Harry
Kiedy aportowaliśmy się pod bramą w Oxfordshire, w myślach podziękowałem niebiosom za to, że nikt z nas się nie rozszczepił. Zrobiliśmy to tak niedokładnie i w takim pośpiechu, że naprawdę mogłem tutaj wypatrywać cudu w postaci braku rozczłonkowanych ciał. Starając się opanować panikę, która nie chciała opuścić mnie nawet na sekundę, popatrzyłem na naszego gościa. Na naszego R.A.B. Co ja takiego odwaliłem, do cholery, że on łaził po tym świecie? Albo co takiego świat odwalił, bo naprawdę nie przypominałem sobie, bym chociaż raz pałał choćby najmniejszą chęcią ściągnięcia go z powrotem. Kompletnie nie zwracał uwagi ani na mnie, ani na Rona i Hermionę, tylko gapił się na dom z rozświetlonymi rzęsiście oknami. Zacisnąłem na chwilę powieki i odwróciłem się do niego plecami. Za chwilę przyjdzie czas na pytania. Teraz musieliśmy się upewnić, że w środku jest bezpiecznie, a Lupinom i Ginny nic się nie stało. Na samą myśl mój żołądek zaciskał się dwa racy mocniej.
— Uważajcie — mruknąłem ostrzegawczo, kiedy popchnąłem bramę. — Trzymajcie różdżki przed sobą, bo nie wiadomo czy inferiusy nie postanowiły tu wrócić.
— Oby nie, bo jak sobie pomyślę o Teddym... — zaczęła Hermiona, ale się wzdrygnęła i zamilkła. Tak, lepiej, żeby nie kończyła tej myśli, bo aż mi się zjeżyły włosy na karku.
— Ty tam — rzucił Ron do Regulusa. — Masz różdżkę?
— Masz różdżkę — odparował Black, idąc kilka kroków za nami. — Inferiusy już raczej nie wrócą, skoro w mieście jest spokojnie, to i tutaj. Słuchajcie, kim wy właściwie jesteście? No, pomijając ciebie, bo wyglądasz jakby skórę ściągnęli z twojego ojca.
Choć szedł za mną, bez problemu domyśliłem się, że mówi o mnie. Wspomnienie o tacie sprawiło, że skręciły mi się wszystkie wnętrzności.
— Przyjaciółmi Harry'ego — odrzekła Hermiona, po czym się przedstawiła. — A to Ron Weasley.
— Chylę czoła — mruknął Regulus. — Ja...
— Ty nie musisz się przedstawiać — przerwał mu Ron. — Znamy cię lepiej niż myślisz.
— Domyślam się, że nie muszę, chciałem po prostu zachować resztki ogłady, której tobie brak — odpowiedział Regulus już naprawdę nieprzyjaźnie. — I nie sądzę, żebyście znali mnie lepiej niż myślę.
— Do Czarnego Pana – wiem, że kiedy to odczytasz będę już dawno martwy, ale chcę, byś wiedział, że to ja odkryłem twoją tajemnicę. To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa i postanowiłem go zniszczyć. Zmierzę się ze śmiercią w nadziei, że kiedy trafisz na godnego siebie przeciwnika, będziesz znowu śmiertelny. R.A.B. — wyrecytował Ron, a ja się aż wzdrygnąłem, kiedy przypomniałem sobie nasze próby rozszyfrowania o kogo chodzi. — Tak, z czasem nauczyłem się tego na pamięć. Mam ci to rozwijać?
— Ron! — syknęła Hermiona. — Co cię ugryzło?
— No przepraszam, po prostu ta cholerna noga tak mnie rwie, że nie mogę wyrobić — jęknął, a ja aż podskoczyłem, przypominając sobie, że wcześniej przecież strasznie kulał. Dopadłem do niego w tej samej chwili, co Hermiona.
— Przepraszam, Ron — powiedziała, łapiąc go mocno pod ramię. Chwyciłem go z drugiej strony. — Zaraz ci to wyleczę. Tylko wejdźmy do środka.
— Co jest z tą nogą tak właściwie? — zapytałem, zerkając na Regulusa, który się z nami zrównał. Po wspomnieniu słów listu z podróbki medalionu w jego oczach zapłonęło coś dziwnego, ale nie dane mi było rozszyfrować co, bo szybko spuścił wzrok na ziemię.

CZYTASZ
Oraveritis
FanfictionKontynuacja opowiadania znanego pod nazwą "Obliterati". "Ciągniecie za sobą konsekwencje, o jakich nie macie pojęcia". Życie osób wskrzeszonych przez Harry'ego Pottera wydawało się być sielanką, a James, Lily, Syriusz, Remus, Nimfadora i Fred szybko...