Królestwie, ale także w Stanach Zjednoczonych — mówił spiker poddenerwowanym głosem. Za plecami migały mu obrazy z zalanych miejsc, przedstawiające zniszczone do szczętu budynki, uciekających ludzi i zwierzęta, próbujące uchronić się przed żywiołem. — Na ten moment najbardziej ucierpiała Irlandia, północno-zachodnia część Szkocji oraz Walii. Eksperci przewidują jednak, że potęga żywiołu może być na tyle silna, że woda niosąca zniszczenie przejdzie przez cały...

       Przestałem go słuchać. Miałem wrażenie, że dzwoni mi w uszach.

        — Co... co.. — zacząłem się jąkać, przenosząc wzrok na pozostałych. Za ich plecami znajdowały się okna. Dostrzegłem, że rzęsiście pada deszcz.

        — Zaczęło się — powiedział tylko George głosem ściśniętym z emocji. — Po prostu się zaczęło.

      — Co się zaczęło? — zapytała Diana, która choć wyglądała na wystraszoną, w jakiś sposób wydawała się mieć frajdę z otaczającego nas napięcia.

      — Koniec — odparł krótko Mikkel, przeczesując włosy palcami. — Zaczął się koniec.

      — Nic nie rozumiem — burknęła Diana, podchodząc do okna i przez nie wyglądając. — Ale leje.

       — Chce nas zalać — powiedziała Hermiona, patrząc na mnie z rozpaczą. — Chce podtopić wyspy. Teraz usłyszałeś tylko skrót, ale mówili, że od strony Morza Północnego też będzie niewesoło, zwłaszcza, że w całym kraju zaczęło padać tak, jakby ktoś lał na nas z wiadra. Zalecają ewakuację.

      — Ewakuację dokąd? — jęknąłem, znowu przenosząc wzrok na ekran. Miałem wrażenie, że w studio, w którym siedział spiker, panuje jakiś rwetes. Coś, co w telewizji zwykle było niespotykane podczas programów informacyjnych. — Skoro zalewa wszystko i to z każdej strony... dokąd ludzie mają uciekać?

        Hermiona tylko wzruszyła ramionami, a w jej oczach zalśniły łzy.

      — Tylko u nas... dzieje się tak źle? — odważyłem się zapytać. — Tylko u nas, czy...

OraveritisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz