10. Oblicza Windermere

828 53 191
                                    

James

      Rozbijałem piętnaste jajko o kant miski, ostrożnie manewrując skorupką, by zawartość wpadła do naczynia bez żadnej jej pozostałości. W salonie grał podłączony (cudem) nowy telewizor, a Lily, Dora, Remus i Meredith siedzieli na kanapie i w skupieniu oglądali mugolski dziennik. Słyszałem co mówił spiker, ale wpuszczałem wszystko jednym uchem, a wypuszczałem drugim. Wystarczyło, że Mer robiła skrupulatne notatki, nie roniąc żadnej informacji o kolejnych katastrofach, które rozbijały się o nasz świat coraz śmielej i coraz częściej. W Anglii póki co było w miarę spokojnie, porównując z innymi obszarami globu, co nieco nas dziwiło. W końcu to tutaj biło źródło całego zamieszania, czyli my we własnych osobach. Remus twierdził, że to cisza przed burzą i wszyscy przyznaliśmy mu rację. Mieliśmy tylko nadzieję, że ta burza, kiedy już w końcu nadejdzie, da nam choć dziesięć sekund na reakcję.

      Wrzuciłem skorupkę do pojemnika na śmieci, po czym ponowiłem manewr z kolejnymi jajkami. Dzisiaj była moja kolej przygotowania kolacji, więc postanowiłem zrobić jajecznicę, nie mając głowy do niczego innego. W końcu był wieczór pierwszego marca, a księżyc świecił już bardzo jasno. Zgodnie z dokładnymi wyliczeniami Remusa kulminacyjny moment pełni miał nastąpić jutro o siódmej pięćdziesiąt dziewięć, a zgodnie z systemem, z jakim księżyc polował na kolejne ofiary, tym razem miało paść na Nimfadorę.

      Ręka mi zadrżała, a jajko w całości wleciało do miski. Klnąc cicho pod nosem, wyłowiłem je jedną ręką, drugą nieuważnie wywracając butelkę z olejem. Zakląłem nieco głośniej, po czym sięgnąłem do kieszeni po różdżkę, by szybko pozbyć się bałaganu. Nie lubiłem przy tak zwyczajnych czynnościach korzystać z magii, ale brakowało mi cierpliwości na mocowanie się z tłustymi plamami na blacie i posadzce. Odstawiłem olej, zamknąwszy go wcześniej dokładnie, by nie ponowić swojego błędu, po czym oceniłem ilość jajek w misce. Było nas siedmioro (nie licząc Teddy'ego), w tym czterech dorosłych facetów, a wszyscy musieliśmy mieć siłę na jutrzejsze zmagania, jakie by one nie były. Pomyślałby kto, że można się było przyzwyczaić do tych ciar przerażenia, które opanowywały człowieka przed każdą pełnią od pół roku.

      Westchnąłem, po czym dla pewności dorzuciłem jeszcze dwa jajka, kończąc tym samym cały ich zapas, jaki mieliśmy w domu. Dosypałem przypraw i zabrałem się za roztrzepywanie całości. Jednocześnie usłyszałem, że wiadomości się skończyły, a po chwili ktoś zajrzał mi przez ramię i podkradł kawałek kiełbasy, którą wcześniej pokroiłem.

      — Może ci pomóc? — zapytała Lily, tym razem sięgając po rzodkiewkę.

      — Nie trzeba — odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. — Zaraz wrzucam wszystko na patelnię i będzie można jeść. Do stołu już nakryłem. Gdzie Harry?

      Lily rzuciła mi szybkie spojrzenie.

      — Został jeszcze chwilę u Weasleyów, nie pamiętasz?

      No tak. Skleroza. Dwie godziny temu Remus, Nimfadora i Harry oddali Teddy'ego pod opiekę państwa Weasley i rodziców Hermiony. Nie mieliśmy pojęcia, co przytrafi się Dorze, ale cokolwiek by to nie było, nie chcieliśmy, by Teddy brał w tym udział. Jeśli jej odbije i zacznie mieć halucynacje, jak to się już zdarzało u innych, mały nie powinien jej oglądać. Oczywiście braliśmy pod uwagę fakt, że pełnia może nam się spsocić i zasadzić się na Freda, ale byli jeszcze państwo Granger, którzy i tak w niczym nie byli w stanie pomóc. Mogli wtedy zabrać Teddy'ego na piętro i poczekać te kilka minut do naszego przybycia. Byliśmy gotowi na wszystko, dogadani i umówieni co do ewentualnych nieprzewidzianych zdarzeń.

      Harry, który stał się jeszcze bardziej osowiały i małomówny z powodu jutrzejszej pełni, został w Norze, żeby porozmawiać z Hermioną, Ronem i Ginny mówiąc, że na pewno wróci na kolację. Chcieliśmy położyć się od razu po jedzeniu i wieczornej toalecie, żeby wstać jeszcze przed siódmą i po prostu czekać.

OraveritisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz