Lily
Za czasów szkolnych, gdy stresowałam się nadchodzącym egzaminami, robiłam wszystko, by zająć czymś ręce i umysł, by specjalnie się tym nie kłopotać i przelać swoje zdenerwowanie na czyny. Zwykle potrafiłam wtedy wysprzątać całe dormitorium, a nawet trochę ogarnąć w pokoju wspólnym, czym zapewne przyprawiałam skrzaty domowe o histerię, bo w końcu zostawały pozbawione dodatkowej pracy. To samo działo się, gdy byłam w ciąży z Harrym, a James i pozostali udawali się na niebezpieczne misje dla Zakonu. Przygotowywałam wtedy różne nowe potrawy, a wszystkie pomieszczenia w domu w Dolinie Godryka lśniły na błysk. To zawsze działało, a moje myśli nie krążyły tylko wokół kwestii, które mnie martwiły. Działanie mnie uspakajało, jakiekolwiek by ono nie było.
Nic więc dziwnego, że gdy od porwania Jamesa minęło już pięć dni, a ja zdążyłam nieco ochłonąć i obiecać sobie, że co by się nie działo, będę miała nadzieję na odzyskanie go, krążyłam po tym olbrzymim domostwie w Oxfordshire i najzwyczajniej w świecie robiłam porządki lub przeglądałam stare szpargały rodziców Jamesa. Wolałabym w tej chwili robić coś zupełnie innego, ale nie mieliśmy żadnych tropów co do miejsca pobytu Voldemorta i jego ludzi. Członkowie Zakonu i wtajemniczeni pracownicy ministerstwa stawali na rzęsach, by dowiedzieć się czegokolwiek, jednak na próżno. Od początku podejrzewałam, że to wcale nie będzie łatwe zadanie. Voldemort nie był głupi, nie zaszyłby się w miejscu, które ma dla niego jakieś znaczenie. Najprawdopodobniej wybrał sobie jakieś stare opuszczone domostwo, by nie wzbudzać niczyich podejrzeń z okolicy, i tam zamierzał przeczekać tak długo, jak się da, a to wcale nie ułatwiało nam pracy.
Potrafiłam jednak znaleźć pewną jasną stronę całej tej sytuacji – James na pewno wciąż żył. Gdyby było inaczej, doszłyby nas słuchy o katastrofie podobnej do trzęsienia ziemi, jakie miało miejsce w dworze Malfoyów po tym, jak Remus zabił Dołohowa. A gdyby dobrał się do niego ktoś inny, niż Voldemort, dodatkowo na pewno usłyszelibyśmy o jego upadku. Śmierciożercy wpadliby w taką panikę, że już nie byliby w stanie dłużej się przed nami ukrywać. Ciemna masa pozbawiona władzy nie potrafi panować nad swoimi czynami, a oni byli tego dowodem. Myśli te utrzymywały mój umysł we względnym spokoju i nie pozwalały zwariować, choć czasem przyłapywałam się na tym, że przecież mogło go spotkać coś gorszego, niż śmierć. Nawet pozbawiony pamięci był cenną zdobyczą dla śmierciożerców, był bowiem dobrym naciskiem na nas, szczególnie na wskrzeszonych, prowokując do wyjścia z ukrycia. Voldemort na pewno nie przepuściłby okazji do tego, by go nie torturować, dla czystej przyjemności i wyżycia się za swoje niepowodzenia, do których z pewnością należała śmierć Dołohowa. Gdziekolwiek teraz był Jamie, na pewno cierpiał katusze.
Upuściłam książkę, którą przed chwilą podniosłam, by móc zetrzeć kurz z etażerki stojącej w naszej tymczasowej sypialni. Nie schyliłam się, by ją podnieść. Po prostu opadłam na podłogę, opierając się o łóżko i ukrywając twarz w dłoniach. Trwanie w ułudzie, że wszystko będzie w porządku, coraz bardziej zaczęło mi ciążyć. Powinnam była coś zrobić, powinnam w ogólnie nie kłaść się spać, tylko szukać, przetrząsając każdy budynek, na jaki natrafię, a zamiast tego siedziałam w domu, ukrywając się jak szczur i tylko czekając, aż ktoś łaskawie zwróci mi męża. Jamie spaliłby ten świat w cholerę, gdyby to mnie porwano. Ja nic nie mogłam i nic nie potrafiłam. A to czekanie z każdym dniem było coraz gorsze, choć próbowałam oszukiwać innych i przy okazji samą siebie, że jakoś sobie z tym wszystkim radzę. Tylko w takiej chwili jak ta mogłam pozwolić sobie na zdjęcie maski i zwyczajną ludzką rozpacz. Przy ludziach nie mogłam okazywać słabości. Raz już to zrobiłam, gdy rozbiłam tamten przeklęty wazon z tymi przeklętymi kwiatami. Drugi raz nie zamierzałam stracić nad sobą kontroli. James by tego nie chciał.

CZYTASZ
Oraveritis
FanfictionKontynuacja opowiadania znanego pod nazwą "Obliterati". "Ciągniecie za sobą konsekwencje, o jakich nie macie pojęcia". Życie osób wskrzeszonych przez Harry'ego Pottera wydawało się być sielanką, a James, Lily, Syriusz, Remus, Nimfadora i Fred szybko...