Harry
Zanim podniosłem się z łóżka, długo wgapiałem się w powoli wschodzące słońce. Próbowałem uporządkować sobie w głowie nawał wszystkich wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich dniach. Z marnym skutkiem, bo moje myśli nieznośnie się rozbiegały. Od jednej rewelacji do drugiej i tak w kółko. Długo mogłem rozwodzić się nad życiową decyzją Syriusza, nad wczorajszym zniszczeniem horkruksa, a co za tym idzie kolejnym krokiem w stronę sukcesu. Mogłem, ale tego nie robiłem, bo w żołądku czułem to mdlące uczucie stresu. Wczoraj przez przygodę rodziców w Hogwarcie związaną z medalionem i niebezpieczeństwem, w jakim znalazła się Diana, nie było czasu powiedzieć, że mamy sposób na przekazanie światu naszej... mojej prawdy. Nie był do końca moralny, ani uczciwy, ale w szerszej perspektywie nie robił nikomu krzywdy. Miał dać mi głos tylko na kwadrans. Może nawet nie.
Zanim wróciliśmy do domu i wpadliśmy na rozgorączkowanego tatę, który biegał po domu z listem od Diany, wołając domowników, żeby zeszli do salonu się naradzić, udało nam się dopiąć sprawy z Potterwartą na ostatni guzik. Z pomocą Hermiony zdołałem również ułożyć oficjalne oświadczenie, które Luna miała w trybie pilnym przekazać ojcu. Równocześnie z radiowym orędziem, w świat miał też popłynąć nowy Żongler. Znowu z moją twarzą na okładce. Znowu z moją prawdą w środku.
Audycja była planowana na szesnastą i do tego czasu musiałem przygotować domowników na kolejne, wielkie wydarzenie w naszym życiu. Kiedy powiem już wszystko, co ludzie powinni usłyszeć, nie pozostanie nic innego jak czekać na reakcję. Czekać na to, czy znajdzie się chociaż ta garstka osób, która zrozumie. Wiedzieliśmy, że pierwsze nadawanie nie może się odbyć na zakodowanej stacji. Musieliśmy dostać się do jak największej ilości ludzi, a nie do przypadkowych osób, które akurat będą kręcić pokrętłem od radia i na mnie wpadną. Planowaliśmy włamać się na częstotliwość Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej, najpopularniejszej stacji w kraju. Nie na długo. Tylko na te kilka chwil, w którym wyspowiadam się przed społeczeństwem i powiem, jak będą mogli znaleźć kolejne audycje Potterwarty. W tym jednym przypadku nie zależało nam na dyskrecji, nie musieliśmy ukrywać się przed Voldemortem ani schodzić do podziemia, tak jak podczas poprzedniej wojny.
Jedyne, co zamierzaliśmy nadal zatajać to kwestia końca świata. Nie musiałem naradzać się w gronie wszystkich domowników, żeby podjąć tę decyzję. Wybuchłaby ślepa panika, a panika zbyt często prowadziła do tragedii. Tych mieliśmy aż nadto, więc nikt nie marzył o kolejnych. Poza tym była to jedyna informacja, która nie mogła dostać się do Voldemorta. Zacząłby działać szybciej, pochopniej, a więc stałby się jeszcze bardziej nieobliczalny i jeszcze bardziej niebezpieczny.
Moi przyjaciele bardzo wierzyli, że ludzie po usłyszeniu nowej wersji zdarzeń zechcą nam pomóc i będą chcieli do nas dołączyć. Kwitowałem to raczej sceptycznie, bo nie wyobrażałem sobie, żeby ktoś poza Zakonem i moją rodziną, dobrowolnie ryzykował życiem za moje błędy. Nie poświęcałem więc zbytniej uwagi wstępnym planom, które zaczęli snuć niektórzy członkowie Zakonu Feniksa związane z tajną rekrutacją, jaka mogłaby mieć miejsce. Ja w to po prostu nie wierzyłem. Jedyne czego chciałem od swojego wystąpienia to poczucia pozornej wolności i nikłej nadziei na to, że znajdzie się choć jedna osoba, która przy przypadkowym spotkaniu na ulicy, nie splunęłaby mi w twarz.
Początkowo planowałem przeczytać oświadczenie, które powędrowało do Żonglera, ale im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej miałem wrażenie, że nie powinienem recytować tego, co i tak znajdą w gazecie, jeśli zechcą ją kupić. Jednocześnie bałem się iść na kompletny żywioł, w efekcie czego stanąłem przed dylematem, którego rozwiązanie postanowiłem zostawić losowi. Zobaczę, co poczuję, kiedy usiądę przy mikrofonie. Może tak ściśnie mnie za gardło, że nic z siebie nie wykrztuszę i będzie to najgorszy scenariusz z możliwych.
CZYTASZ
Oraveritis
FanfictionKontynuacja opowiadania znanego pod nazwą "Obliterati". "Ciągniecie za sobą konsekwencje, o jakich nie macie pojęcia". Życie osób wskrzeszonych przez Harry'ego Pottera wydawało się być sielanką, a James, Lily, Syriusz, Remus, Nimfadora i Fred szybko...